- Jesteśmy przekonani, że Pan Bóg chciał, abyśmy się poznali - mówi Monika Zatorska-Kim, która wyszła za Koreańczyka. Patrząc na historię ich relacji, łatwo dostrzec tu palec Boży.
Zainteresowanie Koreą zaczęło się u 26-letniej Moniki od muzyki. Poznała ją dzięki przyjaciółce. Szybko zaciekawiła ją także obca kultura. Dwa tygodnie od przesłuchania pierwszej piosenki nauczyła się alfabetu koreańskiego. A jeszcze większego dynamizmu sytuacji nadały Światowe Dni Młodzieży.
Kilka miesięcy po odkryciu fascynacji Koreą do parafii Moniki na wrocławskiej Klecinie na Światowe Dni Młodzieży, ze wszystkich możliwych narodów przyjechali właśnie Koreańczycy.
– Myślę, że to wola Boża. Nasza rodzina już była zapisana do przyjmowania pielgrzymów. Z siostrą, którą również wkręciłam w koreańską pasję, zgłosiłyśmy się jako wolontariuszki do pomocy przy ŚDM w diecezjach. To było niesamowite przeżycie. Zawiązały się wspaniale relacje. Przybysze uczyli nas koreańskiego. Gdy wyjeżdżali, zaprosili nas do siebie – wspomina wrocławianka.
Jej siostra właśnie wylatuje na rok na wymianę studencką do Pusan, skąd pochodzą Koreańczycy, którymi się opiekowała przed laty we Wrocławiu.
– Po ŚDM poczułam, że muszę jak najszybciej polecieć do Korei. Zmieniłam pracę na bardziej elastyczną, studiowałam. Od godziny 7 do 15 byłam na uczelni, a potem pracowałam do 21, ale zarobiłam na bilety – mówi wrocławianka.
Rok po ŚDM stanęła z siostrą na koreańskiej ziemi. Przeżyły wspaniałą przygodę. Monika zaczęła się interesować wymianą studencką i stażem ponad 8 tys. km od domu rodzinnego. Chciała szybko podszkolić swój koreański. Przez aplikację do wymiany językowej poznała przyszłego męża.
– JuHyun przebywał dopiero 2 tygodnie w Polsce. Wtedy absolutnie nie byłam zainteresowana wchodzeniem w związek. Realizowałam już dwa kierunki studiów, pisałam pracę inżynierską. Miałam co robić – opowiada M. Zatorska-Kim.
Przy pierwszym spotkaniu na żywo JuHyun Kim zrobił na Polce duże wrażenie. Był otwarty, respektujący kulturę innych. Wkrótce coś zaiskrzyło. – Byłam wciąż bardzo ostrożna i zachowawcza, ale uczucie powoli się rodziło. Po pół roku związku poprosił mnie o rękę. I niecałe dwa lata później wzięliśmy ślub – uśmiecha się Monika.
JuHyun jest w Polsce od czterech lat. Monika w Korei była trzy razy: zanim poznałam swojego męża i dwukrotnie z nim. Raz jako narzeczona i drugi jako żona. Została przyjęta bardzo ciepło i życzliwie przez swoich teściów. Podobnie jak JuHyun w Polsce. Nie zabrakło zabawnych sytuacji.
– W Korei, z szacunku do osób starszych, zwłaszcza w chwili poznania przyszłych teściów, nie patrzy się w oczy. U nas jest zupełnie odwrotnie. Powiedziałam zatem JuHyunowi, że nie powinien odwracać wzroku przy rozmowie, bo to będzie uznane za niegrzeczne, więc on bardzo się zmuszał, a i tak moi rodzice po spotkaniu stwierdzili, że gdzieś tam błądził wzrokiem. Chyba jest niepewny. Mama i tata bardzo go polubili – śmiała się Monika.
Koreańczyk bardzo chciał wykonać przed rodzicami swojej ukochanej tradycyjny głęboki pokłon. To najwyższa forma szacunku w Korei. Poprosił ich zatem, żeby siedli na kanapie. Mama była trochę zdziwiona.
– JuHyun się tak stresował, że cały czas się nerwowo śmiał. W dodatku poprosił mnie, żebyśmy to zrobili razem. Ja byłam z kolei śmiertelnie poważna. Moi rodzice wspominają, że całość wyglądała dość komicznie – opisuje wrocławianka.
Oboje zgodnie przyznają, że połączyła ich wiara w Boga i w miłość międzyludzka, która istnieje i jest w stanie pokonać największe bariery. – Mamy silne przekonanie, że Pan Bóg chciał, byśmy się poznali. Mąż pochodzi z niewierzącej rodziny, ale został chrześcijaninem, gdy był w wojsku. Później znowu przestał praktykować wiarę, ale wrócił do niej po tym, jak się poznaliśmy. Ponownie przystępuje do sakramentów – oświadcza M. Zatorska-Kim.
Od roku małżonkowie formują się w kręgu rodzin dla par międzynarodowych. Nie ukrywają, że bardzo długo tematy związane z wiarą były dla nich punktem zapalnym.
– Toczyliśmy czasem spory. JuHyun pochodzi z zupełnie innej kultury. Dla niego nie wszystko jest takie oczywiste, bo dorastał w kompletnie innym świecie. Inaczej postrzega potrzebę praktykowania wiary, ale powoli to się układa – stwierdza Monika.
– Lubimy się razem modlić. Bóg nas do siebie zbliża i odkrywa przed nami ważne sprawy. Dużo się o sobie dowiadujemy podczas wspólnej modlitwy – podsumowuje 30-letni JuHyun.