Ze wszystkimi swoimi ranami, wciąż pozostaje przestrzenią, gdzie toczy się najpiękniejsza historia miłości - Boga zapraszającego do zażyłości z Sobą i człowieka, który może Mu odpowiedzieć. Doświadczenie piękna Kościoła to jeden z najważniejszych darów, jakie mi pozostawił Benedykt XVI.
Kiedy przyjechał do Polski w 2006 roku, towarzyszyłam mu w nietypowy sposób – jadąc na Jasną Górę z pielgrzymką osób osadzonych w Zakładzie Karnym w Wołowie – wiozących transparent z… czarną owcą (co wiązało się m.in. z projektem hodowli przez więźniów owiec). Z grupą „czarnych owiec” jechaliśmy do pasterza, by spotkać go u Matki, a on mówił o wierze, która pozwala „dotknąć” Boga.
Kiedy wyruszyliśmy w 2011 roku z wrocławianami do Berlina, podarował nam wygłoszoną na stadionie homilię o trwaniu w Chrystusie – Krzewie winnym. „Gdy susza i śmierć zagrażają latoroślom, wówczas w Chrystusie jest przyszłość, życie i radość; w Nim jest zawsze przebaczenie i nowy początek, przemiana w Jego miłości” – zapewniał.
Wcześniej, w 2000 roku, gdy jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary odwiedził Dolny Śląsk, byłam chyba niestety zbyt mało dojrzała, by śledzić jego wizytę. Spoglądając po latach na tekst wykładu, jaki wygłosił w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, otwierają mi się oczy na piękno i głębię jego słów – o wiedzy i wierze, o niewypowiedzianym „dramacie miłości”, jaki rozgrywa się między Bogiem zapraszającym do wspólnoty z Sobą i człowieku, który może pozwolić Mu dotknąć swojego serca, dać się wciągnąć w niesamowitą przygodę dialogu z Nim.
Kiedy zastanawiam się nad diecezjalnymi inicjatywami przygotowywanymi na Niedzielę Słowa Bożego – ustanowioną przez papieża Franciszka – myślę o adhortacji „Verbum Domini” Benedykta XVI. „Świat stworzony jest miejscem, w którym rozgrywa się cała historia miłości Boga i jego stworzenia” – pisał, wspominając o dialogu miłości Osób Boskich i zaproszeniu włączenia w Boską rozmowę, o symfonii całego stworzenia, prowadzącej ku Słowu – Chrystusowi.
Benedykt – człowiek wiary, myśliciel i artysta – potrafił w niepowtarzalny sposób odkrywać przed nami piękno Bożej symfonii i zapraszać w głąb Bożych tajemnic.
Swój testament duchowy kończy słowami: „Jezus Chrystus jest naprawdę drogą, prawdą i życiem – a Kościół, ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami, jest naprawdę Jego ciałem”.
Dziękuję, Benedykcie.