Parafia św. Augustyna we Wrocławiu obchodziła 28 sierpnia swój odpust. W homilii o. Michał Draus nie tylko przypomniał postać patrona, ale pokazał na przykładzie jego historii życia, jak zbliżyć się do Boga.
Kapucyńska parafia przez całą niedzielę świętowała. Zaczęło się od... meczu piłkarskiego. Czytaj więcej tutaj:
Kulminacją obchodów odpustowych była Eucharystia, której przewodniczył o. Michał Draus OFMCap. Przypomniał on wiernym postać św. Augustyna, jednego z największych ojców w historii Kościoła zachodniego.
Co Augustyn może powiedzieć człowiekowi z XXI wieku? Sądząc po tym, jak popularne są jego teksty, szczególnie "Wyznania", wydaje się, że ma sporo do przekazania nie tylko filozofom, ale też przeciętnemu człowiekowi.
- Dzisiaj byśmy go zakwalifikowali jako DDD - dorosłe dziecko z rodziny dysfunkcyjnej, czyli toksycznej. Na zewnątrz rodzina wygląda zupełnie normalnie. Ojciec i matka żyją w legalnym związku, ale nie mają głębokiej relacji. Często ojciec jest nieobecny. Patrycjuszowi - ojcu Augustyna - zależało na karierze, na sławie. Nie troszczył się o wychowanie religijne syna, bo sam nie był religijny. Przyjął chrzest na łożu śmierci - opowiadał w homilii o. Michał Draus.
Mówił także o matce Augustyna. Monika była pobożna i religijna. Zapisała syna do katechumenatu. Zależało jej na jego wierze. Augustyn w wieku 17 lat posłany został na studia do Kartaginy. Jak stwierdził kaznodzieja - to, co robił tam, dzisiaj robi większość studentów. Wyjeżdżają oni ze środowisk konserwatywnych, czują powiew wolności, nie muszą słuchać rodziców, nie muszą chodzić do kościoła. Augustyn też tego nie musiał robić.
- W Kartaginie nie musiał się martwić, że ktoś mu coś każe, więc zaczął korzystać z uroków życia. Żył rozwiąźle, spotykał się z mnóstwem kobiet. W końcu związał się z jedną kobietą. Po 2 latach urodził im się syn. Żyli w konkubinacie, poza wiarą. To bolało matkę. W dodatku Augustyn dołączył do sekty manichejczyków. Wybrał sobie takiego bożka, jaki mu pasował - mówi o. Draus.
Augustyn wychowywał się w kulturze łacińskiej, nie znał dobrze Biblii. Był zafascynowany starożytnością, filozofami, retorami, chciał robić karierę. Teksty Cycerona, porównując z kiepsko przetłumaczoną Ewangelią, wypadały lepiej.
- Ma plan, żeby być nauczycielem, mistrzem, którego będą podziwiać. Szuka po swojemu, a obok niego stoi wciąż matka. Trudno jej było zaakceptować konkubinat, ale kiedy związał się z manichejczykami, zamknęła drzwi domu przed nim. Współcześnie czasami rodzice nie akceptują wyborów dzieci. Mówią: nie przyjeżdżaj do mnie z tym mężczyzną czy z tą kobietą. Ale tutaj Bóg interweniuje. W życie Augustyna wpisują się wędrówki ludów. Wandale niszczą Rzym. On zastanawia się, jak taka wielka cywilizacja może być niszczona przez wandali - opowiadał kaznodzieja.
Monika ma sen, po którym zmienia swoje nastawienie. Otwiera dom dla syna i jego kobiety, mieszka z nimi, ale nie przestaje się modlić. Uwalnia go, pozwala mu szukać samemu drogi do Boga. Augustyn wciąż realizuje swój plan zostania retorem, mówcą. Wtedy to był odpowiednik celebryty. Sława i duże pieniądze.
Augustyn wyjeżdża do Mediolanu, gdzie spotyka się z Ambrożym. Słucha jego kazań, żeby się nauczyć retoryki. Jednocześnie zmienia swojego nastawienie do słowa Bożego. Ambroży dał mu klucz do Pisma Świętego.
- Wówczas powoli Augustyn zaczyna się zmieniać, nie gwałtownie. Chce się nawrócić, ale modli się do Boga: nawróć mnie, ale jeszcze nie teraz. Mówi w "Wyznaniach" o swoich walkach. Najpierw oddala konkubinę, chce zawrzeć legalne małżeństwo. Nie jest w stanie wytrzymać w czystości, zamieszkuje ponownie z inną kobietą. Jest mu bardzo trudno. Aż przychodzi moment kluczowy, kiedy rozmyśla nad problemami dobra i zła, czemu zło zwycięża, czy Bóg jest przerażający - mówił o. Michał.
W końcu przyjmuje chrzest z rąk św. Ambrożego i nawraca się. Monika dożyła nawrócenia syna, ale nie widziała, co się potem z nim stało - że został biskupem i wpłynął na tak wielu ludzi. Augustyn jako biskup umiera w oblężonej przez Wandalów Hipponie. W centrum jego nawrócenia są słowa "tolle et lege" - "weź to i czytaj".
- Trzeba sobie zdać sprawę ze swojej sytuacji i możliwości. Bez Boga, wsparcia wspólnoty i Kościoła jestem w stanie wybierać tylko Boga na mój obraz. Takiego, który będzie mi pasował. Kiedy patrzymy na życie nasze i naszych dzieci, czytajmy Pismo Święte, które mówi, że Bóg jest miłością. I Jemu bardziej zależy na naszym życiu niż nam samym. On posyła różnych ludzi i różne doświadczenia, żeby ratować nas i naszych bliskich. Jemu naprawdę zależy. W tym wszystkim warto robić jedną rzecz - weź i czytaj. Słowo Boże zmienia życie człowieka. Powoli, nie od razu - stwierdził o. Draus.
Po Mszy świętej odbył się festyn z okazji odpustu.