"Na pewno bardzo kochasz swoje dzieci i zrobiłbyś dla nich wszystko" - to zdanie przeczytali chrześcijanie z Betlejem i natychmiast w ich oczach pojawiły się łzy.
W grudniu dzieci z Wrocławia, a także Ruch Młodzieży Salwatoriańskiej napisali listy do chrześcijańskich rodzin w Ziemi Świętej. Był to pomysł s. Krzysztofy - Renaty Kujawskiej ze Zgromadzenia Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej.
- Przed świętami Bożego Narodzenia opowiedziałam dzieciom, z którymi się spotykam w siedzibie Stacji Dialog, o empatii. I wymyśliłam, że mogłyby napisać listy do chrześcijan z Betlejem, którzy nie mają łatwej sytuacji. Produkują i sprzedają ozdoby z drzewa oliwnego, żeby przetrwać w Ziemi Świętej. Zapytałam więc dzieci, co by powiedziały takiemu mężczyźnie, który robi wszystko dla swojej rodziny? - opowiada s. Krzysztofa.
Dzieci oglądały wszystkie rękodzieła przywiezione z Ziemi Świętej, a siostra przybliżyła im sytuację chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Ojcowie i mężowie pracują tam ciężko na utrzymanie swoich rodzin.
W akcję włączył się także Ruch Młodzieży Salwatoriańskiej z Bagna. Młodzi również napisali parę słów, wcześniej słuchając historii prześladowanych chrześcijan. Zrobiła na nich duże wrażenie, dlatego przy pisaniu bardzo to przeżywali.
Wszystkie listy s. Krzysztofa zabrała ze sobą w drugiej połowie stycznia do Betlejem jako delegacja Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Tam złożyła je w betlejemskiej Grocie Narodzenia, a potem przekazała chrześcijańskim rodzinom.
- Nie jest tak, jak wielu myśli, że gdy ktoś w tym słynnym Betlejem mieszka, to musi być od razu szczęśliwy i z automatu mieć lekkie życie. Nic bardziej mylnego. Tam paradoksalnie bardzo trudno być chrześcijaninem. Jako PKWP sprzedajemy ich produkty, żeby ich wesprzeć, bo nie mają łatwej sytuacji. Są dyskryminowani - stwierdza zakonnica.
Chrześcijanie w Betlejem prowadzą malutkie zakłady-manufaktury. Żyją bardzo skromne. W jednym z warsztatów wykonują ozdoby, w innym krzyże. Wszystko z drzewa oliwnego. Specjalizują się w konkretnych produktach.
- Spotkaliśmy się z betlejemskimi rzemieślnikami. Pytaliśmy ich, czy np. myślą o ludziach, do których trafi taki krzyż wykonany w Betlejem. To była okazja, żeby powiedzieć o przywiezionych listach. Jeden list został na żywo przetłumaczony. Mężczyźni mieli łzy w oczach. Nie mogli uwierzyć, że jakieś dzieci, gdzieś tam daleko w Polsce o nich myślą. Ten wybrany losowo list zawierał jedno ważne zdanie: „Na pewno bardzo kochasz swoje dzieci i zrobiłbyś dla nich wszystko”. Kiedy ono wybrzmiało, mocno ich dotknęło - wspomina siostra pasterka.
Podkreśla, że mieszkańcy Betlejem są bardzo rodzinni. Ich relacje z bliskimi są trwałe. Obecnie panuje tam trudna sytuacja polityczna. Dochodzi do tarć między różnymi grupami, a chrześcijanie są w tym wszystkim najbardziej poszkodowani.
- Trzeba podkreślić, że mimo to chrześcijańskie rodziny inwestują w wykształcenie swoich dzieci. Ciężko na to pracują, żeby dzieci miały lepszą przyszłość. Część wyjeżdża, ale dużo kształci się i wraca. Chcą mieszkać w Ziemi Świętej - informuje s. Krzysztofa.
Oprócz listów dzieciom palestyńskich rzemieślników pracownicy PKWP przekazali też polskie cukierki.