Choć Niemcy zabili wtedy 45 osób, co w skali II wojny światowej wydaje się dosłowną kroplą w morzu, to jednak zbrodnia miała niezwykłe znaczenie dla polskiego narodu. Wrocławianie przeszli po mieście szlakiem miejsc poświęconych profesorom lwowskim.
Z okazji 82. rocznicy mordu Profesorów Lwowskich i ich bliskich Centrum Historii Zajezdnia zorganizowało „Spacer z historyczną zbrodnią w tle”. Uczestnicy mieli okazję przejść się wraz z przewodnikami po Wrocławiu szlakiem Profesorów Lwowskich i lipcowej zbrodni, do której doszło we Lwowie w 1941 roku. Obejrzeli wybrane miejsca upamiętniające ofiary niemieckiego bestialstwa, a także poznali sylwetki zamordowanych oraz związki ich i ich bliskich oraz uczniów z Wrocławiem.
Spacer odbył się w rocznicę aresztowania prof. Kazimierza Bartla, matematyka i wielokrotnego premiera, który stał się jedną z ofiar. Spotkanie rozpoczęło się przy Pomniku Martyrologii Profesorów Lwowskich (skwer Kazimierza Idaszewskiego przy Politechnice Wrocławskiej), a trasa wiodła przez okolice placu Grunwaldzkiego, ulicy Cypriana Kamila Norwida i zakończyła się przy pomniku prof. Stanisława Kulczyńskiego – przed wojną rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, a po wojnie organizatora i pierwszego rektora Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu.
Historię okrutnego mordu przybliżyli przewodnicy – Kamilla Jasińska z Centrum Historii Zajezdnia oraz IPN Wrocław oraz Michał Karczmarek – licencjonowany przewodnik miejski.
– Data, która kojarzona jest z tą zbrodnią, to 4 lipca, aczkolwiek nie wszyscy zostali zamordowani właśnie tego dnia nad ranem, kilka osób z tej grupy życie straciło później. Pamięć o zbrodni dokonanej na Profesorach Lwowskich, czyli polskich uczonych lwowskich uczelni, a także na ich bliskich – członkach rodzin i domownikach, bardzo mocno zakorzeniona jest w historii Wrocławia. To jeden z symboli łączności powojennego Wrocławia z przedwojennym Lwowem. Warto pamiętać, że historia tej zbrodni zaczęła się znacznie wcześniej, bo już w chwili wybuchu II wojny światowej, natomiast jej konsekwencje odczuwamy do dzisiaj – mówiła pod pomnikiem Kamilla Jasińska.
Podkreśliła, że powszechna narracja związana z tą zbrodnią zgładzonych naukowców pozbawia narodowości, podobnie jak i ofiary. Najczęściej mówi się: „Profesorowie Lwowscy zamordowani przez nazistów (lub hitlerowców)”. – Czyli kto do kogo strzelał? – pytała retorycznie Jasińska. – Jeżeli jakaś zagraniczna wycieczka przyjeżdża do Lwowa i na tym tzw. nowych pomniku nie widzi żadnej inskrypcji, a nieopodal wprowadzającą w błąd informację, to de facto nie wiadomo, jaki naród ucierpiał – dodała.
Nocą z 3 na 4 lipca 1941 roku, w niewiele ponad 20 minut, na Wzgórzach Wuleckich Niemcy zamordowali 38 lub 40 osób, kilka osób zginęło w innym miejscu i w innym terminie. Cały proces „likwidacji” tej największej grupy wraz z zatarciem śladów, czyli zasypaniem tej masowej mogiły i nawet posadzeniem w tym miejscu ostu, trwał około 40 minut.
Mord na Profesorach Lwowskich ma swoje korzenie już w wybuchu wojny w 1939 roku, kiedy to rozpoczęła się słynna akcja Sonderaktion Krakau. To niemiecka akcja pacyfikacyjna skierowana przeciwko polskiemu środowisku naukowemu. Wtedy podstępnie Niemcy zwabili profesorów krakowskich uczelni, a następnie aresztowali ich i wywieźli do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, niektórzy trafili później do Dachau.
– W listopadzie 1939 roku blisko trzy tygodnie krakowscy uczeni spędzili w dwóch więzieniach w Breslau. Dzisiaj przypominają o tym tablice pamiątkowe – mówiła Jasińska, pokazując zdjęcia tych tablic.
W przypadku zatrzymania profesorów krakowskich III Rzesza mierzyła się z silnymi protestami świata naukowego, łącznie z papieżem i uczonymi niemieckimi. Naciski te przyniosły częściowy efekt, bo większość uczonych zwolniono. W przypadku akcji lwowskiej Niemcy już wyciągnęli wnioski z 1939 roku i dlatego Hans Frank wydał rozkaz niezwłocznego zamordowania lwowskich naukowców. Nazywano to „likwidacją na miejscu”.
– Hitler mówił jasno, że tylko naród pozbawiony kadr kierowniczych, w tym inteligencji, da się zniewolić. I zbrodnia we Lwowie doskonale wpisuje się w tę zasadę działania. Pierwszą i ostatnią ofiarą zbrodni był prof. Kazimierz Bartel, aresztowany jako pierwszy z tej grupy już 2 lipca, a zamordowany jako ostatni 26 lipca. Większość uczonych aresztowano wieczorem 3 lipca i zamordowano nad ranem 4 lipca – opowiadała Jasińska.
Dlaczego o tej zbrodni pamięta się w tak wyjątkowy sposób, skoro liczba ofiar to kropla w morzu zamordowanych Polaków w czasie II wojny światowej?
– We Wrocławiu w szczególny sposób pamiętamy o ich ofierze. To symbol próby zniszczenia polskiej inteligencji przez Niemców w czasie II wojny światowej. Niejako urwania głowy narodowi polskiemu – mówiła autorka przewodnika po Lwowie i Wrocławiu szlakiem tej zbrodni.
Po wojnie we Lwowie środowiska polonijne dość szybko – choć bez efektów – podjęły starania o upamiętnienie profesorów, ale jeszcze szybciej zrobiono to we Wrocławiu. To tu trafiło wielu uczniów zamordowanych uczonych. To oni chcieli głośno mówić o tej zbrodni mimo ustroju komunistycznego.
W 1959 roku udało się nawet zrobić głośną konferencję naukową, w 1961 roku zawiązał się komitet budowy pomnika w hołdzie zamordowanym naukowcom. Pomnik powstał w 1964 roku, ale zgodnie z decyzją władz państwowych upamiętniał wszystkich polskich naukowców zamordowanych w czasie II wojny światowej przez Niemców. Dopiero w 1981 roku możliwe stało się dołożenie do pomnika tablic z nazwiskami ofiar. Dziś pomnik Profesorów Lwowskich to jedno z ważniejszych miejsc upamiętniających ofiary wojny.
W zorganizowanym przez Centrum Historii Zajezdnia bezpłatnym spacerze wzięło udział 40 osób. Swoją narrację przewodnicy wzbogacili dużym zestawem fotografii, które pokazywali w czasie opowiadania. Dzięki temu uczestnicy mogli zobaczyć np. zdjęcia ofiar, upamiętnień w innych miejscach Wrocławia oraz pomniki we Lwowie.
Oficjalne wrocławskie obchody 82. Rocznicy mordu Profesorów Lwowskich odbędą się we wtorek 4 lipca o godz. 9.00 pod pomnikiem.