Mówił o tym abp Józef Kupny, przewodnicząc w katedrze wrocławskiej Mszy św. w pierwszą rocznicę beatyfikacji elżbietańskich męczenniczek. Zauważył, że choć ich życie, po ludzku patrząc, zostało brutalnie przerwane, nikt nie był w stanie odebrać im życia, którym obdarzył je Pan Bóg. Odniosły zwycięstwo.
Arcybiskup zwrócił uwagę na słowa, które wierni słyszą dziś w liturgii: "Jezus, wychodząc z Kafarnaum, ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: »Pójdź za Mną!«. A on wstał i poszedł za Nim".
Kafarnaum to "miasto Jezusa" - w miejscowej synagodze nauczał, tu uzdrawiał, tu, można powiedzieć, czuł się bezpieczny. Do pewnego czasu pozostawał w tym mieście, ale aby spotkać się z Mateuszem, Pan Jezus musiał pozostawić miejsca sobie znane, lubiane, do których być może się przyzwyczaił.
Metropolita wskazał na liczne zachęty papieża Franciszka, który wzywa Kościół do takiego "wychodzenia". - Być może każdy z nas ma swoje Kafarnaum, w którym czujemy się bezpieczni, do którego się przyzwyczailiśmy. Chcielibyśmy, żeby to ludzie do nas przychodzili. Owszem, jesteśmy na nich otwarci, jesteśmy gotowi dzielić się z nimi tym, co dostaliśmy od Pana, ale to oni mają do nas przyjść. Wielu przychodzi, ale są tacy, których w naszym Kafarnaum, w naszej przestrzeni nigdy nie spotkamy. Trzeba do nich wyjść. Czasem nawet trzeba zajrzeć do komory - mówił, wyjaśniając, że komora celna symbolizować może miejsce, które chcielibyśmy ominąć, nie dostrzegać. To może być zadanie, którego nie chcielibyśmy podjąć, coś, co budzi naszą niechęć, lęk, skąd uciekamy do naszego Kafarnaum, gdzie czujemy się dobrze.
- Tymczasem Jezus nie boi się wyjść z Kafarnaum i wejść do miejsc, w których Go nikt się nie spodziewa, gdzie może zostać odrzucony, znieważony - stwierdził. Zauważył, że tego doświadczyliśmy, gdy papież Franciszek podjął decyzję o wyniesieniu na ołtarze s. Marii Paschalis Jahn i IX Towarzyszek. Stało się to w czasie, gdy świat był zmęczony epidemią, przerażony napaścią Rosji na Ukrainę. Stawiano wtedy pytania: Gdzie jest Bóg? Czemu na to pozwala? Czemu cierpią niewinni?
- W takim kontekście Kościół na Dolnym Śląsku i cały Kościół w Polsce otrzymał odpowiedź. Jezus przez tę uroczystość wszedł do naszego świata. W twarzach sióstr męczenniczek pokazał nam twarze tych, w których dziś do nas przychodzi. Gdy wielu oskarżało Pana Boga, że abdykował, że przestał się interesować losem najsłabszych, pogardzanych, odrzucanych, Jezus przyszedł i powiedział nam wszystkim, że ostateczne zwycięstwo nie jest po stronie zabijających niewinnych, tych, którzy uważają się za mocnych i silnych - mówił.
- Jeśli się komuś wydaje, że urządził sobie świat niczym komorę celną, według własnych wartości, a właściwie antywartości, musi uważać, bo wcześniej czy później spotka się ze wzrokiem Jezusa w czasie i miejscu, w którym się tego nie spodziewa. Bóg nie boi się wchodzić do miejsc, gdzie nikt się Go nie spodziewa, w których może zostać znieważony - powtórzył.
Arcybiskup Józef mówił o chwili, w której Jezus spojrzał na Mateusza - chwili, którą ukazał na swoim słynnym obrazie włoski malarz Caravaggio. - Tym, co uderza w przekazie malarskim, jest wzrok Pana Jezusa i gest, jaki wykonuje dłonią. Ta dłoń jest jakby wierną kopią dłoni Pana Boga z Kaplicy Sykstyńskiej - zauważył.
