Problem jednej grupy w Pieszej Pielgrzymce Wrocławskiej ma dużo szerszy wymiar. I aż nasuwa się pytanie: "Drodzy księża, co się z wami dzieje?".
Wiem, że wprowadzanie odpowiedzialności zbiorowej bywa krzywdzące, ale kogo ma dotknąć moje pytanie, tego dotknie. Zaraz wrócę do tematu, tylko najpierw mała dygresja.
Przeprowadziłem dziesiątki (o ile nie więcej) rozmów z księżmi na temat powołań w Kościele, wiary u młodzieży, przyszłości Kościoła, wychowania chrześcijańskiego itd. Często stykałem się z narzekaniem drugiej strony w stylu: "Obecnie naprawdę trudno tę młodzież do Kościoła przyprowadzić. Trudno ich dziś czymkolwiek zainteresować w tym świecie pełnym błyskotek, atrakcji, TikToków itd". Czułem w tych słowach rezygnację, podłamanie, smutek i szczery żal, że nie jest łatwo. Bo nie jest. Wiem, że to naprawdę wielkie wyzwanie - zawalczyć o dusze młodych ludzi.
Ale wróćmy do mojego pytania skierowanego do księży. Zapewniam, że nie ma w nim żadnej pretensji czy wyrzutu. To prosta, szczera wątpliwość. Skąd się wzięła?
Grupa nr 20 na Pieszej Pielgrzymce Wrocławskiej to ta z młodszych. Zdecydowanie zaniża średnią wieku całej pielgrzymki. Idzie w niej sporo młodzieży - uczniów szkół podstawowych, ponadpodstawowych, także studenci. Są również rodziny z dziećmi. "Dwudziestka" przez to jest dynamiczna, radosna, tętniąca życiem. Ma swój niepowtarzalny charakter.
W stosunku do innych grup jest także liczna. To podwójnie ważne, bo - czy nam się to podoba, czy nie, fakty są takie, że liczba pielgrzymów pieszych kurczy się z roku na rok dość zdecydowanie.
Od miesięcy przewodnik grupy nr 20 nie może znaleźć pomocy duszpasterskiej. Samemu trudno zaopiekować się przez te kilka dni kilkudziesięcioma osobami. Spowiedzi, rozmowy, porady, prowadzenie modlitw. Kto szedł w pieszej pielgrzymce wie dobrze, że dla duchownego to czas wytężonej pracy. Przyjemny i piękny z perspektywy duszpasterskiej, ale też bardzo wymagający.
W diecezji mamy kilkuset księży. Mogę powiedzieć, że znam dobrze Kościół wrocławski. Od tego w sumie jestem, żeby ukazywać jego życie. I zdaję sobie sprawę, że część kapłanów ma inne aktywności duszpasterskie - kolonie, obozy, oaza, ŚDM-y. Do tego dochodzą urlopy - rozumiem.
Ale to naprawdę smutne, żeby w tak sztandarowej inicjatywie, uznawanej za jedną z głównych aktywności Kościoła w Polsce na wakacjach, jaką jest piesza pielgrzymka, nie można było znaleźć duszpasterza?
Wracając do dygresji o rozmowach z księżmi na temat młodzieży - tutaj mamy najważniejszą część pracy już wykonaną. Przed nami grupa gotowa do pielgrzymowania, którą należy objąć opieką przez kilka dni. Pokazać jej Chrystusa, pomóc zrozumieć Ewangelię.
Mamy zebranych tak upragnionych w Kościele młodych ludzi, którzy z własnej woli chcą iść pieszo do Maryi. Czy można mieć korzystniejszą sytuację do formacji ludzkich serc z perspektywy kapłana? Już nie musi łowić, musi się tylko i aż zatroszczyć, towarzyszyć, wskazać drogę. To naprawdę, mówiąc językiem reklamy, "niezwykle korzystna oferta".
Wciąż aktualna. Od 3 do 10 sierpnia.
Mam nadzieję, że nie sprawdzi się tu przysłowie, że najciemniej pod latarnią...