O oczekiwaniu na ponowne narodziny Chrystusa nie tylko w teorii mówi w Adwencie bp Jacek Kiciński CMF.
Maciej Rajfur: Adwent – czas radosnego oczekiwania na powtórne narodziny Jezusa. Jak można radośnie oczekiwać na co dzień?
Bp Jacek Kiciński CMF: Adwent, przygotowanie do Bożego Narodzenia, to streszczenie całego naszego życia. W ten okres wpisuje się nasza codzienność. Te cztery tygodnie ukazują nam perspektywę wędrówki na drodze wiary. Cztery świece adwentowe symbolizują życie: dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały i jesień życia. W tym momencie warto sobie postawić pytanie: Co jest moim celem? Do czego zmierzam? Czym żyję? Jeśli widzę cel, to angażuję odpowiednie środki. My przebywamy tu na ziemi, ale naszą ojczyzną jest niebo. Adwent przybliża nas do ostatecznego spotkania z Bogiem w wieczności. Człowiek wierzący powinien być radosny, że ten moment się zbliża. Natomiast matką tego okresu jest Maryja. Ona nosi w swoim łonie dziecię Jezus. Kobieta oczekująca narodzin dziecka z jednej strony przejmuje się i troszczy, ale z drugiej żyje radością przyszłej perspektywy po narodzinach. Dlatego Adwent naznaczony jest radością i refleksją na temat naszej kondycji duchowej.
Ten czas wielu kojarzy się z podjęciem postanowień. Co Ojciec Biskup poleca w obszarze duchowości, wzmocnienia wiary?
W tym przypadku podejmuję pozytywną ascezę. Wychodzę do ludzi i odbudowuję więź z Bogiem, z drugim człowiekiem i całym światem. Daję z siebie coś, co może mi pomóc przybliżyć się do Niego. Mogę wejść w tajemnicę Słowa lub w uczynki miłosierdzia. Mogę też najzwyczajniej w świecie być człowiekiem bardziej życzliwym, bardziej pogodnym, np. odświeżyć kontakty. Chodzi o to, żeby Boże Narodzenie dokonywało się każdego dnia. Staram się radośniej patrzeć na to, co daje mi Bóg. Cieszyć się z tego, co mam. A tym, co mam, dzielić się z innymi.
We współczesnym świecie Adwent został zepchnięty na margines. Jest kompletnie niewidoczny. Po uroczystości Wszystkich Świętych komercyjne otoczenie proponuje nam przeskok do świąt Bożego Narodzenia. Na półkach po zniczach zaczynają pojawiać się ozdoby choinkowe. Nie razi to Ojca?
Ta przestrzeń rzeczywiście dotyka każdego z nas. Zagubiliśmy tajemnicę oczekiwania. Ona polega na duchowym przygotowaniu się. Dzisiaj postawa czekania wydaje się niepopularna. Nie kształtuje się cnoty cierpliwości. Pięknie powiedział papież Benedykt XVI, że czas jest Bożym wysłannikiem. Jeśli obchodzę czas przygotowania i właściwie go wykorzystam, wówczas spotkanie dobrze zaowocuje. Dzisiaj często w różnych obszarach nie ma tego przygotowania. Spójrzmy choćby na relacje międzyludzkie – dobrze przeżyte narzeczeństwo owocuje w momencie zawarcia sakramentu małżeństwa, staje się ucztą duchową. Bez etapów pośrednich – kiedy przeskakujemy do czegoś nagle – szybko przychodzi rozczarowanie. W naszym skomercjalizowanym społeczeństwie wykreślono oczekiwanie, a efektem tego jest hasło: „Święta, święta i po świętach”. Dlatego przywracajmy Adwent w swoich domach. Od symbolicznych gestów, jak postawienie wieńca adwentowego, po duchowe wzmocnienia, jak rekolekcje i realne czyny. Decyzja o odpowiednim przeżyciu Adwentu dokonuje się ostatecznie w naszym sercu.
Jedną z form przeżywania tego okresu liturgicznego są Roraty. Tradycja porannych Mszy św. nie wydaje się już tak silna. Czy wieczorna pora też jest dobra?
Poranek ma swój niepowtarzalny klimat. Zaczynamy dzień od spotkania z Jezusem. Może z zaspanymi oczami, ale z lampionem i w radosnym oczekiwaniu. Wkładamy też w to pewien wysiłek. Jeśli chcemy dobrze przeżyć Adwent, musimy coś z siebie dać. Poranne Roraty to mały wycinek w kalendarzu w stosunku do całego roku. Broń Boże nie deprecjonuję wieczornej modlitwy. Ona może być piękna i ważna, ale to już jednak nie to samo. Wieczór ma innych charakter. Mnie ta praktyka duchowa przekonuje, kiedy jest celebrowana o poranku, to coś wyjątkowego. Gdy człowiek stoczy walkę ze swoją słabością, zniechęceniem, sennością, później doświadcza niesamowitej radości. Pierwsi chrześcijanie gromadzili się właśnie o świcie na modlitwie i łamaniu chleba. Rozpoczęcie dnia ze światłem Chrystusa jest moim zdaniem czymś niezwykłym.
Pamięta Ojciec Biskup, jak przeżywał Adwent w dzieciństwie?
Oczywiście. W tym okresie w moich rodzinnych stronach niezwykle ważne okazywały się rekolekcje. Dla mnie wewnętrzne zaskoczenie Dolnym Śląskiem dotyczyło właśnie Adwentu, ponieważ okazało się, że w tym regionie w rzadko której parafii odbywają się rekolekcje adwentowe. W moich rodzinnych stronach było to coś normalnego, wpisanego w cykl życia duchowego parafii. Pamiętam wsłuchiwanie się w nauki i czas spowiedzi. Cała parafia żyła rekolekcjami, przygotowując się do Bożego Narodzenia. •