Tłumaczył, że to nie przypadek. Spotkanie z Jezusem niejako stwarza Mateusza na nowo, to dla niego nowe narodziny. Choć celnik wiódł, jak wydawało się, normalne życie, prowadził interesy, być może nieźle zarabiał, to jednak w oczach Bożych to, co robił, nie było prawdziwym życiem. Także i dziś ludzie są zabiegani, zapracowani, zapatrzeni w statystyki, ale nie ma w nich życia. Często dziś mówi się o depresjach, poczuciu braku sensu. Arcybiskup zauważył, że są tacy, którzy z radością, poczuciem sukcesu ogłaszają, że młodzież polska najszybciej w Europie się laicyzuje, odchodzi od Boga, wypisuje z lekcji religii. Jednocześnie ci sami ludzie ubolewają, że młodzi nie widzą sensu życia. Z jednej strony uderza się w najświętsze wartości, a z drugiej panuje zdziwienie, że człowiek czuje się zdezorientowany, zagubiony.
- Zabierając człowiekowi Chrystusa, izolując go od Dobrej Nowiny, zabieramy mu to, czego nikt i nic mu dać nie może - mówił abp Józef. W ten sposób zabiera się mu pokój serca, szczęście, nadzieję. Bez Chrystusa, Ewangelii któż ma człowiekowi powiedzieć, że jest bezinteresownie akceptowany, kochany, wartościowy, bez względu na swoją efektywność, osiągnięcia, stan zdrowia?
- Siostry elżbietanki, których życie po ludzku zostało brutalnie przerwane, mówią nam dziś, że nikt nie był w stanie odebrać im życia, którym obdarzył je Pan Bóg. Mówią dziś, że spotkanie z Jezusem jest dla człowieka jak nowe narodziny, nowy początek. Życie z Jezusem prowadzi do zwycięstwa. O tym nam przypominają s. Paschalis i pozostałe męczenniczki - podkreślił.
Jak mówił, musiało być coś niezwykłego w spojrzeniu Jezusa, że Mateusz bez pytań, negocjacji natychmiast poszedł za Nim. - Co takiego było we wzroku Jezusa, że młode dziewczyny porzuciły swoje Kafarnaum - domy rodzinne, przyjaciół, środowisko, w którym wzrastały, i poszły za Jezusem? - pytał.
Na obrazie Caravaggia widać stół, na którym leżą pieniądze. Część osób na nie spogląda. Ale Jezus nie patrzy na pieniądze. Spogląda w oczy Mateusza, jakby chciał mu powiedzieć: "Wszystko, o co się starasz, ma wartość śmieci. Tylko ty jesteś wartościowy, tylko ty się liczysz".
- Męczenniczki były świadome tego, jaką wartością były dla Jezusa, jak były dla niego ważne - podkreślił abp Józef, wskazując na ich słowa wypowiadane w chwili śmierci. Wyjaśnił, że i dziś wielu siedzi przy takim stole jak Mateusz i próbuje znaleźć sens w symbolicznych monetach - w karierze za wszelką cenę, pieniądzach, sile politycznej, opluwaniu tego, co święte.
- Jezus dziś pojawia się w naszej komorze celnej razem z dziesięcioma męczenniczkami i mówi: "Ty się liczysz, ty jesteś wartościowy, ty jesteś dla mnie ważny, ważna" - mówił.
Na zakończenie uroczystości s. M. Paula Marcinowska, przełożona prowincjalna elżbietanek, dziękowała osobom zaangażowanym w proces beatyfikacyjny, w przygotowanie uroczystości beatyfikacyjnej oraz w wiele inicjatyw, które potem zostały podjęte. Szczególnie cenne były comiesięczne (od października) Msze św. i modlitwy sprawowane każdego 11. dnia miesiąca w katedrze wrocławskiej. Wstawiennictwu męczenniczek powierzano wtedy zwłaszcza osoby cierpiące z powodu doznanej przemocy, krzywd i rozmaitych zranień.