Podczas odpustu ku czci Chrystusa Króla u salezjanów na Szczepinie we Wrocławiu bp Maciej Małyga odpowiadał na ważne pytania. Czy królestwo Boże się nie spóźnia? Czy mamy wpływ na nie, żeby przyszło wcześniej lub później? Czy będziemy wiedzieli, że nadchodzi koniec czasów?
Konferencja bp. Macieja Małygi odbyła się w ramach uroczystości odpustowych w parafii pw. Chrystusa Króla. Dwudniowa modlitwa na Szczepinie we Wrocławiu rozpoczęła się od Eucharystii. Wierni modlili się także podczas uwielbienia i adoracji Najświętszego Sakramentu.
Natomiast bp Maciej mówił o tym, co jest sercem nauczania Pana Jezusa, a co tracimy z oczu - o królestwie Bożym. Przypomniał, jakie było pierwsze zdanie Jezusa, kiedy rozpoczynał swoją działalność: „Bliskie jest królestwo Boże, nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
W tym kontekście biskup zadał trzy interesujące pytania, na które udzielił odpowiedzi.
1. Czy królestwo się nie spóźnia? Przecież Jezus mówi, że jest blisko, że jest między nami, a jak się rozglądniemy dookoła, widzimy, że świat jest mocno dotknięty kłamstwem i przemocą.
2. Czy my w ogóle mamy jakiś wpływ na to, że królestwo przyjdzie wcześniej albo później? Czy możemy tylko czekać...
3. Czy będziemy wiedzieli odrobinę wcześniej, że królestwo już nadchodzi?
- Przyjście królestwa Boga to nie jest powstanie nowego kraju na politycznej mapie świata, z określonym terytorium i granicami. Chodzi o królowanie Boga, panowanie Boga, dokonywanie się Jego woli na ziemi tak, jak dzieje się to w niebie. To rzeczywistość, którą na pewno będzie widać. "Już" i "jeszcze nie" - to dwa kluczowe określenia dla naszej wiary, żeby ta wiara była rozumna. Bo królestwo Boże już nadeszło i jeszcze do końca nie nadeszło. Już, bo gdy Syn Boży stał się człowiekiem, to w Nim i przez Niego wola Boga zaczęła dziać się na ziemi. Królestwo Boże w ten sposób już jest. Sam Jezus mówi o jego obecności. A jeszcze nie, bo jeszcze nie zapanowało w ostatecznym kształcie - tłumaczył bp Maciej Małyga.
Przez ostatnie wieki toczyła się wśród teologów gorąca debata: już czy jeszcze nie. W końcu badacze pogodzili się i doszli do wniosku, że obie odpowiedzi są poprawne.
A czy Bóg się spóźnia? Czy można królestwo Boże przyspieszyć?
- Czy można nazwać spóźnieniem sytuację, gdy zapowiadany gość stoi u drzwi o właściwym czasie, dzwoni i woła, a mimo to mieszkańcy nie otwierają? Może tak jest ze spełnieniem królestwa Bożego. Ewangelia mówi, że Bóg ciągle stoi u drzwi naszego świata i kołacze, aż zostanie mu otworzone. Królestwo czeka, może nie wchodzi, bo powstrzymuje go wola mieszkańców - zastanawiał się bp Małyga.
Niewątpliwie człowiek może zamknąć drzwi Bogu. Mówimy Bogu "nie" w różnych sferach naszego życia i blokujemy dostęp Królestwa do naszego życia. Mamy wolną wolę, a jej nigdy Bóg nie złamał w całej historii zbawienia. A były różne ludzie „nie” aż po ukrzyżowanie Syna Bożego. Ciągle brakuje nam jednoznaczności w przyjęciu Królestwa.
