Na Jasnej Górze pielgrzymi podarowali papieżowi wtedy między innymi… sto piłek do gry w piłkę nożną, wykonanych przez więźniów z Zakładu Karnego w Wołowie. Za papieżem podążali dolnośląska młodzież, policjanci, ratownicy medyczni, przedstawiciele wrocławskiego seminarium.
Szacuje się, że około 50 tysięcy osób z Dolnego Śląska wzięło udział w pielgrzymce Benedykta XVI do Polski w 2006 r., udając się za nim na kolejne miejsca spotkań.
"Spotkanie z papieżem w Częstochowie było niesamowitym doświadczeniem. Usłyszeliśmy wezwanie Benedykta XVI do wiernego, bezkompromisowego kroczenia za Jezusem" – mówił jeden z ówczesnych kleryków.
"Gość Wrocławski" na spotkanie z Ojcem Świętym pielgrzymował wtedy razem z pielgrzymką penitencjarną na Jasną Górę. Wspomniany dar, sprzęt do gry w piłkę nożną, został wykonany własnoręcznie przez więźniów z Zakładu Karnego w Wołowie.
Stanowili oni najliczniejszą, 8-osobową grupę wśród 22 pielgrzymów z więzień należących do inspektoratu wrocławskiego. Razem z nimi na spotkanie z Benedyktem XVI wyruszyli też osadzeni z kilku innych inspektoratów, w tym kobiety odbywające karę w Lublińcu. Wraz z kapelanami i pracownikami zakładów karnych pielgrzymka penitencjarna liczyła ok. 100 osób.
"Przygotowania do wyjazdu na Jasną Górę trwały u nas od wielu miesięcy. Kandydaci musieli przejść przez komisje penitencjarne, zyskać pozytywne opinie. Na kilka dni przed wyjazdem pielgrzymi z różnych zakładów karnych przybyli do Wołowa, by uczestniczyć w specjalnych spotkaniach modlitewnych i integracyjnych" – mówił wtedy ks. Stanisław Małysa, kapelan z wołowskiego więzienia.
"Chyba żadna grupa pielgrzymkowa nie przygotowywała się do podróży tak starannie! Nic dziwnego. Dla więźniów to ogromny krok na drodze do resocjalizacji, powrotu do normalnego życia na wolności. Każdy człowiek ma prawo modlić się, spotkać z papieżem" – mówił ówczesny dyrektor wołowskiego ZK Marek Gajos. Był przekonany, że warto podjąć trud organizacji takiej wyprawy. A trzeba dodać, że takie spotkanie poza murami zakładu karnego zorganizowano po raz pierwszy w dziejach polskiego więziennictwa.
"Czarne owce" u Pasterza. Pielgrzymi z Wołowa wyróżniali się transparentem, na którym widniała czarna owca - symbol projektu, umożliwiającego osadzonym udział w różnych formach aktywizacji zawodowej. Agata Combik /Foto GośćAutokar wyruszył z Wołowa w piątek rano. Dłuższa przerwa w podróży miała miejsce w Lublińcu. Pielgrzymi obejrzeli tu przygotowany przez więźniarki program artystyczny, w którym aktorki ukazały swe zmagania w walce z narkomanią. Wczesnym popołudniem przybyli do aresztu śledczego w Częstochowie, skąd na piechotę udali się pod jasnogórski szczyt. W wielobarwnym tłumie wyróżniali się transparentem, na którym widniała czarna owca – symbol unijnego projektu, umożliwiającego skazanym udział w różnych formach aktywizacji zawodowej.
"Każdy z nas nosi w sercu cichą nadzieję, że udział w pielgrzymce choć trochę nas przemieni, pomoże poukładać sobie życie" – mówił Romek, który miał wówczas za sobą 16 lat za kratami. Edek cieszył się, że po raz pierwszy zobaczył papieża osobiście. "Tyle refleksji, tyle przeżyć… Będę żył nimi przez wiele następnych dni" – mówił, planując już powrót na Jasną Górę tuż po zakończeniu kary. By podziękować.