Publikujemy rozważania Akademickiej Drogi Krzyżowej, z których można skorzystać do odprawiania nabożeństw. Tym razem ADK przeszła przez centrum Wrocławia pod hasłem: "Nadzieja".
Treści do rozważania na tegoroczną Akademicką Drogę Krzyżową przygotowali Kamila i Maciej Rajfurowie.
Stacja 1 - Jezus na śmierć skazany
W naszych związkach, rodzinach zdarza nam się wydawać wyrok, obarczać się winą nawzajem, skreślać się. "To twoja wina", "Jesteś do niczego", "Ty zawsze zawalasz", "Nie można ci ufać". W chwilach kłótni, różnicy zdań łatwo przychodzi nam osądzać naszą najbardziej ukochaną osobę. Oceniać, wypominać, wyznaczać kary, szantażować. Łatwiej nam czasem usprawiedliwić osoby obce.
Usprawiedliwianie tych, z którymi idziemy przez życie, przychodzi nam trudniej. To w końcu osoby z krwi i kości, które mają swoje przywary i też czasami nas krzywdzą. Nie chcemy dla nich usprawiedliwienia, tylko sprawiedliwości rozumianej przez nas po swojemu. Nasz sąd najczęściej odbywa się w emocjach, ale po czasie wkrada się wyrachowanie.
Cierpiący Jezu, naucz nas wyrozumiałości i cierpliwości do drugiej osoby, za którą jesteśmy też przecież odpowiedzialni. Abyśmy nie uciekali się do łatwego osądu, umywając ręce jak Piłat i zrzucając cały ciężar radzenia sobie z codziennością na ukochanego człowieka. Pozwól nam w chwili rzuconego krzywdzącego osądu zobaczyć w ukochanej osobie Ciebie i dać jej kolejną szansę.
Stacja 2 - Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Każdy z nas mierzy się ze swoimi wyzwaniami i trudnościami. Różne obowiązki domowe, praca, nauka, dzieci. Lubimy narzekać i licytować się, kto ma ciężej w życiu. Najchętniej z żoną i mężem kłócimy się o to, kto robi więcej. Kto częściej sprząta, ma trudniejsza pracę, kto więcej zaangażowania wkłada w dzieci. Odruchowo bagatelizujemy cudzy wysiłek, a swój wyolbrzymiamy.
Idąc sami przez życie, też znajdziemy okazję, żeby porównywać się do innych - znajomych, rodziny. Kiedy nie znamy do końca cudzych problemów, łatwo możemy dojść do wniosku, że to nam jest w życiu najgorzej.
Cierpiący Jezu, Ty wziąłeś na siebie ciężar nie swoich win. Naucz nas traktować nasze trudności jako wspólny ciężar. Pokaż nam, jak zamiast skupiać się na swoich zasługach, starać się pomagać drugiej osobie. Razem z Tobą jesteśmy w stanie ponieść największe trudy, które przynosi nam wspólne życie. Bo mamy nadzieję na wieczną nagrodę.
Stacja 3 - Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Zawsze w końcu przychodzi pierwszy kryzys, pierwsza poważna kłótnia, pierwszy zawód i pierwsza poważna wątpliwość co do naszej miłości. Czy ona ma sens? Czy to tak miało być? Czy dobrze wybrałem/wybrałam? Ten moment prędzej czy później nadchodzi. Naszym upadkiem mogą również być nieudane związki, błędy skutkujące oziębieniem w relacjach lub też niezawinione odrzucenie.
Jezus upadł i my też upadamy. To nieuniknione. Ważne teraz, gdzie poszukasz sił, by powstać. By naprawić to, co zepsute, uleczyć to, co zranione. Jezus wstał siłą swojego Ojca, a my zawsze możemy wstać siłą Jezusa Chrystusa.
Jezu, spraw, byśmy pamiętali, gdzie możemy szukać ratunku w chwilach słabości i wątpliwości. Mamy Kościół, sakramenty, słowo Boże. One dają siłę, by wstać i iść z nadzieją.
