- Nawet gdy w naszym życiu idziemy przez ciemną dolinę niepowodzeń, cierpień, poczucia samotności, odrzucenia, grzechu, wystarczy dotknąć światłości - Chrystusa, by On swoim blaskiem, ciepłem, miłością zaczął leczyć nasze skołatane serca i rany - mówił w homilii podczas Wigilii Paschalnej metropolita wrocławski abp Józef Kupny.
- Dzisiejsza noc jest czuwaniem na cześć Pana - rozpoczął homilię abp Kupny. Podkreślił, że przez udział w wielkosobotniej liturgii staliśmy się podobni do ludzi, którzy od początku Kościoła oczekują na powtórne przyjście.
Podkreślił, że zaciemnione wnętrze katedry na początku liturgii powinno nam uświadomić potęgę światła Chrystusa i jego moc. - Chrystus, Światłość świata, oświeca drogi życia każdego człowieka, demaskuje brzydotę grzechu, pokonuje ciemności śmierci i jest dla nas nadzieją na powtórne przejście z ciemności grzechu do światłości łaski, z ciemności śmierci do jasności zmartwychwstania - mówił.
Kaznodzieja zauważył, że zadziwiające jest jak szybko nasze świece odpalone od płomienia paschału rozświetliły ciemności katedry. - To znak dla każdego, że nawet gdy w naszym życiu idziemy przez ciemną dolinę niepowodzeń, cierpień, poczucia samotności, odrzucenia, grzechu, wystarczy dotknąć światłości - Chrystusa, by On swoim blaskiem, ciepłem, miłością zaczął leczyć nasze skołatane serca i rany. I to duchowe leczenie dzieje się tak szybko, jak płomień paschału zapala przyłożoną do niego świecę - nauczał.
Metropolita wrocławski zaznaczył, że światło Chrystusa prowadzi człowieka do świętości. Zauważył, że święci są przedstawiani na obrazach w promieniach padającego z nieba światła i ze świetlistą aureolą. - Oni pozwolili na to, żeby ogień miłości Chrystusa wypalił w nich wszelkie formy egoizmu; pozwolili światłu Chrystusa wejść w ciemne, zamknięte, może zapomniane zakamarki swojego serca. Bo człowiek może się przyzwyczaić do pewnych form zła i to w taki sposób, że staje się dla niego niewidoczne.
- Sprzyjają temu struktury zła - grzechy społeczne, przekonanie, że coś jest dopuszczalne, bo wszyscy tak robią. W tym wszystkim można się pogubić, zwłaszcza jeśli zapominamy, że źródłem wszelkiego zła społecznego, strukturalnego jest nagromadzenie grzechów indywidualnych. Kiedy się odwracamy się od światła, w którym wyraźnie widać każde zło. Światło Chrystusa pozwala nam zobaczyć siebie w całej prawdzie - naszej słabości, ale też świętości - tłumaczył.
Podkreślił, że to, co czyni świętym, to głęboka więź z Jezusem. Zaznaczył, że święci nie byli pozbawieni słabości i nie byli bezgrzeszni. - Szli za światłem Chrystusa. I w tym świetle patrzyli na siebie i na otaczający świat. Święty wcale nie znaczy bezgrzeszny, niepopełniający błędów. Na pewno świętym nie jest ten, kto myśli o sobie, że nie ma grzechu - mówił i cytował list św. Jana Apostoła.
Następnie pasterz Kościoła wrocławskiego dodał, że światło Chrystusa pomaga nam też właściwie rozumieć teksty Pisma Świętego, które są słowami skierowanymi do nas, które wypełniły się w Jezusie Chrystusie. Nawiązując do czytań, przekonywał, że wysłuchując ich na nowo uświadamiamy sobie prawdę o Bogu i człowieku. - To dla nas został stworzony świat, jest On darem twórcy. Z miłości zostaliśmy stworzeni na Jego podobieństwo. To wymowa dzisiejszych tekstów. Niestety na skutek grzechu pierworodnego nastąpiło oddalenie się człowieka od Boga. Ale Bóg się nie obraził. Tak jak szukał Adama w rajskim ogrodzie, tak samo pozostał wierny swojej miłości do jego potomków. Bóg zawierał z nimi przymierza, obiecywał swoją pomoc. Apelował do serc, ale one były pozbawione żaru miłości.
Ostatecznym argumentem Boga było posłanie swojego Syna, aby ten przekonał ludzi o Boskiej miłości, która nie waha się przez cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie doprowadzić wszystkich do nieba. - Przez cały czas wędrówki Izraela do Ziemi Obiecanej Bóg był ze swoim ludem. Przez znaki i cuda pokazywał, że jest wierny miłości. Ta forma bliskości Bogu nie wystarczała, zapragnął okazać ją w osobie syna, Jezusa Chrystusa. Przez wcielenie Chrystus zjednoczył się z każdym człowiekiem. Przyjmując ludzką naturę stał się prawdziwym człowiekiem. Dając świadectwo o sobie jako o Synu Bożym, jednocześnie pozwalał się poznać jako człowiek. Jezus po ludzku kochał i po ludzku cierpiał - zaznaczył ksiądz arcybiskup.
Bliskość Jezusa nie była oparta na przynależności do tej samej rodziny ludzkiej, ani nawet pełnym uczestnictwie w tym, co można nazwać ludzkim losem. - W większym stopniu o tej bliskości decydował Jego wybór. Chrystus z własnej woli, zgodnej z wolą Ojca, powodowany ogromną miłością, chce być zjednoczony z człowiekiem i w sposób definitywny dokonał tego przez przymierze krwi w tajemnicy odkupienia. Ale jakby tego było mało, dał nam siebie w Eucharystii. Za mało było mu być na zewnątrz człowieka, dlatego chciał być wewnątrz, dlatego dał siebie.
- Chrystus zmartwychwstając, otworzył nam bramy nieba, zaprosił nas do nieba i tylko od nas zależy, czy przyjmiemy to zaproszenie, czy zrobimy wszystko, by z ciemności przejść do światła, które prowadzi nas do nieba - zakończył.
Posłuchaj całej homilii:
Wigilia Paschalna 2023.