Do 16 listopada w kościele pw. św. Michała Archanioła przy ul. B. Prusa we Wrocławiu oglądać można wystawę "Ciemno płonie. Fotografie Laury Makabresku (Kamili Kansy) inspirowane duchowością Edyty Stein - św. Teresy Benedykty od Krzyża".
Podczas wernisażu Kamila Kansa wyjaśniała, że fotografie są owocem zainteresowania karmelitańską duchowością; zainteresowania, które zaowocowało w życiu jej i jej męża decyzją o wstąpieniu do świeckiej gałęzi Zakonu Karmelitańskiego. Szukając opracowań do dzieł św. Jana od Krzyża, natrafiła na „Wiedzę Krzyża” Edyty Stein – i to fragmenty tej pracy patronki Europy znaleźć można pod fotografiami.
Zdjęcia:
– Mam wrażenie, że w sposób zupełnie naturalny symbolika karmelitańska, zwłaszcza symbolika płomienia, światła, brzasku, ale też ciemności, krzyża, stała się językiem moich zdjęć – mówiła, tłumacząc że postać kobiety widocznej na fotografiach nie jest prostą ilustracją postaci Edyty Stein. – Myślę, że można w niej dostrzec duszę każdego człowieka, która tęskni za Bogiem, pragnie spotkania z Nim i zostaje zdobyta przez Jezusa Chrystusa – stwierdziła.
Ks. Bolesław Kaźmierczak SDB, proboszcz salezjańskiej parafii pw. św. Michała Archanioła, przypomniał o związkach Edyty z kościołem na wrocławskim Ołbinie. Do obejrzenia wystawy zachęcali przedstawiciele Fundacji Maria i Marta (głównego organizatora wydarzenia) oraz Centrum Historii Zajezdnia. Wernisaż połączony był z recytacją tekstów E. Stein przez Agnieszkę Paluch oraz występem Kulisiewicz Duo.
Podczas Mszy św. poprzedzającej wernisaż ks. Michał Piechota SDB zwrócił uwagę na postaci Abrahama, a także proroka Jonasza, pojawiające się w czytaniach mszalnych.
Dostrzegł w Edycie córkę Abrahama, która „została odnaleziona przez Pana w ciemności tego świata, może w ciemności jej życia, na pewno w ciemności przemocy, wojny, nienawiści” i „podniesiona wysoko, w szczerym zdumieniu, gdy Pan spojrzał na swoją córkę, i tak, jak Abraham, zawiedziona ku wieczności przez samego Boga”.
– Jest dla nas znakiem – takim, jakim był Jonasz dla mieszkańców Niniwy – mówił. – Tak jak Jonasz we wnętrznościach ryby, w ciemnościach, gdy uciekał przed Bogiem i tam Boga ostatecznie odnalazł, tak samo Edyta, kiedy zagłębiała się w ciemności swojej duszy, swoich wahań, kiedy wchodziła w swoją wewnętrzną ciemną komnatę własnego serca, tam doświadczyła jasności pośród ciemności – jasności w postaci daru wiary. Ta córka Abrahama ten dar wiary w Boga w sobie odnalazła.
Podkreślił, że dzieliła się tym darem wiary z innymi. – Była Jonaszem – dodał – który szedł przez Niniwę czasów przedwojennych, Niniwę rodzącego się nazizmu, obozu, i idzie przez Niniwę naszych czasów. Czy my tego Jonasza, któremu na imię Edyta, zechcemy posłuchać?
Podkreślił, że pokonała tak trudną drogę, wypełniła zadanie, bo „została zraniona ogniem miłości” objawiającej się na Krzyżu, ogniem miłości Chrystusa. Jego Krew stała się dla niej życiodajną siłą. Pomogła wypełnić pragnienie odnalezienia prawdy i pragnienie bycia wolną.
– My dzisiaj, Niniwici XXI wieku, jesteśmy wezwani do tego, byśmy zobaczyli w Edycie tą, która w Chrystusie odnalazła siłę do świadczenie o prawdzie – mówił, dodając że często wobec Chrystusa, Jego krzyża bywamy tylko widzami stojącymi z daleka. Nie ma w nas odwagi, by bronić prawdy, i stajemy się współwinni tego, że prawda ginie.