Stacja 4 - Jezus spotyka swoją Matkę
Maryja była blisko Jezusa, mimo że po ludzku pękało jej serce. Ona nie musiała tam stać i na to patrzeć. Ale pragnęła być przy swym Synu do końca. Maryja jest doskonałym przykładem wypełniania swojej misji. Od kiedy raz powiedziała Bogu "tak", nigdy nie sprzeciwiła się swojemu powołaniu.
W osobie Maryi zrozumienie znajdzie każdy. Małżonkowie, rodzice, ale także osoby po stracie najbliższych, ludzie w jakiś sposób nierozumiani i przez to samotni. Maryja doświadczyła różnych ludzkich problemów i dlatego może nas uczyć, gdzie szukać ich rozwiązania.
Matko Boża i nasza, ucz nas wszystkich wiernej miłości. Umacniaj małżeństwa do dbania o swoją miłość wśród różnych trudnych chwil i pokus. Twoja postawa jest dla nas inspiracją do pozostawania wiernym swojemu słowu, przysiędze małżeńskiej, a także innym powołaniom.
Stacja 5 - Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi
Szymon, prosty pracownik, pomógł Bogu. Ale w tej chwili nie rozumiał, co się wokół niego dzieje i dlaczego każą mu nieść krzyż jakiegoś skazańca.
Czasami nie rozumiemy nauki Kościoła skierowanej do nas. Czujemy, że ona jest ponad nasze siły, że nas do czegoś przymusza albo ciągle czegoś zabrania. Może chcemy żyć zgodnie z przykazaniami, ale mamy wrażenie, że z ambony słyszymy same ogólniki, które w życiu trudno zastosować.
Jezu, naucz nas cierpliwości do siebie samych. Naucz nas zaufania do ciągłego procesu nawracania się. Dopiero kiedy podejmiemy jakąś postawę, widzimy jej owoce. Jeśli wierzymy Bogu, to wiemy o tym, że chce dla nas dobrze i za trud pracy nad sobą zostaniemy wynagrodzeni.
Stacja 6 - Weronika ociera twarz Jezusowi
Być może jest tak, że nie ma nikogo, kto by mi otarł łzy. Może wcale nie mam najbliższej mi osoby, dla której byłbym ten jedyny czy ta jedyna. Może przeżywam okres po nieudanej relacji. Może w tym momencie życia nie mam ochoty się z nikim wiązać. Może już tak dużo czasu mija, a ja nie mogę znaleźć swojej drugiej połówki. A czasem jestem samotny z innego powodu. To wszystko jest zbyt skomplikowane, by to ująć w trzech słowach.
Panie Jezu, Ty jesteś pierwszy, który mi ociera łzy. Twoja droga krzyżowa nadała mojemu życiu sens, którego potwierdzenia już nie muszę koniecznie szukać w innym człowieku. Teraz idziesz razem ze mną w mojej drodze krzyżowej. Czasami towarzyszą mi bliscy, ale nawet kiedy wydaje mi się, że nikogo wokół mnie nie ma, jesteś przy mnie Ty.
Stacja 7 - Jezus po raz drugi upada pod krzyżem
I znowu upadek, znowu kolejny ciężar, znowu kolejny grzech. Czasami ma się już dość bycia ciągłym grzesznikiem. Czy nasza wiara to wieczne wyliczanie win i piętnowanie siebie samego?
Może warto zastanowić się przez chwilę, czym dla mnie jest moja wiara. Czy patrząc na drogę krzyżową, widzę jedynie mękę Jezusa, czy też zauważam coś większego od niej - miłość do wszystkich ludzi, która pozwoliła Jezusowi przetrwać najgorsze cierpienia.
Jezu, Ty nam pokazałeś dowód największej miłości. Naucz nas wykonywać swoje obowiązki z miłości do bliskich, a nie z przymusu. Pomóż nam traktować naszą wiarę jak spotkanie z Tobą, a nie jak stertę nakazów i zakazów.
