"Synod - impuls do nawrócenia" - to tytuł wykładu, jaki wygłosił w parafii pw. NMP Bolesnej we Wrocławiu-Strachocinie prof. Aleksander Bańka z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, lider Centrum Duchowości Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Katowickiej, delegat polskiego Kościoła na otwarcie synodu w Rzymie.
Na wstępie prelegent odniósł się do istniejących obaw, że synod, do którego zaprasza Kościół papież Franciszek, to próba wdrożenia do Kościoła powszechnego tego, co dzieje się w Kościele niemieckim – tamtejszej Drogi Synodalnej.
– Nie jest to prawdą – podkreślał, zwracając uwagę na fakt, że „niemiecka droga” nie ma statusu synodu; żadne dokumenty tam wprowadzane nie mają mocy wiążącej ani dla Kościoła niemieckiego, ani dla Watykanu.
Przypomniał papieskie komentarze wobec niemieckiej Drogi Synodalnej. Franciszek przypominał m.in., że synod to nie parlament, synod to rozeznawanie a nie przegłosowywanie. W autentycznym synodzie papież chce słuchać członków Kościoła, po to, by mieć materiał do rozeznania, natomiast nie ma mowy o demokratycznym głosowaniu. Franciszek wzywał katolików niemieckich, by zajęli się raczej ewangelizacją, a nie kwestią władzy w Kościele. Zauważył, że Niemcy mają już dobrze działający Kościół protestancki, nie potrzeba im kolejnego…
– Niemiecka Droga Synodalna to nie jest wizja synodu, którą papież akceptuje; to rodzaj karykatury synodu – mówił prelegent. Wyjaśniał, że synod do którego jesteśmy przez Franciszka zapraszani, ma swoje korzenie w pierwotnym Kościele. Ponownie ożywił tę ideę Paweł VI, który na zakończenie Soboru Watykańskiego II ustanowił Synod Biskupów – na poziomie Kościoła powszechnego, nie tylko w diecezjach.
Prof. Bańka wyjaśniał, że w pierwszych wspólnotach chrześcijańskich co jakiś czas prezbiterzy, ale także niektórzy ludzie świeccy, gromadzili się wraz ze swoim biskupem. Pomagało mu to rozeznawać lepiej różne kwestie związane z liturgią, duszpasterstwem, doktryną, dyscypliną Kościoła. – Przez pierwsze tysiąclecie Kościół „stał synodem”. Św. Jan Chryzostom mówił, że „Kościół” i „synod” to synonimy – stwierdził.
Spotkanie przy ul. Tatarakowej we Wrocławiu. Agata Combik /Foto GośćPodkreślił, że punktem odniesienia była pierwotnie w Kościele tożsamość chrzcielna, a nie to, czy jest się osobą świecką czy prezbiterem. Pierwotny obraz Kościoła to obraz ciała w wielości członków. Hierarchiczność zawsze była i jest w Kościele obecna, ale jednak kluczowe znaczenie miał fakt bycia ochrzczonym. Z czasem na skutek różnych procesów zaczęło następować sklejanie się struktur władzy świeckiej i kościelnej, na sposób rozumienia Kościoła zaczął wpływać ustrój feudalny. Kluczowy stał się podział na hierarchię i laikat, dzierżących władzę i jej podlegających, na „owce” – których potrzeby religijne powinny być zaspokajane, ale które nie mają głosu – oraz na pasterzy.
– „Superhierarchiczna” wizja Kościoła nie jest biblijna, patrystyczna. Doszliśmy do momentu, gdy ona nie działa. Czas powrócić do źródeł – mówił A. Bańka, wskazując na to, że proces ten już się dzieje, ale wciąż nie wszędzie: są parafie, gdzie ludzie nie rozmawiają z proboszczem, nie rozmawiają ze sobą, pozostają nie wysłuchani, nikt nie pyta ich o zdanie, nie zaprasza do włączenia się w budowę wspólnoty. Tymczasem tam, gdzie się Lud Boży gromadzi, gdzie dochodzi do rozmowy, słuchania się, dzielenia, tam można doświadczyć „sensus fidei”, „zmysłu wiary”, który wiąże się ze szczególnym działaniem Ducha Świętego.
– Papież Franciszek chce, by synodalność stała się stylem Kościoła... Wyjaśniając, czym synodalność jest, wymienia: słuchanie, spotkanie, dialog, uważność, bliskość, czułość, relacje – tłumaczył mówca.
Zauważył, że w Kościele mamy wciąż deficyt rozmowy, dialogu. Trudno nam zrozumieć, że wspólnota kościelna nie była i nigdy nie będzie monolitem. W jej ramach jest czymś naturalnym wielość poglądów wobec wielu spraw – przy czym czymś innym jest wierność doktrynie, a czym innym możliwa rozmaitość rozwiązań duszpasterskich, różnice wynikające z wielości kultur, itd. Łatwo uznajemy za „heretyka” kogoś, kto w czymkolwiek różni się od nas. Nie dopuszczamy rozmowy z osobą o innych poglądach.
Wyjaśniał, że w procesie synodalnym nie najważniejsze było przekazanie do kurii odpowiednich dokumentów, wypełnionych ankiet, itd., ale kluczowe były spotkania, rozmowy, poznawanie się, dzielenie się w małych grupach. Czymś naturalnym powinno być kontynuowanie tego stylu bycia ze sobą.
Podczas spotkania w strachocińskiej parafii podniesiono temat rozmów, dialogu z osobami żyjącymi z dala od Kościoła, osób, których styl życia trudno pogodzić z wymogami wiary, z Ewangelią. – To wyzwanie stojące przed Kościołem, jak zachowując wierność doktrynie znaleźć miejsce dla takich osób – mówił A. Bańka. – Należy słuchać ludzi nie po to, by „uśrednić” dwa stanowiska. Chodzi o postawę: ja słucham ciebie z szacunku do ciebie, ty podobnie słuchasz mnie. Nawet jeśli ty pozostajesz przy swoim, ja przy swoim, możemy się szanować, nie traktować jak wrogowie. Czasem: Nie akceptuję twojego stylu życia, ale szanuję cię jako osobę i chcę się z tobą spotkać.