Poprzez tygodniowe rekolekcje jedna z największych wspólnot katolickich Wrocławia obchodziła jubileusz. Był to czas wspomnień, integracji, ale przede wszystkim pogłębionej modlitwy.
Na jubileuszowe rekolekcje na Górze św. Anny zjechali się członkowie Hallelu Jah z Wrocławia oraz z filii w Warszawie, Stroniu Śląskim i we Wrocławiu-Złotnikach. Łącznie 350 osób. Codziennie konferencje, warsztaty, Msza św., małe grupy i uwielbienia - to modlitewne świętowanie było okazją do refleksji. W ostatni dzień rekolekcji przyjechali także przyjaciele Hallelu Jah z innych wspólnot oraz założyciele, liderzy i członkowie.
- Moje pierwsze spotkanie z Hallelu Jah to Karłowice we Wrocławiu, w parafii ojców franciszkanów. Ktoś w 1992 r. powiedział mi tam, że warto odwiedzić tę wspólnotę. Zabrał mnie na spotkanie w salce dolnej w podziemiach. Pamiętam tę modlitwę, którą prowadził jeszcze Andrzej Dziewit, jeden z liderów wspólnoty - wspomina bp Andrzej Siemieniewski, członek wspólnoty, obecnie biskup legnicki. Sam wygłosił do uczestników rekolekcji konferencję i modlił się z nimi na jubileuszu.
Jednej z Mszy św. jubileuszowych przewodniczył ks. prof. Włodzimierz Wołyniec, rektor wrocławskiego seminarium duchownego. W homilii mówił, jakie owoce w jego życiu przynosi bycie we wspólnocie Hallelu Jah, z którą jest związany od 2006 roku. - Moja obecność we wspólnocie przynosi dobre owoce i Pan Bóg działa w moim życiu przez wspólnotę. Ona nauczyła mnie i uczy otwartości. Księża są czasem zamknięci, sztywni. Nie wszyscy, ale zdarza się. W czasie formacji seminaryjnej uczymy się pewnych ram, w których ksiądz powinien funkcjonować. To jest taki fundament. Potem nasze życie kapłańskie się na nim opiera. Ale może nas to usztywniać. Wspólnota Hallelu Jah pokazuje mi nowe perspektywy - że mogę się otwierać. Ja sobie nigdy w życiu nie wyobrażałem, że będę podnosił ręce na modlitwie oprócz liturgii jako kapłan - mówił ks. prof. Wołyniec.
Podkreślił, że kapłani potrzebują otwartości na drugiego człowieka. Jako dogmatyk mówił także, że nasze ciało zmartwychwstałe, które będziemy mieli w niebie po śmierci, nie ma granic. Będziemy w pełni wolni. Obecne ciało teraz ma granice. A tutaj, na ziemi, chodzi o wychodzenie z własnej skorupy, która nas męczy. Czasem człowiek "chciałby coś, ale nie może". - I ja we wspólnocie przekraczam siebie. Ona uczy mnie, że w każde nasze drobne zajęcia powinniśmy wkładać serce. We wspólnocie Hallelu Jah jesteśmy zaangażowani na 100 proc. w drobne i wielkie rzeczy. We wszystko. A wspólnota ma to do siebie, że to inspiruje. Nie zawsze mam piękny dzień i mierzę wysoko. Czasem zaliczam dołki, ale siostra i brat mnie podciągają w górę, coraz bardziej. Po to jest wspólnota - konstatował kaznodzieja.
Nawiązał do słowa "jubileusz" - ono oznacza darowanie długów. A świętowanie to darowanie długów. Takie rozliczenie się przed Panem Bogiem, który nam daruje zawsze dług w sakramencie pokuty. Ale chodzi również o wzajemne darowanie naszych długów. - A jakie my mamy długi? "Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością". Może za mało kogoś kochałem przez te 40 lat? Jeśli tu jesteśmy razem, możemy na Mszy św. z Bożego miłosierdzia czerpać. I być wobec siebie nawzajem miłosierni - stwierdził rektor wrocławskiego seminarium.