Nowy numer 22/2023 Archiwum

Otworzył nowe okno

Skrajna prostota, cisza, skupienie na istocie przesłania. Prace Jerzego Nowosielskiego do świata Bożych tajemnic prowadzą niecodziennymi ścieżkami – innymi niż większość tradycyjnych ikon.

Rok 2023, ze względu na 100. rocznicę urodzin artysty, został przez Sejm szczególnie dedykowany J. Nowosielskiemu (1923–2011). Pochodzący z Krakowa twórca pozostawił we Wrocławiu wiele swoich dzieł. Niektóre – także o tematyce świeckiej – znajdują się we wrocławskim Muzeum Narodowym. Prace sławnego ikonopisarza znaleźć można w greckokatolickiej katedrze przy pl. bp. Nankiera, w prawosławnej cerkwi katedralnej pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy przy ul. św. Mikołaja, zaprojektowane przez niego witraże i elementy polichromii – w kościele pw. św. Bartłomieja. Niedawno z tematem twórczości nowatorskiego artysty zmierzyła się Wrocławska Grupa Ikonopisarska św. Teresy Benedykty od Krzyża.

Mistrz na Ostrowie Tumskim

Dzieła J. Nowosielskiego przeznaczone dla grekokatolików we Wrocławiu powstawały na Ostrowie Tumskim, gdzie w tamtym czasie gromadzili się na liturgii. Ten czas wspomina bp Piotr Kryk, który w latach 1979–2000 był proboszczem parafii greckokatolickiej.

– Kiedy przyjechałem do Wrocławia, odprawialiśmy liturgię i w górnym kościele pw. Świętego Krzyża na Ostrowie Tumskim, i w znajdującym się pod nim kościele pw. św. Bartłomieja – od Wielkiejnocy modliliśmy się na dole, a od Adwentu – na górze – opowiada. – Z czasem kard. Henryk Gulbinowicz przydzielił nam na stałe dolny kościół i zaczęliśmy przygotowywać jego wystrój, w stylu bizantyjskim. Obrazy malował Andrzej Stefanowski z Zielonej Góry.

Był już opracowany także projekt ikonostasu przez prof. Adama Stalony-Dobrzańskiego, niestety jednak jego autor zmarł. – Napisałem wtedy do prof. Nowosielskiego z prośbą o wykonanie prac dla naszej cerkwi, a on przyjął propozycję – wspomina bp Piotr. Dodaje, że profesor przyjeżdżał na Ostrów Tumski od 1985 roku. Najpierw siedział godzinami w cerkwi w ostatniej ławce i kontemplował, zastanawiał się. Przygotował projekt ikonostasu, który został zatwierdzony przez kard. Gulbinowicza.

– Malowanie trwało około 3 lat. W tym czasie przyjeżdżał do nas ze trzy razy do roku, na miesiąc–półtora. Miał do pomocy asystentkę Halinę Onichimiuk, która była jego studentką. Wykonywała wiele prac, a on je wykańczał, nadawał wizerunkom ostateczny wygląd – mówi. – Profesor Nowosielski zwykle malował do obiadu, a na obiady chodził do domu ks. Jarosława Wodonosa (greckokatolickiego kapłana, który będąc na emeryturze, mieszkał we Wrocławiu) i jego żony Haliny, która przygotowywała pyszne posiłki (pamiętam, że w piątki były u nich zawsze dobre pierogi). Potem miał sjestę, a następnie zwiedzał Wrocław, odbywał różne spotkania, m.in. z Tadeuszem Różewiczem, z którym się przyjaźnił. Różewicz przychodził patrzeć, jak maluje. Pamiętam taką scenę: Różewicz stoi przy ikonie Jezusa Chrystusa w naszym kościele i mówi: „Jurku, chciałbym tak wierzyć, jak ty wierzysz”. Nowosielski na to: „Tadziu, wiara to jest dar Boży, nie twoja zasługa. Proś Boga o łaskę wiary, a będziesz wierzył”.

Niebo wymalowane

Wrocławskie wizyty zaowocowały kolejnymi pracami J. Nowosielskiego dla grekokatolików. Najważniejsza to ikonostas: z Carskimi Wrotami (gdzie widać scenę zwiastowania oraz czterech ewangelistów), z wizerunkami Pana Jezusa i Matki Bożej po obu ich stronach. Obok Chrystusa widać scenę Podniesienia Krzyża (parafia jest pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Pańskiego), a przy Matce Bożej – św. Paraskiewę. Niżej przedstawieni zostali św. Dobry Łotr i św. Szczepan.

