Idzie i modli się o nawrócenie swojego narodu

Pani Eva jest Czeszką i mieszka w okolicach Pragi. Aktualnie zmierza do Gniezna, do św. Wojciecha, m.in. w intencji nawrócenia swojego narodu. Jej ścieżki przecięły się z tymi, którymi zmierzają pątnicy grupy 14. Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej.

Wszystko zaczęło się 10 lat temu. Wtedy poszłam na pielgrzymkę do Santiago de Compostela. Często w tej wędrówce towarzyszyła mi Maryja - wspomina. Za pierwszym razem do grobu św. Jakuba dotarła z Francji, w kolejnym cel osiągnęła, idąc z Lizbony. Dopiero później dodaje, że to wcale nie było oczywiste, a to poczucie opieki Matki Bożej było znaczące. - Ja nie byłam ochrzczona - dodaje.

Piesze pielgrzymowanie było jej stałą aktywnością. W kolejnym roku zmierzyła się z odcinkiem między Florencją a Rzymem. - To właśnie wtedy poczułam, że jestem gotowa i chcę przyjąć chrzest w Kościele katolickim. Tak bardzo konkretnie to Jezusa spotkałam w Asyżu - świadczy. Przygotowania do chrztu trwały kolejne dwa lata.

Pątniczka każdego roku wybiera inny cel wędrówki. Aktualnie zmierza do Gniezna. Dlaczego właśnie tam? - Towarzyszy mi kilka intencji - za siebie samą, za mojego męża i syna, ale też za bliższą i dalszą rodzinę oraz znajomych żyjących i zmarłych. Modlę się też za naród czeski. To dla mnie bardzo ważne. Wybrałam Gniezno ze względu na św. Wojciecha, który jest patronem Czech.

Pątniczka wyruszyła z okolic Pragi 25 lipca. Po 7 dniach dotarła do Góry (granica Dolnego Śląska i Wielkopolski). Do celu planuje dotrzeć najpóźniej za 6 dni. - Po drodze korzystam z dobroci ludzi. Pukam na plebanie i proszę o nocleg. Nie zawsze jest jednak taka możliwość. Przyznaje, że nie zawsze jest też łatwo, a proszenie o przenocowanie uczy pokory. - Czasem muszę pukać od drzwi do drzwi - mówi.

O swojej samotnej, ok. 500-kilometrowej wędrówce do Gniezna mówi z uśmiechem "spacer". - Rok temu byłam w Medjugorje. Przeszłam tysiąc kilometrów - wspomina i podkreśla, że nie odległość jest ważna, a intencje w sercu.

Przyjście pani Evy do Góry zbiegło się z ostatnimi przygotowaniami i wyjściem na pielgrzymkowy szlak grupy 14. Podczas Mszy św. poprzedzającej wędrówkę w kościele pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej proboszcz i jednocześnie ojciec duchowy PPW ks. Henryk Wachowiak przyznał, że dla niego pielgrzymka zaczęła się kilkanaście godzin wcześniej, niż się spodziewał. - Wieczorem zapukała do moich drzwi pani Eva. Poprosiła o możliwość przenocowania na plebanii. Przedstawiła się jako pielgrzym zmierzający z Pragi do Gniezna. Zaznaczyła, że idzie do św. Wojciecha, by modlić się m.in. o nawrócenie narodu czeskiego - mówił. Przyznaje, że sytuacja go zaskoczyła. - To było tuż po Mszy św. Wiedziałem, że nie jestem w stanie zaproponować jej dobrych warunków. Dlatego poprosiłem jedną z parafianek o pomoc - tłumaczył.

Natomiast poproszona o kilka słów pątniczka z Czech, dając świadectwo, jednocześnie przekazała uniwersalną prawdę o pielgrzymowaniu. - Dziękuję Bogu, że mogę nieść te wszystkie intencje. Modlę się też za każdego, kogo spotykam na swojej drodze, ale też o pokój między narodami. Doświadczam tego, że Bóg nas wysłuchuje i uwalnia serce każdego pokutnika. A pokutnikiem jest każdy człowiek, który ufa Bogu i się Mu oddaje. Cieszę się każdym spotkaniem z drugim człowiekiem, bo w drugim człowieku jest przecież Chrystus i w nas też jest Chrystus. Trzeba sobie to uświadamiać - mówiła.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..