Coś dla ducha, dla ucha i dla żołądka. Dominikański kiermasz świąteczny przyciągnął wiernych w każdym wieku. A było czym!
Kiermasz dominikański przyciągał wiernych przez całą niedzielę. W Starym Refektarzu u dominikanów można było za dobrowolną ofiarę zdobyć ciekawe książki, zjeść pysznego gofra czy napić się aromatycznej herbaty lub kompotu.
- Pomysł nie jest nowy. To już nasza tradycja duszpasterstwa akademickiego. Wszystko organizują studenci. Jest edycja jesienna kiermaszu, była także w maju, z okazji jubileuszu dominikanów. Teraz rozszerzyliśmy formułę. Zaprosiliśmy lokalnych artystów. Zbieraliśmy też przez kilka tygodni książki. Ludzie odpowiedzieli na ten apel bardzo hojnie. Otrzymaliśmy ich tak dużo, że musieliśmy segregować - mówi Barbara Włoszczyk, jedna z organizatorek całego wydarzenia.
Podkreśla, że kiermasz jest wspólnym dziełem studentów z DA "Dominik". Robili gofry z tradycyjnego przepisu, dekorowali salę, koordynowali całe wydarzenie. Środki zebrane w czasie DominiCafe idą na działania duszpasterstwa.
- Organizujemy wiele wydarzeń w trakcie roku, zapraszamy ciekawych gości. Działają grupki dyskusyjne. Na to potrzebne są pieniądze. A poza tym mamy szereg pomysłów i dobrze jest mieć na to budżet - mówi B. Włoszczyk.
Jednym z ważniejszych punktów była wizyta św. Mikołaja, który rozdał dzieciom słodkości. Studenci z DA "Dominik" animowali także zabawy dla najmłodszych i organizowali warsztaty plastyczne, np. dekorowania bombek.
Na zewnątrz przed klasztorem artyści prezentowali i sprzedawali swoje prace. Maria Kulesza od 25 lat zajmuje się tworzeniem różnego rodzaju przedmiotów i ozdób ze szkła. - Jestem pierwszy raz na kiermaszu u dominikanów i cieszę się, że mogę tutaj zaprezentować swoje prace. W nich nie ma żadnej chińskiej chemii, to wrocławska produkcja. Szkło wytapia się z płaskich szyb i barwi się je różnymi odczynnikami. Zdobienie trwa kilka godzin. To pracochłonne zajęcie, ale efekty są wspaniałe - opowiada pani Maria.
- Wystawiałam się ze swoją biżuterią, ale miałam też różańce, pierścionki i bransoletki. Do tego drewniane szopki i krzyże. Taki jarmark to dobre rozwiązanie z perspektywy artysty. Jestem tutaj drugi raz, a poprzedni był bardzo owocny. Ostatnim razem miałam dużo chętnych na zakupy. I dzisiaj też te same osoby wróciły do mojego stanowiska, bo pamiętały. Taki kiermasz to okazja, by poznać klientów ze swoimi rękodziełami - przyznaje Ewelina Kołacz z SozoArt.
Od popołudnia można było posłuchać młodych muzyków Wrocławia.
Sporo wiernych po Mszach św. w kościele św. Wojciecha zachodziło na kiermasz. - Chciałyśmy wesprzeć studentów. Sama należałam przed laty do duszpasterstwa akademickiego i wiem, jakie to wspaniałe środowisko. Młodzi ludzie włożyli tutaj dużo pracy. A przychodzą na kiermasz kolejne pokolenia, które kiedyś się angażowały w duszpasterstwie. To po prostu dobre miejsce na niedzielne popołudnie - mówi pani Grażyna.