Oto praca zwyciężczyni 18. edycji Konkursu "My Polacy, my Dolnoślązacy" o Laur Złotego Pióra Julii Morawskiej z X Liceum Ogólnokształcącego im. Stefanii Sempołowskiej we Wrocławiu.
Temat: „Współkochać przyszłam – nie współnienawidzić”(Antygona, Sofokles). „Współ-” w połączeniu z proponowanymi przez Ciebie wyrazami jako panaceum na zło tego świata.
Królestwo Podziemia znajdowało się bardzo daleko i bardzo głęboko, a w jego odmętach skąpanych w smrodzie siarki panował wieczny chłód. Do tego jęki umęczonych dusz dochodzące zewsząd nie ułatwiały prowadzenia konwersacji. Ale hej! - na pewno nie można było poskarżyć się na komunikację miejską, lokalny taryfiarz brał jako zapłatę jedną tylko monetę. Ochmistrz Zła uznał więc, że to właśnie Hades będzie miejscem organizowanej na ten dzień narady. Zaprosił wszystkie czarty z całego świata, a także ze światów poza światem i czasów poza czasem, by podjąć temat wiecznej przegranej Zła w odwiecznej walce z wiecznie wygrywającym Dobrem.
***
W sali zgromadziły się najróżniejsze szatańskie osobowości. Był wśród nich między innymi Hades - Pan Podziemia i gospodarz narady, Mefistofeles, Lucyfer, Asmodeusz, Władca Much – Belzebub, Anthony Crowley, Azazello i Woland z kotem Behemotem, na widok którego Belzebub uniósł się nad wyraz entuzjastycznie.
- A! Mamy w końcu nową maskotkę drużyny! - zawołał.
- Cerber jest już za stary, nie ma siły dłużej aportować...
- Maskotkę!? - najeżył się Behemot.
- Ja ci dam maskotkę! - i już zaczął rzucać się na drugiego demona z kocimi piąstkami zakończonymi pozłacanymi pazurami.
***
Gdy zarówno osobistości wyżej przytoczone, jak i wiele innych, bardziej anonimowych, zajęły już swoje miejsca, Ochmistrz Zła wyszedł na katedrę zbudowaną z ludzkich kości i rozpoczął tak oto:
- Dobro wygrywa, a nasze morale coraz niżej upada. Wszystko przez to, że opowiadacie się po nie tej stronie, co trzeba - osądził ich. - No przyznać się: który to taki mądry palnął ostatnio, że choć chcemy zła, to mimo wszystko ciągle czynimy dobro?
- Mefistofeles! - zdradził natychmiast jeden z diabłów z delegacji petersburskiej.
- Jemu się gęba nigdy nie zamyka! Szczególnie, kiedy chodzi o Fausta!
- Odezwał się ten, co to nie potrafił zmusić do bluźnierstwa zdesperowanego poety z rozdwojeniem jaźni! - żachnął się Mefisto, z obrażoną miną krzyżując ręce na piersi.
- A bo... bo biedaczyna zemdlał tuż przed samą końcówką, to co miałem zrobić?! Ocucić?!
- Ja w ogóle nie rozumiem po co te nerwy - wciął się beztrosko Crowley.
- Byłem pewien, że wszystkim zawsze chodziło o wygraną Dobra. Przecież odkąd chodzę po Ziemi, zawsze Dobro wygrywało. Mi to nawet na rękę, nie trzeba było się zbytnio angażować i wysilać...
- Aha! - wykrzyknął Ochmistrz, jakby przyłapując go na gorącym uczynku.
- Ty sobie szczególnie grabisz, Crowley! To przecież ty przyjaźnisz się z...tfu!... aniołem!
- Oj tam, zaraz przyjaźnię... piliśmy razem... - Czart zbył go lekceważącym machnięciem dłoni.
- A zresztą! Mefisto dobrze gada! - wykrzyknął jeszcze ktoś inny.
- Ja już nie chcę dłużej czynić zła! Widzieliście w ogóle, co ludzie robią? Bo ja byłem ostatnimi czasy, jeszcze na jesieni, w jednym z ogrodów, podczas ulewy. Wszystko zniszczone, pokryte pyłem, w ruinie... Oni mordują się nawzajem i bez naszej pomocy! - A na koniec zapłakał i szybko zakrył usta dłonią, by stłumić szloch.
***
Dysputę przerwało im pukanie do drzwi, po którym zza framugi wychylił się podstarzały mężczyzna w czarnym płaszczu z pytającym wyrazem twarzy. Ochmistrz zmarszczył brwi na ten widok.
- A ty z którego kręgu jesteś? - spytał nowo przybyłego gościa.
- Ja...? Ach... nie, nie, ja tylko taryfiarz! Ja tylko tak tu wpadłem zajrzeć i spytać, ile panowie będą jeszcze debatować, bo ja mam łódkę na Styksie zacumowaną w strefie parkingu tymczasowego.
- Na mnie proszę nie czekać. - Crowley wzruszył ramionami. - Przyleciałem tu moim bentleyem.
Po czym Charon został wygoniony przez rzeszę zniecierpliwionych diabłów. Powrócili do dyskusji.
- Jak nie idzie nam czynienie zła, to... to połączymy siły! - postanowił z desperacją w głosie Ochmistrz.
- Wszystkie siły piekielne! Będziemy silniejsi. I będziemy starać się jeszcze bardziej i... i będziemy pracować na pełny etat!
- Nie no, ale mi się to w ogóle nie kalkuluje! - Asmodeusz przewrócił z roztargnieniem oczami, piłując pilniczkiem swoje długie szpony.
- A ja myślę, że to wszystko i tak zmierza w zupełnie odwrotnym kierunku - odezwał się po raz pierwszy tego dnia Profesor Woland.
- Jak to? - zdziwił się Ochmistrz.
- Popatrzmy na rzecz racjonalnie: nigdy nie byliśmy silniejsi od bogów.
- Przecież ja też jestem bogiem! - wykrzyknął zaraz rozjuszony Hades.
- I właśnie za takie wywyższanie się nikt cię nie lubi! - wypomniał mu Azazello siedzący obok.
- Wracając - uciszył ich Woland. Mówił bardzo spokojnie, łagodnie i kojąco, był zdecydowany i pewny swoich słów. - Ja w zupełności zgadzam się z tym, co powiedział Mefistofeles. Sprawa jest bardzo prosta. Chcecie połączyć wszystkie siły diabelskie w jedną? Z chęcią na to przystanę. Bo wiecie, co się wtedy stanie? Nie będziemy już dłużej c z ę ś c i a m i tej siły, co wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni. Będziemy całą, kompletną siłą. A dobro, które, chcąc nie chcąc, przekuwamy od zawsze ze zła, będzie silniejsze niż kiedykolwiek.
- Amen - rzucił z patosem Crowley, wymachując nonszalancko okularami lustrzankami.
- Ochmistrz, który był przecież człowiekiem, nie rozumiał dobrych intencji swoich rozmówców. Być może wina leżała w jego osamotnieniu. Coś w tym całym łączeniu części, o których mówił Woland, musiało być więc na rzeczy, skoro nawet same czarty, łącząc swe siły w jedną wspólnotę, współwalkę, współideę, stają się nie pełnią zła, ale pełnią dobra.
Przeczytaj nagrodzone prace: