Spojrzenia różnych pokoleń na postać św. Jana Pawła II ujawniają duże różnice. Jak to się stało, że tak szybko zmieniło się podejście do papieża Polaka? I czy da się to jeszcze scalić?
W ramach obchodów "Dolny Śląsk z Janem Pawłem II" w siedzibie stowarzyszenia "Odra-Niemen" odbyła się debata "Jan Paweł II, który odmienił oblicze świata. Kim dla nas jest? Spojrzenie różnych pokoleń".
- W młodym pokoleniu spotykamy się z największą różnorodnością głosów na temat papieża. Także skrajnych. To wbrew pozorom dobry czas na rozmowę o Janie Pawle II. Teraz stoimy przed poważnymi problemami społecznymi. W dorosłość wchodzi pokolenie, które urodziło się po śmierci papieża. Myślę, że ten czas, w którym go nie ma, może stać się pretekstem do dyskusji, co po nim zostało w nas - mówił Jakub Horbacz, rzecznik prasowy wojewody dolnośląskiego.
Podkreślał, że teraz jako naród zbieramy żniwo automatycznego podejścia, że dla wszystkich Polaków Jan Paweł II ma być wielki.
- Wolałbym, żeby zamiast często brzydkich pomników papieża udało się zbudować więcej żywych pomników, tych ze słowa: debat, działań naukowych, na polu publicystycznym i informacyjnym. To na nas oddziałuje, bo słowo ma moc i jest żywe. A pomniki już niekoniecznie - stwierdził J. Horbacz.
O swoich doświadczeniach opowiadał także ks. Piotr Rozpędowski, diecezjalny duszpasterz młodzieży.
- W oleśnickim liceum, gdzie pracowałem, jeden z uczniów na informację o Dniu Papieskim, stwierdził: "Czemu ksiądz będzie o tym pedofilu mówił". To mnie poruszyło, jednak pojawił się podstawowy problem: nie można było przeprowadzić merytorycznej dyskusji, ponieważ młodzież operowała hasłami z Instagrama, Tik-Toka czy Facebooka. Bez odpowiedniej wiedzy. Rzucali błotem, a może się coś przyklei - mówił.
Duszpasterz młodzieży w archidiecezji wrocławskiej uważa jednak, że obraz papieża Polaka w młodym pokoleniu nie jest stracony.
- Rzeczywiście u nastolatków papież stał się memem. Na imprezach osiemnastkowych o godzinie 21.37 młodzi śpiewają "Barkę", żeby to wyśmiać. I teraz mamy wybór. Możemy stanąć okoniem, ponarzekać na młodzież i zakończyć sprawę. Albo możemy zastanowić się, jak do nich dotrzeć z wartościowym przekazem i nauką Jana Pawła II - uważa kapłan.
Przyznaje, że wielu duszpasterzy łatwo skorzystało z tego, że Jan Paweł II przez wiele lat był po prostu dobrą ofertą duszpasterską i jego osoba, odmieniana przez wszystkie przypadki, zapełniała kościoły.
- Po wyborze Karola Wojtyły na papieża spotkaliśmy się z czymś zupełnie nowym. Nagle Watykan się przybliżył. Pamiętałam go jeszcze z pogrzebu kard. Kominka. Pontyfikat Jana Pawła II pozwolił nam wyjść z domów, pokazać się na pielgrzymkach. Odetchnąć wolnością. Przez mój dom przechodziły tłumy idące na Mszę na Partynice w 1983 roku. To ogromne przeżycie. Nie zapomnę, jak wszyscy wyczekiwali w homilii słowa „solidarność”. Kiedy padło, rozległy się oklaski i skandowania - wspominała Małgorzata Suszyńska z Solidarności Walczącej.
Jak zaznacza, papież dał narodowi polskiemu wolność. Już pierwsza jego pielgrzymka do Polski 1979 roku spowodowała w sercach narodu lawinę wolności.
- Według mnie Solidarność wybuchła właśnie dlatego, że Jan Paweł II odwiedzał Polskę i mówił do nas, nauczał. On był nadzieją w czasach, kiedy nie mogliśmy nic powiedzieć, bo poszlibyśmy siedzieć. A on przyjechał do Wrocławia w 1983 roku i wypowiedział, wykrzyczał wręcz do mikrofonu to wszystko, co nosiliśmy w sercach, czego nie mogliśmy wyrazić na głos. Coś niesamowitego - wspominał Eugeniusz Gosiewski, wiceprezes stowarzyszenia "Odra-Niemen".
Jednocześnie zaznaczył, że nauka Jana Pawła II była wymagająca. Mówił ważne, ale trudne rzeczy. Dla wierzących i niewierzących.
- Ludzie mu bili brawo, ale większość z nich wcale go nie słuchała i nie robiła tego, co wskazywał - oświadczył E. Gosiewski.
Nie przeszkadza mu liczba pomników Jana Pawła II. Często jeździ za wschodnią granicę i widzi, z jak wielkim trudem budowano tam pomniki papieża Polaka np. na Białorusi, jak wiele serca i wysiłku w to włożono. - I oni są dumni, że mają przed kościołem taki monument. My podchodzimy do tego zbyt trywialnie. Tych pomników może być i więcej, ale jednak trochę zapomnieliśmy o nauce Jana Pawła II - uważa.
Jak dodał, jego pokolenie mało zrobiło, by przekazywać spuściznę Jana Pawła II młodszym pokoleniom. Zrobiono z niego wizytówkę.
- Pomnik, obraz jak najbardziej, ale już wprowadzanie w życie tych wymagających uwag, które do nas kierował - niekoniecznie. A on wymagał od siebie i wymagał od nas. Tu na pewno można mówić o zaniedbaniu ze strony nas - katolików z pokolenia JP II. Nie tylko księży, tylko całego Kościoła - diagnozował działacz społeczny.
Dlaczego dzisiaj papież stał się dla młodych po prostu memem, z którego się śmieją?
- Był święty, ale był też człowiekiem, więc nie trzeba było go uczłowieczać na siłę tymi kremówkami. Co do pomników, niektóre rzeczywiście z powodów estetycznych wołają o pomstę do nieba. Ale trzeba powiedzieć jasno: większość monumentów to inicjatywa oddolna. Budowali je wierni, którzy czuli potrzebę. Dla nich ten posąg ma wartość, więc nie uważam, że liczba pomników nam jakoś szkodzi - mówiła M. Suszyńska.
Jej zdaniem przykry jest natomiast fakt, że w sercach młodych Polaków nie ma tego ponadczasowego pomnika Jana Pawła II. I to jest wina pokolenia dzisiejszych 40, 50 i 60-latków.
- Nie postawiliśmy tego duchowego pomnika w sercach naszych dzieci. Nie postawił go też Kościół, a także szkoła - opowiadała działaczka SW.
Ksiądz Piotr zwrócił uwagę, że do współczesnej młodzieży pomnik już nie trafi i trzeba do niej mówić w inny sposób o Janie Pawle II.
- Pamiętam, jak na lekcji pokazałem uczniom kilka filmików ze spotkań papieża Polaka z młodzieżą podczas Światowych Dni Młodzieży. Uwierzcie mi, że część uczniów - w 2022 roku - była autentycznie wzruszona gestami papieża. Mieli łzy w oczach. Ich pociągnęła jego szczera czułość, tak dzisiaj wyśmiewana. Ona w wydaniu papieża miała w sobie coś niezwykle przemawiającego – oświadczył ks. Rozpędowski.
Dodał, że przed Polakami spora praca i zadanie przekazywania następnym pokoleniom opowieści o Janie Pawle II, tylko trzeba przeformować pewne metody.
- Autentyczny przekaz bezpośredni, płynący od dziadków czy rodziców, może przełożyć się na sposób traktowania Jana Pawła II przez młodzież. Dzisiaj w miejsce rodziny u młodych wkracza kultura, która jego zdaniem przedstawia zdewaluowany obraz papieża. W wielu przypadkach dzieci i młodzież nie mają możliwości skonfrontowania tych obrazów-memów z czymś innym, bo nie mają źródła wiedzy - uważa Jakub Horbacz.