Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na Niedzielę Zmartwychwstania przygotował franciszkanin o. dr Oskar Maciaczyk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Franciszkanów we Wrocławiu.
Przyszedł czas na postanowienia wielkanocne. Tak, tak. To nie pomyłka. Przywykliśmy już do tematu postanowień wielkopostnych i nie raz mogliśmy usłyszeć o nich z ust naszych przyjaciół, którzy w Popielec dzielili się swoimi planami na okres pokutny. Myślę, że każdy pamięta swoją Środę Popielcową. Od tego czasu może towarzyszyła myśl: Byle do Wielkanocy… Wielkanoc przyszła. Jedni odetchnęli z ulgą, bo udało się wytrwać. Inni żałują, bo niestety przyszedł upadek. Są i tacy, którzy „obudzili” się pytając: To już? Wielkanoc? Był jakiś Wielki Post? Tak, tak! To już Wielkanoc. I można zachować spokój, bo tak naprawdę wszystko się dopiero zaczyna.
Transmisja Mszy św. w Niedzielę Zmartwychwstania
Dzisiaj w Ewangelii słuchamy o pewnym początku w życiu dwóch apostołów – Piotra i Jana. Oni byli tymi spośród apostołów, których imiona występują w Ewangeliach bardzo często. Za pewnik przyjmuje się, że byli najbliższymi Jezusa ze wszystkich powołanych uczniów. Słuchali Jego nauk, byli świadkami dokonanych przez Niego cudów, byli bardzo blisko swojego Nauczyciela i Mistrza, a jednak będąc przy Nim nie wszystko rozumieli i nie wszystko przyjmowali do swojego życia.
Dzień po Święcie Paschy apostołowie trwali w niedowierzaniu, w jakimś amoku i zarazem lęku po tym wszystkim, co się wydarzyło. W liturgii eucharystycznej dzisiejszej uroczystości słyszymy w Ewangelii, że kiedy Piotr i Jan po przyniesieniu przez Marię Magdalenę informacji o pustym grobie pobiegli tam, przeżyli swoistą przemianę. Wyraża to zdanie, które zostało napisane, nota bene, przez apostoła towarzyszącemu Piotrowi. Jan napisał w imieniu Piotra i swoim: „Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, że On ma powstać z martwych” (J 20,9). Byli blisko Jezusa przez cały okres Jego publicznej działalności i nie rozumieli.
Można być blisko Jezusa i nie rozumieć. Można być człowiekiem religijnym i nie rozumieć. Można przeżyć w wymarzony sposób Wielki Post i nie rozumieć. Można wytrwać w postanowieniach i nie rozumieć. Można by, jak się okazuje, najbliższym apostołem Jezusa i też nie rozumieć. To, co najbardziej zmieniło życie apostołów, to ujrzenie pustego grobu i szat Jezusa złożonych w stylu ich Mistrza. Później widzą Go w wieczerniku, nad jeziorem i w innych miejscach. Doświadczają w swoim życiu Zmartwychwstałego.
Kiedy wydawać by się mogło, że przygoda towarzyszenia Jezusowi już się skończyła, okazuje się, że to było jakby nic w porównaniu do tego, co się dopiero zaczyna. Ani zostawienie swoich łodzi i sieci, ani słuchanie Go i dyskusje z Nim, ani wędrówki i inne duchowe przygody, które wynikały z towarzyszenia Mu nie zmieniły ich życia w takim stopniu jak owo ujrzenie pustego grobu i doświadczenie Zmartwychwstałego. Tutaj wszystko się zaczyna. Tutaj chrześcijaństwo się zaczyna. Przygoda każdego chrześcijanina ma swój początek w wyznaniu wiary, iż Chrystus zmartwychwstał i żyje. To jest prawda, która zmienia nasze życie, a właściwie nie tyle zmienia, co całkowicie daje nowe życie.
Choć czas Wielkiego Postu to dobry czas na czyny pokutne, wyrzeczenia i postanowienia, to Wielkanoc jawi nam się jako początek. Jeżeli dziś wyznajemy wiarę, iż On zmartwychwstał i żyje, to zarazem przyjmujemy konkretny sposób chrześcijańskiego życia: „Tak przeto odprawiajmy święto nasze, nie przy użyciu starego kwasu złości i przewrotności, lecz na przaśnym chlebie czystości i prawdy” (1 Kor 5,8).