Mieszkają pod namiotami, krążą z mapą po lesie, pływają kajakiem. Biwak Ojca z Dzieckiem to święto – pachnące ogniskiem, lipcową łąką, wspomnieniami wędrówki w deszczu, lodów i pląsów na parkiecie pod chmurką.
W niedzielny poranek na polu namiotowym w Białym Kościele niedaleko Strzelina trwa krzątanina. Tatusiowie z córkami właśnie wrócili z Mszy św. i teraz przyrządzają posiłek. Nad ogniskiem kołysze się kociołek z makaronem, obok pieką się grzanki i kiełbaski. Ktoś buja się na hamaku, ktoś biega po trawie. A pan Waldek już szykuje muzyczny podkład. Zaraz zacznie się wspólna belgijka, potem cha-cha, trening konkretnych figur tanecznych – promenady i niełatwej agrafki. To nic, że dziewczynkom trudno oprzeć dłonie na ramionach dużo większych partnerów tańca – ci pochylają się troskliwie nad córeczkami. To czas, kiedy są cali dla nich.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.