Jedne opatrzone są napisem "NN", na innych widnieją imiona i nazwiska, lecz o pochowanych tam ludziach, na przykład mieszkańcach ulicy, nie pamiętają najbliżsi. Takie groby rozsiane są po naszych cmentarzach. S. Edyta Kasjan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej co roku przypomina o tych, co odchodzą niezauważani.
W Stowarzyszeniu „Misja Dworcowa” im. ks. Jana Schneidera siostra na co dzień zajmuje się wspieraniem kobiet w kryzysie. Zaangażowana jest także w streetworking – wychodzi do ludzi, którzy żyją na ulicy, i stara się im towarzyszyć. Pamięta o nich także, gdy odchodzą do wieczności.
Wyjaśnia, że sporo grobów ludzi bezdomnych, a także innych, pochowanych przez MOPS, można znaleźć na cmentarzu przy ul. Kiełczowskiej we Wrocławiu.
– Część z nich znajduje się na polu leżącym na wprost za kaplicą, za porośniętym trawą terenem, inne umiejscowione są na lewo za kaplicą – mówi.
Wśród „ludzi ulicy”, którzy już odeszli, ma sporo znajomych, przyjaciół. – Pamiętam szczególnie pierwszego chłopaka, którego spotkałam na ulicy – opowiada. – Z grupą streetworkerów chodziliśmy po pustostanach, prowadzeni przez pewnego bezdomnego pana. Kiedy coś się poruszyło, myślałam, że to szczur. Okazało się po chwili, że to jednak człowiek – młody mężczyzna w stanie agonalnym. Nie miał już siły mówić, tylko machał ręką. Jedynie w ten sposób mógł prosić o pomoc. Wezwaliśmy pogotowie i dopilnowaliśmy, by się nim zaopiekowano. Dowiedzieliśmy się potem, że ten samej nocy zmarł w szpitalu.
Siostra pamięta, jak wspomniany bezdomny „przewodnik” najpierw na widok chłopaka stwierdził: „Zostawcie go, to narkoman”. – „To co? Narkoman nie człowiek? Jak można tak mówić!” – naskoczyłam wtedy na niego – wspomina. – Później emocje opadły. Powiedziałam mu: „To pan nas zaprowadził do tego mężczyzny. To dzięki panu umarł w warunkach godnych człowieka”.
Nie wszyscy mają możliwość umrzeć otoczeni troską. Pana Mariana na przykład policja odnalazła, gdy jego ciało było już w stanie rozkładu. Zdołano ustalić, kim był, dzięki zdjęciu, które kiedyś podarowała mu s. Edyta. Nie pozostał anonimowy.
Warto rozglądać się, czy gdzieś, tuż obok nas, ktoś nie umiera samotnie. I warto nie mijać obojętnie grobów tonących wśród trawy, z zatartymi napisami lub bez nich. Z szacunku dla człowieka.