Abp Józef Kupny przewodniczył Mszy Świętej w piątkowy wieczór w bazylice jasnogórskiej. Modlitwa była kulminacją 23. Pielgrzymki Duchowieństwa i Archidiecezji Wrocławskiej na Jasną Górę.
Tegoroczne czuwanie odbyło się 16 września. Rozpoczęła je Droga Krzyżowa na wałach. O godzinie 18.30 pod przewodnictwem abp. Józefa Kupnego w bazylice jasnogórskiej została odprawiona Msza św. Koncelebrował ją bp Jacek Kiciński CMF oraz duchowieństwo archidiecezji wrocławskiej. Podczas Eucharystii odnowiony został akt zawierzenia archidiecezji wrocławskiej Matce Bożej Częstochowskiej.
- Spotykamy się, by na nowo przeżyć fakt, że jesteśmy rodziną dzieci Bożych. Spotykamy się w tym świętym miejscu, od wieków umiłowanym przez Maryję, by za Jej pośrednictwem prosić o potrzebne nam łaski i błogosławieństwo Jej boskiego Syna - mówił w homilii abp Józef Kupny.
Jak co roku wierni usłyszeli w Ewangelii o cudzie na weselu w Kanie Galilejskiej. Kiedy św. Jan pisał swoją Ewangelię, znał już teksty Ewangelii synoptycznych napisanych przez Mateusza, Marka i Łukasza. Nic dziwnego, że starał się je uzupełnić o treści, które tam się nie znalazły, a które w jego przekonaniu były istotne w pogłębieniu wiary w boskie posłannictwo Jezusa.
Do wydarzeń, które opisał tylko św. Jan, należy zaliczyć pierwszy cud dokonany przez Chrystusa - w Kanie Galilejskiej. Cytowanie dialogu pomiędzy Maryją a Jezusem wskazuje, że św. Jan był bezpośrednim świadkiem wydarzenia.
- Wesele odbywało się w domu pana młodego lub jego ojca, a na uroczystości zapraszano krewnych i bliskich przyjaciół. W tej grupie znalazł się Jezus, Maryja i uczniowie Jezusa. Uroczystości weselne trwały 7 dni. Zabrakło wina. Widząc zmartwienie gospodarzy, Matka Boża poprosiła o pomoc swego Syna. Ona nie prosiła o uczynienie cudu, lecz podzieliła się swoją troską o dobre imię gospodarzy. Pewnie sama nie wiedziała, o co może poprosić, ale była pewna, że On znajdzie sposób zaradzenia kompromitacji państwa młodych i gospodarzy wesela - opowiadał metropolita wrocławski.
Jezus wysłuchał prośby i dokonał coś, czego nikt się nie spodziewał. W sposób nie do wyobrażenia przemienił wodę w wino. To nie tylko pierwszy cud uczyniony przez Jezusa.
- Chcę to mocno wyakcentować - to był pierwszy przykład szczególnej siły, modlitwy i orędownictwa Bogarodzicy za znajdujących się w potrzebie ludzi. Maryja znała swego Syna. Wiedziała, jak wielkie jest Jego miłosierdzie wobec ludzi. A Chrystus objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. Celem cudu było utwierdzenie przez Jezusa płytkiej jeszcze wiary Jego uczniów - wyjaśniał pasterz Kościoła wrocławskiego.
Wierni przyjechali do Matki ze swoimi problemami i prośbami. Przeczytany fragment był umocnieniem w nadziei i wierze w skuteczność orędownictwa Maryi. O skuteczności mówi historia, mury i wota na Jasnej Górze. Wszystko, co otaczało tam pielgrzymów, potwierdza skuteczność wstawiennictwa Matki Najświętszej.
- Tu zawsze działy się cuda. Maryi nie trzeba podpowiadać, w jaki sposób ma nam pomóc. Ona przedstawia prośby Synowi, a On wie, jak nam pomóc. Dlatego powiedz dzisiaj Matce, co cię boli, w czym sobie nie radzisz, a za Jej wstawiennictwem Jezus znajdzie rozwiązanie. Może taki sposób, którego do końca nie zrozumiesz. Tak jak gospodarz wesela, któremu starosta powiedział, że zachował dobre wino aż do tej pory - nauczał abp Kupny.
Czasami Jezus tak pomaga, jak się nie spodziewamy. Nie podpowiadajmy zatem Chrystusowi, co ma zrobić, jak ma zrobić. Nie traktujmy Go jak kogoś, kto wykonuje nasze polecenia.
- Powiedz Matce, czym się martwisz, z jakiego powodu boli cię serce. A Ona poprosi Syna o pomoc. Cuda, jakie się tu dokonują, dotyczą najpierw naszych serc i ducha. Gdyby potrafiły mówić konfesjonały, wiele mogłyby nam opowiedzieć o uzdrowieniach dokonanych w sakramencie pokuty. To najistotniejsze cuda, bo pozwalają wejść na drogę prowadzącą do zbawienia - mówił metropolita wrocławski.
Jezus każdemu człowiekowi wysłużył zbawienie i dla każdego przygotował miejsce w niebie. Niestety nasze grzechy oddzielają nas od Bożej miłości i w ciemności grzechu nie jesteśmy w stanie o własnych siłach wejść na drogę światłości. Nie potrafimy przebaczyć, zrezygnować z zemsty, podać bliźnim rękę, uwolnić się od nałogów, od czynienia zła. Dochodzi w końcu do takiej granicy, że potrzeba cudu, by od zła się uwolnić. Potrafimy latami nie odzywać się do kogoś, nosić urazy w sercu, czekać, aż komuś zdarzy się coś złego, żeby odczuć satysfakcję. I wtedy potrzeba cudu, żeby zejść z drogi zła i się nawrócić.
- Te cuda wewnętrzne za wstawiennictwem Matki Jasnogórskiej każdego dnia się dokonują. Są ważne, bo otwierają drogę wiecznego zbawienia. Ale zaraz potem dzieją się cuda podobne do tego z Kany Galilejskiej. Nie jest tak, że ziemskie potrzeby są Jezusowi i Maryi obojętne. Te cuda także się dzieją. To wszystko sprawia szczególna siła modlitwy i orędownictwa Bogurodzicy za znajdujących się w potrzebie ludzi - oświadczył abp Kupny.
I zwrócił się do pielgrzymów:
- Godne pochwały jest wasze pielgrzymowanie. Dziękuję, że przyszliście do Matki, że o wszystkim Jej mówicie, że przedstawiacie Jej swoje bóle. Nie lękajmy się prosić Maryję o pomoc we wszystkich naszych potrzebach i potrzebach naszych bliskich, o łaskę nawrócenia, zgody, łaskę powrotu do zdrowia. Nie zapominajmy o tym, by dziękować. Każdy dzień naszego życia naznaczony jest Jej opieką i Bożym błogosławieństwem - tłumaczył kaznodzieja.
Nawet kiedy w naszym życiu się układa, kiedy jest zwyczajnie, nie oznacza to, że Maryja i Jej Syn są daleko. Zawsze są gotowi, by pomagać. Podobnie jak na uczcie weselnej, gdzie wielu gości nie miało nawet świadomości Ich obecności. Nie zauważyli cudu, który się wydarzył. Ale Maryja się wstawiła, prosiła, a Jezus uczynił cud.
- Te wszystkie wasze prośby, podziękowania złożę na patenie w czasie ofiarowania razem z białą hostią, która stanie się Ciałem Chrystusa. I proszę o widzialne i niewidzialne owoce spotkania z Jezusem Eucharystycznym oraz Jego i naszą Matką. Amen - zakończył homilię metropolita wrocławski.