Stacja 8 - Jezus spotyka płaczące niewiasty
Wygodnie jest zapłakać nad kimś. Żyjąc z kimś pod jednym dachem, trudno uciec od pokusy wypominania błędów. To przecież takie chrześcijańskie martwić się o kogoś. Problem w tym, że naszą motywacją rzadko kiedy jest troska o czyjeś zbawienie, a raczej chęć poczucia się lepszym. Miło jest pomyśleć sobie, że ja potrafię po sobie posprzątać, ja tak nie przeklinam, ja nie łamię przepisów ruchu drogowego i zawsze odkładam cudze rzeczy na miejsce.
Zanim zapłaczemy nad innymi jak te niewiasty, zapłaczmy nad sobą. Zróbmy rachunek sumienia. Może przez to popatrzymy na swoich bliskich z większym miłosierdziem. Wiadomo, nigdy nie będziemy idealni, ale zastanówmy się, czy my na pewno dajemy dobre świadectwo. Czy nasi najbliżsi, patrząc na nas, czują się zachęceni do bycia dobrym człowiekiem czy może zniechęcenie pouczaniem i wypominaniem? Może jest tak, że nasze słowa mówią o Jezusie, ale nasze zachowanie do Niego wcale nie pociąga?
Panie Jezu, naucz nas łagodności i miłosierdzia, żebyśmy potrafili pociągać innych swoim przykładem.
Stacja 9 - Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem
To właśnie codzienność. To właśnie proza życia. Tyle spraw wraca do nas co chwila. Te same spory, kłótnie o to samo. Czas mija, a my ciągle jesteśmy tacy sami. Mamy wciąż swoje wady, popełniamy te same błędy. Chyba każdy to przerabia, że niektóre problemy, kwestie wracają niekiedy po kilkadziesiąt, a może i więcej razy. Cały czas sięgamy po używki, ciągle zapominamy się rano pomodlić, tracimy cierpliwość w tych samych sytuacjach.
Powstać po raz kolejny z tego samego jest coraz ciężej. Może przychodzi coraz większą bezradność, irytacja, wkurzenie.
Ale Twoja droga, Jezu, pokazuje, że zawsze warto próbować. Gdybyś nie wstał po raz trzeci, nie byłoby przecież zmartwychwstania. I my też, żeby zmartwychwstać, musimy nieustannie powstawać.
Stacja 10 - Jezus z szat obnażony
Każdy ma swoją słabszą stronę. Coś, w czym jest gorszy i czego się wstydzi. Może to nieporadność w sytuacjach życiowych, nieśmiałość, naleciałości z domu rodzinnego, urazy z przeszłości. Żyjąc z kimś na co dzień, nie da się ukryć na długo swoich wad. Szybko zaczynamy dostrzegać słabe punkty innych. Znamy je aż za dobrze.
Niestety, lubimy je wykorzystywać w swoich codziennych przepychankach. Może chcemy się poczuć lepsi, a może po prostu w emocjach próbujemy się odgryźć najmocniej jak się da. "Ty nawet tego nie potrafisz zrobić", "Jesteś jak twoja matka", "Ty jesteś chory psychicznie", "Nikt dłużej nie może z tobą wytrzymać". Kiedy znamy się najlepiej, ranimy się najskuteczniej. Najgorzej, jak robimy to przy dzieciach albo publicznie, a nawet przy świątecznym stole.
Jak dobrze, Jezu, że Ty znasz smak upokorzenia i nas rozumiesz. Uczysz nas pokory, pokazujesz, jak odpuszczać innym.
Stacja 11 - Jezus przybity do krzyża
Biczowanie, odarcie z szat, a potem przybicie do krzyża i przebicie włócznią. Do końca nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić. Ciało Jezusa zostało całkowicie zbezczeszczone.
