Z naręczami kwiatów i śpiewem przybyli 15 sierpnia do Matki Bożej Otynijskiej pielgrzymi z całej okolicy, w tym ok. 500 pieszych pątników z Namysłowa. Uroczystości odbyły się w roku 25. rocznicy ustanowienia sanktuarium w Ligocie Książęcej oraz koronacji maryjnego obrazu i 65. rocznicy poświęcenia kościoła.
Zanim kolumna wędrowców wkroczyła do Ligoty, zobaczyć można było towarzyszących im pielgrzymów na dwóch kółkach – w tym pana Janusza z Namysłowa.
– Czemu pielgrzymuję? Bo to kocham. Kiedyś śmiałem się z pielgrzymów, z Różańca, dziś sam pielgrzymuję i odmawiam Różaniec – mówi. Jak wyjaśnia, dołącza również do innych grup pielgrzymkowych, także idących na Jasną Górę – w tym do grupy nauczycieli idącej z Zielonej Góry przez Namysłów
– Jestem na pielgrzymce po raz drugi. Pierwszy raz wybrałam się z koleżanką. Nie wiedziałam przedtem, że istnieje takie miejsce. Poczułam, że muszę tu być częściej. Wczoraj jeszcze byłam w górach, dziś już w drodze do Ligoty – dzieli się pani Agata z Jelcza-Laskowic.
– W tym roku pielgrzymowaliśmy pod hasłem „Królowo Pokoju, módl się za nami” – wyjaśniał ks. Marcin Bącela z namysłowskiej parafii pw. św. Franciszka z Asyżu i św. Piotra z Alkantary.
Zdjęcia:
Pielgrzymów powitał ks. Stanisław Nowak, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Ligocie Książęcej, kustosz sanktuarium. Przypomniał historię czczonego tu obrazu pochodzącego z miejscowości Otynia (między Kołomyją a Stanisławowem). Po wojnie trafił na Dolny Śląsk – wraz z całym ołtarzem i innymi elementami wyposażenia świątyni, które ludzie zmuszeni do opuszczenia swoich rodzinnych stron zdołali zabrać ze sobą.
Ks. Stanisław opowiedział uczestnikom pielgrzymki, że w tym roku podczas prowadzonych prac odkryto – umieszczony z tyłu ołtarza – piękny feretron. – Znajdował się tam ponad 70 lat, nikt nie wiedział o jego istnieniu. Owinięty był sianem, słomą pochodzącymi jeszcze ze Wschodu – mówił. Z jednej jego strony znajduje się przedstawienie Trójcy Świętej, z drugiej – Matki Bożej Niepokalanie Poczętej.
Uroczystej Mszy św. odpustowej przewodniczył ks. Zbigniew Dołhań. – Słyszymy dziś fragment Ewangelii, w którym Maryja uwielbia Boga za cuda zdziałane w Jej życiu i życiu ludu Bożego. Nie jest to jednak sielanka. Miecz boleści zapowiedziany przez Symeona był nieodłączną częścią Jej życia – mówił, zauważając, że cierpienie nie musi przeszkadzać w wielbieniu Boga. Trwanie w uwielbieniu zawiera w sobie także to, co jest bolesne, co stanowi nasz osobisty miecz boleści.
Przypomniał o rocznicy bitwy warszawskiej i zwycięstwie – w którym, prócz kunsztu dowódców wojskowych, znaczenie miało także potężne wstawiennictwo Matki Bożej. Mówił o obecnej sytuacji, kiedy znów doświadczamy grozy metod stosowanych już kiedyś przez Armię Czerwoną, o szansie na autentyczne, w prawdzie, pojednanie z narodem ukraińskim. Zachęcał do wierności „korzeniom” i pielęgnowania pielgrzymowania – bo pewne treści zapisują się w sercu człowieka szczególnie mocno, gdy nie dojemy, nie dośpimy, upocimy się i utrudzimy.
Pielgrzymi tradycyjnie odtańczyli przed sanktuarium „belgijkę”. Pod koniec Mszy św. odbyło się błogosławieństwo bukietów – z ogrodowymi i polnymi kwiatami, jabłuszkami, zbożami, a nawet… selerem.