W święto Przeniesienia Relikwii św. Dominika bp Jacek Kiciński CMF pobłogosławił nowy ołtarz, ikonę św. Dominika oraz całą wyremontowaną kaplicę akademicką u wrocławskich dominikanów.
Poprzez uroczystość biskup pomocniczy wrocławski nadał kaplicy jednocześnie wezwanie św. Dominika.
W homilii bp Jacek mówił o tym, że konfrontować swoje życie ze słowem Bożym nie jest czymś łatwym. Ono jest wymagające i oświecające. My byśmy bardziej woleli, żeby nas oświecało niż od nas wymagało. - Pierwszy kontakt ze słowem Bożym możemy porównać do wydarzenia, gdy mężczyzna idzie na zastrzyk. To poważna sprawa. Świadomość ukłucia nie jest łatwa. Kobieta nie jest w stanie sobie tego wyobrazić - zażartował. - Trzeba pokonać w swojej mentalności fakt, że musi nastąpić ukłucie, ale potem podawane jest lekarstwo i człowiek wraca do zdrowia - opowiadał bp Kiciński.
Słowo Boże na początku zaboli, bo jest niewygodne, ale potem zaczyna pracować w naszym sercu i niesie moc uzdrowienia. Najpierw ja czytam słowo Boże, a potem słowo Boże zaczyna "mnie czytać".
- W Ewangelii jesteśmy świadkami powrotu uczniów do Galilei. To nie było łatwe. Uczniowie Jezusa byli w Jego szkole trzy lata. Słuchali, a jak nie rozumieli, Jezus im wyjaśniał. Na końcu działalności Mistrza posiadali niesamowity zasób wiedzy. Byli świadomi. I przyszedł moment ostatecznego egzaminu. Takie magisterium. Zasób wiedzy był, doświadczenie też, a jednak to okazało się za mało. Ten egzamin trwał trzy dni - męka, śmierć i zmartwychwstanie. I wszyscy zagubili się w tych treściach, które poznali. Jezus mówił im wyraźnie, a jednak w momencie próby wszyscy o tym zapomnieli - nauczał kaznodzieja.
To wszystko spowodowało rozczarowanie sobą: "Dałem z siebie maksimum, a w najważniejszym momencie zawiodłem". Pewnie wielu z nas to przeżyło. A jaki jest wobec tego Jezus? Zmartwychwstaje i nie rezygnuje. Na nowo odnajduje uczniów. Mówi do niewiast: "Niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą". - Po co uczniowie mają iść do Galilei? By wrócić do źródeł swojego powołania, swojej tożsamości, żeby na nowo przepracować drogę wiary w świetle słowa Bożego. Tam się wszystko zaczęło od słowa Jezusa. Po zmartwychwstaniu Jezus ukazywał się im przez 40 dni - to były jakby korepetycje, bo przecież egzamin nie został zdany. Zanim wstąpił do nieba, powiedział, żeby szli na cały świat i nauczali. A jeszcze trzeba było 9 dni nowenny do Ducha Świętego. I my trwamy w tym czasie - mówił bp Kiciński.
Apostołowie wrócili do Wieczernika, ale nie z lękiem i obawą, lecz by modlić się razem z niewiastami i braćmi po wniebowstąpieniu Jezusa. Tam już był Kościół. Duch Święty napełnił ich serca. Stanowili jedność, a ludzie mówili: "Popatrzcie, jak oni się miłują". To wszystko dzieje się dzisiaj. Jeden duch i jedno serce ożywia wszystkich wierzących. - Możemy tak jak apostołowie mieć wiedzę, ale nie mieć mądrości wypracowanej łaską wiary. Potrzeba nam wrócić do Wieczernika, do wspólnej modlitwy w jedności z całym Kościołem - apelował kaznodzieja.
Pan Bóg, gdy brakowało wyraźnych znaków, powoływał w historii wyjątkowych ludzi. I powołał św. Dominika, który był przedłużeniem misji Jezusa. - Dominik, zachwycony tą miłością, idzie i głosi. Znów działo się to, co w Dziejach Apostolskich. I tak jest do dzisiaj. Dziękujemy Bogu za dar Ducha Świętego, który działa w Kościele. Czy dasz się porwać Duchowi Świętemu, czy zostanie tak, jak jest? - pytał bp Jacek.
Zaznaczył, że Bóg czyni nas narzędziem w swoim ręku i chce, byśmy szli na cały świat i głosili Dobrą Nowinę każdemu człowiekowi.