W ostatni dzień spędzany przez młodych z archidiecezji wrocławskiej w diecezji Coimbra, w Lordemao, gdzie mieszkała grupa z Namysłowa, można było usłyszeć polskie "Bóg się rodzi". A w poniedziałkowy ranek, na pożegnanie, pojawiły się postacie w charakterystycznych czarnych płaszczach.
Ksiądz Marcin Bącela przypomina, że zgodnie z programem ŚDM niedziela była dniem spędzonym w rodzinach. – O 12.00 uczestniczyliśmy w parafii w Mszy św. – z powodu dużej liczby ludzi odprawionej przed kościołem. Po Eucharystii każdy ze swoją rodziną udał się na posiłek i spędzał z nią resztę dnia. Jedni spotykali się w gronie znajomych, krewnych, zapraszali gości, inni korzystali z przydomowych basenów. Moja rodzina wraz z drugą zabrały nas na wycieczkę nad ocean; ktoś inny zabrał swoich gości do kina.
Czy to prawda, że tego dnia ksiądz Marcin chodził "po kolędzie”?
– Kolęda odbyła się w rodzinie, w której mieszkałem; po polsku, portugalsku i angielsku – opowiada. – W Portugalii jest taki zwyczaj, że ksiądz odwiedza rodziny z błogosławieństwem po świętach wielkanocnych. W parafii, gdzie mieszkaliśmy, jest starszy ksiądz – 81-letni ojciec Louis. Od jakiegoś już czasu nie odwiedził rodzin naszych gospodarzy (pewnie z powodu wieku i braku sił). Prosili mnie, żebym pobłogosławił ich dom, wpadłem więc na pomysł, żebyśmy zrobili tradycyjną polską kolędę.
– Poprosiłem najpierw, żeby rodzina zaśpiewała jakąś piosenkę religijną w języku portugalskim (wspólnie ją zaśpiewaliśmy z pomocą YT) – wyjaśnia szczegóły. – Odczytaliśmy fragment z Ewangelii według św. Łukasza, później nastąpiła modlitwa – którą próbowałem odczytać w języku portugalskim. Pobłogosławiłem dom, modląc się w języku polskim. Postawiliśmy świece, krzyż na stole. Odbyło się błogosławieństwo wody. Z gałązki drzewa wykonaliśmy na poczekaniu kropidło. Zaśpiewaliśmy też kolędę „Bóg się rodzi” w języku polskim. Rodzina była bardzo wzruszona tym wydarzeniem.
Wieczorem wolontariusze z parafii zorganizowali dla gości festiwal portugalski, z tradycyjnym jedzeniem, muzyką swojego kraju. Odbyła się jedna wielka wspólna impreza na ulicy.
– Dziś rano, gdy odprawialiśmy Mszę św., przyszli na nią również Portugalczycy. Studenci z Coimbry ubrali się w swoje tradycyjne stroje, czarne płaszcze. Wydali charakterystyczny okrzyk wykonywany na zakończenie roku akademickiego – mówi kapłan. – Dziękowali nam za wspólnie spędzony czas; za to, że mogli też od nas się czegoś nauczyć, uczestniczyć w Mszy św. w języku polskim. Dziękowali za radość, jaką przynieśliśmy im, za przyjaźń. Gdy się rozchodziliśmy, wszyscy płakali. Nie spodziewałem się, że nawiąże się między nami aż taka więź. Bariera językowa w tym nie przeszkodziła.
Z charakterystycznymi płaszczami - studenci uniwersytetu w Coimbrze. Archiwum prywatne Ks. Marcin zaczyna studia w Portugalii? Archiwum prywatne