Mówił o tym prof. Marek Czachorowski na wykładzie w Instytucie Duchowości Karmel we Wrocławiu. Zwrócił uwagę na fakt, że chrześcijaństwo błyskawicznie zaczęło się rozwijać w cywilizacji grecko-rzymskiej, która odkryła ludzki rozum. Gaśnie ono tam, gdzie się od rozumu odchodzi.
Prof. Marek Czachorowski – filozof, etyk, znawca myśli etycznej Jana Pawła II – rozpoczął w Instytucie Duchowości Karmel wykłady poświęcone zagadnieniu sumienia.
– W encyklice "Fides et ratio" Jan Paweł II wołał, że dla ratowania chrześcijaństwa trzeba odbudować zaufanie dla ludzkiego rozumu – mówił. – Papież twierdził, że jeśli tego nie uczynimy, przemienimy chrześcijaństwo w kolejną mitologię. Wyróżnikiem chrześcijaństwa jest to, że to religia szacunku dla ludzkiego rozumu.
Wyjaśniał, że chodziło Janowi Pawłowi II zwłaszcza o rozum praktyczny, czyli sumienie, choć dziś zazwyczaj rozum wiąże się tylko np. z zajmowaniem się matematyką czy technicznymi osiągnięciami, a nie z sumieniem. – Rozum ma zdolność odczytywania powszechnej prawdy o dobru, tymczasem dziś brakuje nam zaufania do tej jego możliwości. Traktujemy życie moralne jak dziedzinę irracjonalnych nakazów. Patrzymy na Boga jak na kapryśne bóstwo, które raz daje nakazy takie, raz inne.
Prof. Czachorowski podkreślał, że sumienie to głos Boga, ale docierający do nas nie niczym przez jakiś głośnik, tylko poprzez rozum, dany nam przez Niego. Sumienie jest głosem naszego rozumu. Irracjonalizacja życia moralnego to zagrożenie dla sumienia.
Zwrócił uwagę, że jednym ze źródeł takiej irracjonalizacji jest moralna słabość, rozwinięte wady moralne, co wpływa na swoiste samooślepienie, paraliż sumienia, który psychologia nazywa resentymentem.
Tłumaczył, że wada moralna to sprawność w powtarzaniu czynu moralnie złego – sprawność, którą nabywa się przez powtarzanie. O ile na początku zły czyn rodzi w człowieku wstyd, dyskomfort psychiczny, o tyle w miarę powtarzania go stać się może dla danej osoby czymś normalnym, a nawet powodem do chluby. Ma to ogromny wpływ na dysfunkcję, paraliż sumienia.
– Pierwsza, główna wada to próżność, robienie wszystkiego na pokaz, szukanie uznania w sposób nierozumny – stwierdził profesor, zwracając uwagę, że może istnieć również takie bezrozumne dążenie do samouznania. Nie ma za to nic złego w rozumnym szukaniu uznania, np. potwierdzenia słuszności swojej drogi u kogoś, kto jest w jakiejś dziedzinie znawcą.
Wśród zagrożeń dla ludzkiego sumienia wymienił także fideizację życia moralnego, jego socjologizację czy medykalizację. Wspomniał o trzech odmianach wspomnianego resentymentu. W pierwszej człowiek jeszcze rozumie, co jest dobre a co złe, ale lekceważy, bagatelizuje jakieś dobro czy zło. Uznaje na przykład, że palenie papierosów nie jest co prawda zbyt chwalebnym czynem, ale stwierdza, że nie jest to jeszcze najgorsze przestępstwo i postanawia odłożyć na później zerwanie z nałogiem, który jakoś ogranicza jego wolność.
Poważniejszą formą resentymentu jest odwrócenie granicy między dobrem a złem. Przykłady? Aborcję uznaje się za coś dobrego, a niezabicie dziecka, np. chorego, za zło. Naziści jeszcze przed wojną zaczęli uśmiercać ludzi chorych – i wiele osób uznawało to za dobro.
Trzecia forma wspomnianego resentymentu to zakwestionowanie w ogóle istnienia dobra i zła moralnego, czego przykładem jest szerzący się dziś subiektywizm etyczny, zgodnie z którym dobro i zło moralne to tylko produkty naszej świadomości czy rezultat pewnej umowy społecznej. Profesor zwrócił uwagę, że pierwszy "wykład etyk"” w podobnym stylu wygłoszony został przez kusiciela pod drzewem poznania dobra i zła.
– Trzeba nam dziś powrócić do zaufania dla ludzkiego rozumu – nawoływał, przypominając, że Jezus za cel swojej misji uznał danie świadectwa prawdzie.
Instytut Duchowości Karmel działa przy klasztorze karmelitów bosych przy ul. Ołbińskiej we Wrocławiu. Oficjalna inauguracja roku akademickiego odbędzie się w niedzielę 23 października o 13.00.