Jak co roku, w parafii pw. NMP Matki Bożej Pocieszenia przy ul. Wittiga na Boże Narodzenie pojawią się zwierzęta. Tym razem osły, kuce i owce będą czuwać przy Jezusie. A wraz z nimi tłumy wrocławian i nie tylko.
Inicjatywa żywej szopki u wrocławskich redemptorystów ma już 26 lat. Mieszkańcy miasta dobrze ją znają. Przyprowadzają tam dzieci i wnuki. Wszystko rozpoczęło się od współpracy Hanny i Antoniego Gucwińskich z wrocławskiego zoo i ówczesnego proboszcza o. Stanisława Golca. Pomysł przetrwał i co roku przyciąga tłumy.
- Tym razem przy żłóbku pana Jezusa staną osiołki i kucyki - mamy z synami oraz owce świniarki i wrzosówki. Wszystkie z wrocławskiego Ogrodu Zoologicznego. Żywą szopkę można oglądać praktycznie cały dzień do 8 stycznia - mówi o. Witold Baran CSsR.
Zobacz TUTAJ
Proboszcz parafii przy ul. Wittiga dodaje, że to najstarsza w Polsce nieprzerwana inicjatywa żywej szopki. Krakowscy franciszkanie organizują ja wprawdzie dłużej, ale jednak w pandemii mieli przerwę.
- Informacja o naszej szopce rozchodzi się w tempie błyskawicy. Gdy pojawiają się zwierzęta, natychmiast ściągają do nas ludzie. Najwięcej jest w Boże Narodzenie, Nowy Rok i uroczystość Objawienia Pańskiego. Śmiało mogę powiedzieć, że przewija się jednej zimy od kilku do kilkunastu tysięcy osób - opowiada o. Witold.
Oprócz zwierząt są jeszcze figury. Zawsze stałe, trochę młodsze niż cała szopka, wykonane ponad 20 lat temu przez artystę ludowego z Kotliny Kłodzkiej. Regularnie odnawiane są przez panią zakrystiankę.
Redemptoryści sprawują nadzór nad zwierzętami, a doglądają i troszczą się o nie pracownicy wrocławskiego zoo. Przy szopce należy przestrzegać bardzo ważnych zasad. - Po pierwsze - nie przychodzimy z psami, bo one płoszą zwierzęta. Kilka lat temu z tego powodu uciekła krowa i szukano jej na nadodrzańskich wałach. Po drugie - nie dokarmiamy niczym zwierzaków. To im szkodzi. Przed trzema laty jedna z kóz musiała szybciej wrócić do zoo z przejedzenia. Potem przechodziła kurację - informuje o. Baran.
Szopka to niewątpliwie wielka atrakcja dla najmłodszych. Przyciąga całe rodziny z różnych stron miasta. Zakonnicy nie ukrywają, że całe przedsięwzięcie ma charakter preewangelizacyjny. - Panuje taka tendencja do wymazywania Jezusa ze świąt Bożego Narodzenia. Te zwierzęta i figury, które tworzą atrakcję, przenoszą siłą rzeczy zwiedzających w świat narodzin Zbawiciela w żłobie. Myślę, że to dzisiaj ważne, bo święta sprowadza się do choinki, bombek, prezentów i magicznego czasu - twierdzi proboszcz.
Przyznaje, że przez żywą szopkę parafię odwiedza mnóstwo osób i przekłada się to na wyższą frekwencję na nabożeństwach. - Mamy wielu gości. Niektórzy pojawiają u nas tylko raz w roku, właśnie teraz. Część uczestniczy w Mszach św., a inni przychodzą tylko do szopki, czego żałujemy bardzo, jednak cieszymy się odwiedzinami wszystkich - zapewnia o. Witold.