Dyrektor katolickiego liceum w Henrykowie przez miesiąc konstruował misterną szopkę. Tym razem Jezus urodził się nieopodal tawerny.
To już po raz 7. ks. mjr dr Krzysztof Deja podjął szopkowe wyzwanie. Jego rękodzieła zachwycają innych i wzbudzają ciekawość turystów, którzy odwiedzają Klasztor Księgi Henrykowskiej.
Jest samoukiem, a pasja budowania szopek pochłonęła go bez reszty. Dwie z jego konstrukcji znalazły się w Namysłowie, gdzie wystawiono je w kościele. Pozostałe można oglądać przez cały rok w krużgankach pomiędzy henrykowskim kościołem a szkołą.
W tym roku narodzenie Jezusa kapłan przedstawił w okolicach nadmorskiej karczmy. - Koncepcja całej szopki mówi o zatrzymaniu w czasie. To znaczy, że mamy konkretnych ludzi, konkretne sytuacje. Jedni łowią ryby, drudzy sprzedają towar, inni się kłócą, kolejni imprezują w gospodzie. Pan Jezus się rodzi. Obok nadmorskiej gospody zbudowałem stajnię i tam umieściłem Świętą Rodzinę - opowiada ks. Deja.
Zbudowanie szopki o wymiarach 3 x 1 m zajęło mu miesiąc. Kluczowa w całej kompozycji jest dbałość o detale. Tutaj liczy się każdy szczegół i troska o najmniejszy element. - Morze zrobiłem z żywicy epoksydowej, pozostałe części to konstrukcja kartonowo-gipsowa, a figurki sprowadzałem z Włoch. Jest ich ponad 50. Kompozycja to mój autorski pomysł, który inspirowany jest czasem powstałymi gdzieś wcześniej szopkami. To wszystko układam sobie najpierw w głowie - mówi dyrektor szkoły.
Na razie jego najnowsze rękodzieło stoi przy wejściu do szkoły, a potem, po okresie bożonarodzeniowym, w lutym stanie obok wszystkich szopek, które znajdują się w ekspozycji stałej.
Skąd wzięła się taka pasja tworzenia? - Nie wiem, trudno powiedzieć. Wkręciłem się w ten temat, odkąd zrobiłem pierwszą i tak mi zostało. Lubię to robić. Spełniam takie swoje postanowienie adwentowe. Składam ofiarę czasu i pieniędzy na chwałę Boga mimo bardzo napiętego grafiku obowiązków - zdradza ks. Krzysztof.
Praca nad szopką to praca nad sobą. Misterna i artystyczna "dłubanina" wymaga cierpliwości, dokładności i wytrwałości. Ale to akurat kapłan lubi, tego typu zajęcie sprawia mu wielką satysfakcję, wycisza go i pozwala nabrać dystansu do wszystkiego. Czasami siedział nad swoim projektem do późnych godzin nocnych. Przy tego typu rękodziele nie ma sensu pracować np. przez godzinę. Żeby coś poszło do przodu, trzeba za jednym razem poświęcić 3-4 godziny.
- Nie ukrywam, że w procesie tworzenia wiele razy byłem zdenerwowany sam na siebie. Ostatecznie w tym roku nie jestem do końca zadowolony. Może to dziwnie brzmi, ale w głowie miałem co innego, niż ostatecznie powstało - śmieje się ks. Deja.
Dekoracja niesie za sobą ważne przesłanie: Jezus się rodzi, a my coraz częściej pędzimy i tego nie zauważamy. Mało kto się zatrzymuje i widzi, co tak naprawdę się stało, jak wielka sprawa dla świata się wydarzyła. A jeśli nawet zauważa, to i tak po chwili pędzi do swoich obowiązków. Bo my mamy swoje najważniejsze rzeczy, które musimy wykonać - obowiązki zawodowe, domowe, rozrywka. - Odnajduję trochę siebie w tych postaciach - uśmiecha się ks. Krzysztof.
Ta szopka kosztowała ok. 4-5 tys. zł. Zrobił ją przy pomocy określonego warsztatu, z którego korzystał wcześniej. Do tego trzeba mieć bowiem odpowiednie narzędzia - specjalne łopatki, odpowiedni gips artystyczny, bandaż gipsowy itd. - Najważniejsze jednak, zanim zaczniemy pracę, by zastanowić się nad wizją tego, co ma powstać. Ułożyć sobie projekt. Mamy do dyspozycji tysiące propozycji w internecie, nad którymi można pomyśleć. A w dodatku pojawiają się coraz lepsze technologie i sposoby. Nie jest problemem skleić cztery ściany kartonu, wyciąć dziurę na okno i na drzwi. Tak powstają kolejne budynki. Do tego dokładamy morze i góry. Po prostu fantazja! - podsumowuje kapłan.