Miłość miłosierna Boga, dar słowa, jak światło gwiazd zapowiadających Abrahamowi spełnienie obietnicy, i dar Eucharystii, błogosławieństwo ran i płaszcz opieki Maryi, wezwanie do "wyjechania z garażu" i ciągłego "strojenia swojej gitary" - misje święte w parafii NMP Bolesnej zapraszały do długiej wędrówki.
Prowadzący je dominikanie - o. Tomasz Nowak i o. Mateusz Kosior - zachęcali do odnowienia łaski chrzcielnej i łaski posłania. Najpierw - do odkrycia na nowo nieskończonej miłości Boga, który przez chrzest św. włączył nas w swoje życie; kolejnego dnia - do spojrzenia na to, co od tej miłości oddziela, na grzech. - Nie zawsze Panu Bogu to w nas najbardziej się nie podoba, co nam się w nas nie podoba - zauważył o. Tomasz. Może czasem Jemu nie podoba się przede wszystkim to, że nie doceniamy Jego darów w nas, nie służymy nimi innym ludziom tak, jakbyśmy mogli?
Zdjęcia z poświęcenia krzyża misyjnego:
Uczestnicy misji mogli na nowo otworzyć się na dar słowa Bożego i Eucharystii. Zostali zaproszeni, by przypomnieć sobie tekst czy teksty Pisma Świętego, które najbardziej dotykają ich serca. - Są one jak gwiazdy na niebie, podobne do tych, które Pan Bóg pokazał Abrahamowi na nocnym niebie, przed wejściem do namiotu. Te gwiazdy były zapowiedzią przyszłego błogosławieństwa, obietnicy, która miała się spełnić - usłyszeli.
W misyjnej wędrówce pojawił się między innymi temat ran - tych, które każdy z nas nosi w swoim sercu (jak doznane krzywdy, problemy z przebaczeniem, choroby, trudności), tych, które mają ludzie wokół nas, tych, które dostrzegamy w Kościele. - Chrystus, także po zmartwychwstaniu, zachowuje rany... Tylko wiara skonfrontowana z ranami, z przeszkodami, z trudnościami jest dojrzała, autentyczna, przekonująca - mówili ojcowie.
Zachęcali, by formowanie się, praca nad sobą znalazły wyraz w "bezinteresownym darze z siebie", obdarowywaniu innych. - Nie można cały czas tylko pucować swojego lamborghini. Wyjedź w końcu z garażu! - zachęcali.
- Jest coś, co tylko przeze mnie Pan Bóg może dać innym, jest jakiś sposób ukazania im miłości Boga, który tylko przeze mnie może się dokonać... Co takiego niepowtarzalnego mogę podarować ludziom? Każdy sam musi to odkryć - słyszeli uczestnicy misji.
W kolejnych dniach mogli odnowić przyrzeczenia chrzcielne, przystąpić do sakramentu pokuty, przyjąć sakrament namaszczenia chorych, błogosławieństwo słowem (księgą Pisma Świętego przyniesioną z domu), otrzymać indywidualne błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem, przeżyć modlitwę "błogosławieństwa ran", odnowienie przyrzeczeń małżeńskich i modlitwę do Matki Bożej - także w znaku Jej płaszcza, symbolicznej szaty spływającej z figury Matki Bożej Bolesnej, patronki parafii.
- Misje święte to tak naprawdę dopiero początek - usłyszeli w niedzielę. Nawrócenie to coś, co trwa, ma być ponawiane, pogłębiane... - Nie da się raz na zawsze nastroić gitary, nie da się raz na zawsze przekopać ogródka - przypomnieli dominikanie, dodając, że bywają co prawda chwile, gdy przeprowadza się gruntowny remont czy wymianę instrumentu, ale to nie wystarczy "na zawsze". Nawrócenie miewa ponadto swoje etapy. Można uznać, że się dokonuje, gdy ludziom wokół nas dzięki temu żyje się lepiej.
Ojciec Mateusz porównał Pana Boga do... dziecka, uradowanego tym, co piękne, ciekawe. "Zrób to jeszcze raz!" - wydaje się mówić słońcu, wstającemu każdego poranka, kwiatom zakwitającym każdej wiosny. "Zrób to jeszcze raz! Jeszcze piękniej, jeszcze lepiej!" - mówi człowiekowi rozpoczynającemu swój dzień.
- Ostatecznie chodzi o spełnienie się, o twoje szczęście, o przywrócenie ciebie tobie - stwierdził. - Tylko tego Bóg chce: żebyś był szczęśliwy.