- Wolna wola ma też jakiś wpływ na koniec czasów. "Królestwo Boże jest pośród was" - mówi Jezus. To znaczy, że spełnienie królowania Boga jest w jakiejś części naszą odpowiedzialnością. Data przyjścia Boga nie jest zaplanowana zza biurka. Dzieje świata nie toczą się według scenariusza, odwiecznego planu, ale według wolności Boga oraz jego stworzeń: aniołów i ludzi. To scenariusz pisany na żywo i współtworzony przez wszystkich uczestników tego dramatu. Moc człowieka w przemienianiu tej historii jest nieporównywalna z mocą Boga - wyjaśniał biskup.
Nauczał, że historia świata może być więc skracana lub wydłużana. Bóg może przyspieszyć czas jakichś wydarzeń. Dlatego się modlimy np. o przemianę lub zmianę umysłu zbrodniarzy. Bóg może skrócić czas trwania pewnych wydarzeń. Bóg jest żywym uczestnikiem dziejów świata. Ojciec Święty Jan Paweł II w książce "Pamięć i Tożsamość" pisze o epoce narodowego socjalizmu i komunizmu, której Bóg czas skrócił. Wyznaczył miarę okrucieństwu i w pewnym momencie położył mu kres.
- Czy człowiek może przyspieszyć wydarzenia? Nasze postępowanie pokazuje, że tak. Możemy np. wcześniej zakończyć kłótnie, a są ludzie, którzy mogą swoimi decyzjami zakończyć wojnę. W słowie Bożym znajdujemy wskazówki, że człowiek może przyspieszyć czas ostatniego dnia świata. Szatan zdaje sobie sprawę z ostatecznej bliskości królowania Boga, dlatego rzuca się i gryzie jak bestia. Ten stary buntownik chce odwlec godzinę królestwa. Działa zatem jakaś trzecia siła, która chce powstrzymać czy opóźnić panowanie królestwa Bożego w nas. Doświadczamy tego osobiście, kiedy stajemy przed wyborami - tłumaczy bp Maciej.
Dzieje naszego świata toczą się tylko w jakimś niepozornym spokoju. Człowiek jest targany przez różne siły w górę i w dół. Można z jakąś ostrożnością stwierdzić, że mamy wpływ na to, że królestwo Boże może nadejść szybciej, w jakichś nieznanych dla nas granicach.
Czy będziemy mieli czas się przygotować na nadejście królestwa Niebieskiego? Czy będą jakieś znaki, które poprzedzą paruzję i dadzą nam pewność, że to już jutro albo za 10 dni?
- Takich znaków nie będzie. Będą pewne znaki towarzyszące dniu ostatecznemu i będą pewne wydarzenia, ale one nie pokażą nam dokładnego terminu. To jest ważne, bo jeśli dzisiaj nie jestem gotowy, a czekam na "kiedyś", to mogę zostać zaskoczony, bo ten dzień przyjdzie jak złodziej. Ewangelia nie zostawia wątpliwości, że koniec czasów nadejdzie niespodziewanie. Mówi o tym Pismo Święte w wielu miejscach. A my się nigdy tego nie domyślimy. Póki co Bóg jest cierpliwy i delikatnie puka do naszego świata, ale kiedy wypełni się jakaś miara, przyjdzie - zapowiada wrocławski biskup pomocniczy.
I dodaje, że ludzie w paruzji będą robić to, co zwykle. Wtedy przyjdzie Bóg i wszystkich zaskoczy w prawdzie naszego życia. Nie będzie czasu na to, żeby przechodzić na zwycięską stronę, zmienić barwy. To będzie sprawiedliwe przyjście.
- Z Pisma Świętego możemy wyczytać, czym będą naznaczone czasy ostatnie. Mogą one trwać 10 lat, a nawet 1000 lat. Koniec czasów to zobojętnienie na Boga, nowe religie, wielka przemoc, zwłaszcza wobec ludzi wiary. Jaki Kościół przyjmie Pana, gdy On powróci? Może kwitnący, może zdziesiątkowany, ale na pewno taki, który ma nadzieję - stwierdził bp Małyga.