Podczas konferencji prasowej 16 sierpnia wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski uspokajał, że parametry dotyczące skażenia Odry są coraz bardziej optymistyczne, choć uczulał, że wciąż nie znamy przyczyny.
Niestety, wciąż największy kłopot jest z ustaleniem przyczyny katastrofy ekologicznej.
- To wydaje się największe wyzwanie. Coraz więcej osób mówi o przyczynach naturalnych. Być może mamy do czynienia z kumulacją kilku czynników. Minister Anna Moskwa przedstawiała trzy różne hipotezy: toksyczną, te związaną ze zjawiskiem naturalnym oraz hybrydową, czyli połączenie pierwszego i drugiego - mówi Jarosław Obremski.
Poinformował o pewnej nieciągłości czasowej i przestrzennej katastrofy, która daje do myślenia.
- Jeżeli mamy śnięte ryby w Oławie, a potem w Głogowie, to powinniśmy je także zauważyć w Malczycach, a takiego zjawiska tam nie było. Od 5 sierpnia notujemy codziennie lekką poprawę parametrów fizykochemicznych, jednak zachowujemy ostrożność, gdyż wciąż nie znamy przyczyn - tłumaczy wojewoda.
Przyznał, że gorsza sytuacja niż w przypadku Odry panuje w fosie miejskiej i w jeziorze Bajkał pod Wrocławiem, gdzie stężenie tlenu rośnie mimo wzrostu temperatury. Te zbiorniki będą zatem szczególnie monitorowane.
Na Dolnym Śląsku odłowiono ok. 7 ton śniętych ryb. Straż pożarna podała, że w skali kraju katastrofa w Odrze pochłonęła już ok. 100 ton śniętych ryb.
- W województwie lubuskim i kolejnych regionach dorzecza Odry skala okazała się dużo większa. U nas odławianie padniętych ryb następowało bardzo szybko. Próbki do badań były wykonywane ponad normatywnie w stosunku do możliwości laboratoryjnych. Pamiętajmy, że mamy kłopot ze stwierdzeniem przyczyny i to powoduje duży problem. Dobry proces naprawczy musi być poprzedzony dobrą diagnozą - uważa Obremski.
Podczas konferencji dr Jan Zięba z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej Wrocławiu zapewnił, że woda pitna zarówno przed zdarzeniem śnięcia ryb, jak i teraz nie przekroczyła parametrów dopuszczalnych do spożycia i jest bezpieczna.