W 80. rocznicę ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej wrocławianie oddali hołd ofiarom ukraińskich nacjonalistów. - Sami musimy zadbać o udokumentowanie prawdy i jej utwierdzenie na zawsze - mówił pod pomnikiem poświęconym zbrodni Adam Kiwacki.
W rocznicę "krwawej niedzieli", czyli kulminacji rzezi wołyńskiej, władze województwa, miasta, wojsko i wrocławianie wspominali ofiary zbrodni wołyńskiej. 11 lipca to Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
- "Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże, zapomnij o mnie". 80 lat temu doszło do strasznej zbrodni inspirowanej przez lata, która w czasie II wojny światowej nie została powstrzymana. Zginęły tysiące Polaków, ale także Czechów, Żydów, Ormian. To czas, w którym nienawiść była ważniejsza od zwykłych ludzkich stosunków, od miłości. Gdy brakuje Boga, dochodzi do okropnych zbrodni. Szacuje się, że zginęło 100 tys. Polaków - przemawiał wicewojewoda dolnośląski Jarosław Kresa.
Przypomniał, że ginęli także sprawiedliwi Ukraińscy, pomagający polskim rodzinom. - Doszło do tej tragedii już wcześniej, w wyniku upadku państwa polskiego. W 1939 r. zostało najechane przez barbarzyńskie Niemcy i Rosję. Wtedy na tych terenach zaczęło dochodzić do okrutnych zbrodni. To czasy, o których chciałoby się zapomnieć, ale zapomnieć o nich nie można - przekonywał wicewojewoda.
Zaznaczył że dzisiaj Polacy oczekują pamięci oraz upamiętnienia wszystkich zamordowanych ofiar. Oczekują tego, że będą mogli poszukać, spróbować odnaleźć każdą z ofiar, opłakać i pomodlić się za nią.
Wicewojewoda przypomniał, że ukraińskie państwo obecnie dzielnie stoi na drodze rosyjskim najeźdźcom. Broni siebie, ale całej Europy. - Polacy szybko stanęli do pomocy Ukraińcom, bo uważamy, że taki jest nasz chrześcijański i polski obowiązek. Do pełnego i szczerego polsko-ukraińskiego braterstwa, które powstaje na naszych oczach, pełnego miłości i szacunku, potrzebny jest jeszcze ten element. Uhonorowania, upamiętnienia i powiedzenia prawdy o tragicznej i czarnej przeszłości sprzed 80 lat. Kiedy zagoi się ta blizna, z ran przestanie broczyć krew, zaś łzy wyschną, wtedy będzie to trwałe braterstwo między Polakami i Ukraińcami. Tak musi być dla naszego wspólnego dobra - stwierdził J. Kresa.
Do dzisiaj trwają różnego rodzaju szacunki ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów. Niektóre źródła podają 100 tys., inne więcej. Odniósł się do tego na uroczystości A. Kiwacki. - Pomnik wrocławski to nie jest zwykły pomnik. To pewnego rodzaju ołtarz. Tam są prochy z 2 tys. unicestwionych miejscowości, gdzie nasi rodacy zostali zamordowali. Znamy dokładne statystyki ofiar. Życie straciło ponad 165 tys. ludzi. Udokumentowali to państwo Siemaszkowie oraz stowarzyszenie. Przeprowadzono generalne prokuratorskie dochodzenie, województwo po województwie. Wszystko zostało zawarte w publikacjach, które możemy każdemu udostępnić. To pierwszy element prawdy, o którą musimy walczyć - mówił pod pomnikiem przedstawiciel Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów.
Odniósł się do przemówienia prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego z Łucka, z obchodów 80. rocznicy ludobójstwa. Użył tam sformułowania "ofiary Wołynia". - Panie prezydencie, nie było ofiar Wołynia. To były ofiary ukraińskich zbrodniarzy, którzy pod wodzą UPA dokonali tej masakry. Jeżeli pozwolimy w taki sposób przedstawiać naszą historię, to doczekamy się tego, co mamy w przypadku Auschwitz. Mówi się już, że w Oświęcimiu zabijali jacyś naziści. A to byli Niemcy. Na Wołyniu mordowali Ukraińcy i to nie byli ludzie anonimowi. Sami musimy zadbać o udokumentowanie prawdy i jej utwierdzenie na zawsze - mówił A. Kiwacki.
Jak dodał, to już ostatni dzwonek, by zawalczyć o prawdę. Przywołał powiedzenie sybiraków: "Kto tam był - nie zapomni. Kto tam nie był - nie uwierzy". - To nas dotyczy. Kto wie, co się tam wydarzyło, nie może tego zapomnieć. Musimy przekazywać to następnym pokoleniom - apelował A. Kiwacki.