Po raz pierwszy we Wrocławiu odbył się Bieg Pamięci Sybiru. Chętni z różnych miast przebiegli 5 kilometrów po zmroku w Lesie Osobowickim. - To wspaniała inicjatywa - mówią wrocławscy Sybiracy.
Mimo deszczu i wielkiego błota w lesie na Osobowicach wielu biegaczy postanowiło uczcić pamięć wszystkich zesłańców Sybiru. Bieg zorganizowało w stolicy Dolnego Śląska Muzeum Pamięci Sybiru. To pierwsza wrocławska edycja.
- Uważam, że bieg jest wspaniałym pomysłem popularyzacji wiedzy o wywózkach Polaków na Sybir. Bardzo nam zależy, by dotrzeć do świadomości wszystkich rodaków. Dlatego należy stosować różne sposoby. Nie wystarczą tylko spotkania z młodzieżą na lekcjach czy uroczystości rocznicowe. Sport staje się jednym z bardziej przemawiających sposobów krzewienia patriotyzmu i ważnej wiedzy historycznej - mówi Ryszard Janosz, prezes wrocławskiego oddziału Związku Sybiraków, który przemawiał na otwarcie biegu.
- Każdy uczestnik biegu zdawał sobie sprawę, komu jest poświęcone to wydarzenie. Mam nadzieję, że pamięć o zesłańcach Sybiru pozostanie w nich na zawsze, a inicjatywa będzie kontynuowana w następnych latach. Tak nam obiecano - dodaje R. Janosz.
Dr Piotr Popławski z Muzeum Pamięci Sybiru, organizator biegu, zaznacza, że przez bliską wielu ludziom aktywność fizyczną chcą dotrzeć z informacją o zsyłkach na Sybir.
- Staramy się, by jak największe grono ludzi mogło wziąć udział w czymś, co nie jest sztampową uroczystością, ale formą niecodzienną i autentyczną. Pozwala połączyć wysiłek fizyczny z pamięcią i hołdem dla Polaków deportowanych przez Sowietów na daleki Wschód. Dlaczego Wrocław? Trzeba pamiętać, że wielu ludzi, którzy trafili na Sybir, było wywożonych z terenów Kresów Wschodnich. Kiedy wracali ze zsyłki, nie mieli możliwości powrotu do swoich domów. One znalazły się po zmianie granic w obrębie Związku Sowieckiego. Skierowano ich zatem na Zachód. Do Wrocławia czy Szczecina. Duża i silna grupa żyje jeszcze w stolicy Dolnego Śląska i chcieliśmy we współpracy z nimi ten bieg przeprowadzić - opowiada dr Popławski.
We wrocławskiej edycji Biegu Pamięci Sybiru wzięli udział biegacze z różnych stron kraju. Zwycięzcą został Grzegorz Duda, który przyjechał aż ze Słupska.
- Trasa okazała się wymagająca, było dużo błota, ślisko. Trzeba było uważać, żeby nie nabawić się kontuzji. Było to coś nowego, nie biegliśmy jak zawsze po asfalcie. Panuje tu świetna atmosfera. Nie mam w rodzinie nikogo z Sybiraków i pierwszy raz słyszałem o takim biegu. Podoba mi się połączenie historii i sportu. Ta inicjatywa powinna być kontynuowana. Musimy przekazywać pamięć o naszych przodkach - stwierdził zwycięzca po przybyciu na metę.
Wydarzenie, ze względu na niedługą trasę, łączy zaprawionych sportowców z amatorami, a nawet ludźmi, którzy na co dzień ze sportem mają niewiele wspólnego.
- Ja w ogóle nie uprawiam sportu. Pracuję przed komputerem i niespecjalnie się ruszam. Jestem z tych, co jedynie oglądają sport w telewizji. A do tego biegu zainspirował mnie cel, czyli uczczenie pamięci zesłańców Sybiru. Mam w rodzinie Sybiraków, których wypisałam sobie na numerze startowym. To dalecy krewni. Nie poznałam ich, ale dzwoniłam do dziadka, żeby się coś o nich dowiedzieć, bo to jego kuzynostwo. Dziadek nie raz o nich opowiadał. Nieważne, w jakim czasie ukończę bieg. Chcę oddać im hołd - mówi Katarzyna Wziątek, mieszkanka Wrocławia.
Na trasie biegu organizatorzy przygotowali inscenizacje, które wprowadzały w klimat pamięci. Wrażenie robił szpaler czerwonych zniczy w środku lasu.
- Pierwszy raz biorę udział w tym wydarzeniu, a bardzo lubię biegać. Chciałam zobaczyć, jak wygląda taka impreza. Nie biegałam jeszcze na zawodach po zmroku. Ale obawy nie ma, choć jest ślisko. Pewnie czeka nas dużo zabawy na szlaku. Aspekt historyczny ma dla mnie też znaczenie. Deszcze, mrok, błoto, niska temperatura chociaż trochę pozwolą nam poczuć to, co czuli Sybiracy. To na pewno się wzmacnia przez ciężkie warunki - uważa Krystyna Tupik z Sobótki.