Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 2. niedzielę w okresie zwykłym przygotował franciszkanin o. dr Oskar Maciaczyk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Franciszkanów we Wrocławiu.
W naszym religijnym życiu przyszła już może lub przyjdzie dopiero chwila, w której zauważa się swoje zawieszenie między wyobrażeniem Jezusa Chrystusa, a tym, kim On naprawdę jest. Mogą to być dni kryzysu duchowego, dni trudne, wypełnione licznymi pytaniami pod adresem życia, świata, no i oczywiście Boga. Jako duszpasterz słucham nader często ludzkich historii, w których pośrednio wybrzmiewa nutka zawodu na Bogu: „Innego finału tej sprawy się spodziewałam…”; „Modliłam się bardzo żarliwie, no ale widocznie Bóg miał inne plany”; „Myślałem, że On będzie bardziej łaskawy”. Można by mnożyć przykłady bez końca, ale i tak będą one uzewnętrznieniem wewnętrznego zawieszenia między: „On, kochający bez końca Pan wszystkiego”, a: „Zawiódł mnie, zaskakuje mnie, nie tak miało być”.
Transmisja Mszy św. w 2. niedzielę zwykłą
Jan Chrzciciel jawi nam się w liturgii dzisiejszej niedzieli jako ktoś nam bardzo bliski. Jest nam bliski choćby przez to, że niejako stajemy się jego towarzyszami wędrówki i razem z nim spotykamy Jezusa, na którego wskazuje i przedstawia Go nam: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1,29). Jan staje się nam bliski jeszcze z tego powodu, że od początku trwa w owym zawieszeniu między: „On jest wielki”, a: „Nie tak miało być”. Ostatni prorok, który zapowiada przyjście Mesjasza w czasie, kiedy tenże rozpoczyna swoją publiczną działalność przeżywa także swoje rozterki i wątpliwości. Widać to wyraźnie w jego pytaniach pod adresem Jezusa, które wybrzmiały po uwięzieniu go przez Heroda: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11,3).
Wyobrażenie sobie Mesjasza było pułapką, w którą wpadało wielu Żydów, a wśród nich faryzeusze i uczeni w Piśmie. Jan Chrzciciel niejako wprowadza nas w tę problematykę poprzez prowokacyjne pytanie z więzienia u Heroda, a zarazem poprzez treści, które wybrzmiewają dziś w spotkaniu Jezusa. Ilu to bohaterów Ewangelii żądało od Jezusa znaku, stawiało warunki, wyobrażało sobie Mesjasza na swój sposób jako tego, kto zaspokoi wszelkie ludzkie potrzeby, wyzwoli Izraela w sensie politycznym. Nawet po zmartwychwstaniu zasmuceni uczniowie w drodze do Emaus stwierdzają: „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwoli Izraela” (Łk 24,21).
Po przeżyciu Adwentu i uroczystości Narodzenia Pańskiego wyruszamy w drogę, na której poznajemy Jezusa. Cały rok liturgiczny będzie spotykaniem się z Nim w liturgii poprzez przeżywanie poszczególnych wydarzeń z jego ziemskiego życia. Będziemy słuchać jego licznych nauk, ale on nie przyszedł tylko po to, by nauczać. Będziemy świadkami licznych cudów: przemiany wody w wino, rozmnożenia chleba, cudownego połowu ryb, ale jednak On nie przyszedł tylko po to, żeby dać nam w obfitości jedzenia. Będziemy świadkami licznych uzdrowień, przedłużenia życia w sensie fizycznym, ale jednak On nie przyszedł, żeby tylko tego dokonać. Kim natomiast jest? Po co przyszedł? Spotyka Jan Chrzciciel Jezusa i swoim uczniom przedstawia Go: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1,29).