Dzisiaj trudno o szacunek do ciała. Może w naszych domach pojawiają się przemoc, nadużycia związane z seksualnością, pornografia, przekraczanie granic właściwego dotyku, bliskości. Ranimy poprzez ciało swoje dusze. Świat zabiera nam delikatność, intymność, popędza, naciska i przewraca do góry nogami wartości, skupiając się tylko na ciele. Jak łatwo młotkiem przybijać gwoździe do krzyża.
Ty, Jezu, powiedziałeś: "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą". Naucz nas szacunku do swojego ciała i ciała ukochanej osoby, byśmy potrafili spojrzeć na siebie głębiej. Za tą warstwą tkanek kryje się bowiem nasza dusza.
Stacja 12 - Śmierć Jezusa na krzyżu
Jezusa zabili źli ludzie. Ja nie mam z nimi nic wspólnego. Nigdy nikogo nie zabiłem i nie okradłem. Do kościoła chodzę co niedzielę. I nawet się wyspowiadam przed świętami. To chyba znaczy, że wszystko ze mną w porządku.
Tylko od czasu do czasu pokrzyczę na dzieci, czasem nie odpowiem na pytanie żony. W pracy jeszcze się pilnuję, ale w domu mi się już nie chce być miłym. Nie muszę przed nikim udawać, więc nie staram się pomagać domownikom. Taka moja natura, więc czasem jestem złośliwy.
Albo wyśmieję kolejny szalony pomysł męża. I nawet nie zauważam, jak powoli zabijam w moich bliskich wszystko, co dobre i wzniosłe. Zamiast ciągnąć się nawzajem w górę, zniechęcamy się wzajemnie do pracy nad sobą.
Jezu, Twoje życie to nie tylko 3 lata nauczania, ale 30 lat pięknej codzienności. Bądź dla nas przykładem, jak kochać bliskich na co dzień.
Stacja 13 - Jezus zdjęty z krzyża
Bliscy Jezusa zorientowali się, że już po wszystkim. Wierząc Jego słowu, mogli mieć nadzieję na zmartwychwstanie, ale po ludzku rzecz biorąc, życie Jezusa się skończyło.
Nas też może to spotkać. Możemy się zorientować, że już jest po wszystkim, że już coś minęło. Czas przecież tak szybko leci, a pracy jest tak dużo. Jeszcze tylko zrobię zakupy, odbiorę telefon, dokończę projekt, ugotuję obiad i już będę mieć czas dla rodziny. Na rozmowę, wspólny czas, krótki spacer, spojrzenie w oczy. Tylko jakimś cudem ten czas nigdy nie nadchodzi. I może się okazać, że już nie wszystko da się zrobić. Przegapiliśmy szansę na zrobienie czegoś dobrego dla innych.
Jezus daje nam nadzieję, że nie wszystko musimy w życiu osiągnąć. Że warto gonić tylko za tym, co najważniejsze. Że najważniejsze jest zrobić choć trochę dobra wśród najbliższych.
Stacja 14 - Jezus złożony do grobu
Grób i nadzieja - to tak po ludzku kompletnie do siebie nie pasuje. A jednak. W naszej wierze grób jest częścią nadziei.
Gdyby grób był końcem, to po co to wszystko? Po co tu jesteśmy? Po co to robimy? Bo wierzymy, że następna stacja to zmartwychwstanie.
My czasem tego grobu potrzebujemy w naszych rodzinach, w naszych związkach. Coś musi w nas umrzeć, żeby urodziło się coś piękniejszego. Z czegoś musimy zrezygnować, coś porzucić, czegoś nie zrobić. Znajdziemy wtedy prawdziwą miłość, która nigdy nie ustaje, we wszystkim pokłada nadzieję. Jezus umarł z miłości i dla takiej miłości. Do nas. Dając nam właśnie nadzieję, że to absolutnie nie koniec.
Jezu, my naprawdę w Ciebie wierzymy i chcemy iść z Tobą razem przez życie aż po grób. A potem spotkać się z Tobą w królestwie niebieskim.