Mistrz namalował też inne ikony dla cerkwi, zaprojektował witraże i polichromie, jak również cztery chorągwie liturgiczne. – Mieliśmy projekty dotyczące witraży we wszystkich oknach, ale w 1997 r. otrzymaliśmy jako parafia greckokatolicka na własność kościół pw. św. Wincentego i św. Jakuba we Wrocławiu przy pl. bp. Nankiera i plany dotyczące świątyni na Ostrowie Tumskim nie zostały do końca zrealizowane – opowiada bp Kryk.

W greckokatolickiej katedrze przy pl. bp. Nankiera można obecnie oglądać wspomniany ikonostas, a także chorągwie, które da się zobaczyć na ulicach Wrocławia na przykład w czasie styczniowych obchodów Święta Jordanu, oraz wiele ikon J. Nowosielskiego – m.in. z tyłu kościoła znajduje się ikona ukazująca chrzest Rusi.

Witraże, oczywiście, pozostały w kościele pw. św. Bartłomieja. – Po wejściu do środka widać witraż ze św. Mikołajem i św. Franciszkiem. Pan profesor stwierdził, że oni dwaj w pełni zrealizowali przykazanie miłości bliźniego – wyjaśnia bp Piotr.

We wnętrzu zobaczyć można również m.in. świętych Piotra i Andrzeja, niewiasty zmierzające z olejkami do grobu Pana. W prezbiterium z jednej strony znalazł się witraż z Panem Jezusem i 12 męczennikami, z drugiej – z Matką Bożą i 12 męczennicami.

Na sklepieniu widać elementy polichromii – sylwetki serafinów i cherubinów.

Przez szybę własnego serca

Z okazji Roku Jerzego Nowosielskiego Wrocławska Grupa Ikonopisarska zorganizowała w Domu Edyty Stein warsztaty poświęcone jego twórczości. Uczestnicy poznawali biografię twórcy, cechy charakterystyczne jego ikon. Najpierw... dość sceptycznie podchodzili do stylu artysty, ale po zgłębieniu symboliki, form wyrazu oraz przesłania zmienili nastawienie. – Doszliśmy do wniosku, że twórczość J. Nowosielskiego wymaga głębszej refleksji i zrozumienia, nie jest to sztuka prosta ani łatwa dla przeciętnego odbiorcy, ale jednocześnie z ogromnym potencjałem – mówi Marcin Kaczmar.

– Na pewno miał specyficzną wrażliwość w przedstawianiu sacrum, był często nierozumiany, jego dzieła były nawet zamalowywane. Nie wszyscy potrafili modlić się przy takich ikonach – opowiada Małgorzata Cymerman. – Ja sama, kiedy podczas pewnej wycieczki zwiedzałam wystawę ikon Nowosielskiego, miałam mieszane uczucia. Mroczność niektórych przedstawień mnie odpychała, a zarazem czułam jakiś magnetyzm tych dzieł, coś mnie w nich pociągało. Z magnesem tak jest: może przyciągać, może odpychać.

Wyjaśnia, że uczestnicy warsztatów inaczej spojrzeli na jego twórczość, gdy nieco więcej dowiedzieli się o autorze, jego języku artystycznym. – Zrozumieliśmy, jak uzyskiwał to, co widzimy, choćby wprowadzając bardzo kontrastową kolorystykę, przez co jego postacie są i mroczne, i zarazem świetliste – tłumaczy.

Pasjonaci ikonopisania przygotowywali własną pracę, wzorując się na różnych przedstawieniach Matki Bożej Orantki autorstwa J. Nowosielskiego. Pani Małgorzata wybrała polichromię, którą wykonał na nagrobku swojego przyjaciela ks. Jerzego Klingera. Jak mówi z uśmiechem, jej pędzel nie do końca „chciał słuchać” zasad, które stosował artysta. – Spotkanie z Nowosielskim było dla mnie bardzo ciekawe, wręcz fascynujące. Podeszłam do niego z wielkim szacunkiem, ale... to było spotkanie trochę na moich warunkach. Byłam wierna artyście, jeśli chodzi o kolorystykę, sposób przedstawiania szat, natomiast oblicze postaci namalowałam trochę po swojemu – wyjaśnia.

Może to jest szczególnie cenne w pracach mistrza? Patrząc na nie, każdy sam musi „przetworzyć” przesłanie zawarte w jego twórczości i otworzyć się na to, co niespodziewane. Mówi się, że ikona to okno na Bożą rzeczywistość. I artysta, i odbiorca spoglądają na nią przez „szybę” swojej wrażliwości, swojego serca.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast