W polskiej ekipie było 5 strażaków z Dolnego Śląska, którzy opowiedzieli o niezwykle trudnej międzynarodowej misji w Grecji. Gasili tam ogromne pożary.
W Komendzie Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu odbyło się spotkanie z bohaterskimi strażakami. Uczestniczyli oni w misji ratowniczo-gaśniczej w Grecji. Wszyscy wrócili szczęśliwie do ojczyzny.
- Jestem bardzo dumny z tego, że dolnośląscy strażacy są tak wysoko cenieni. Ich wyjazd był ogromnym przedsięwzięciem logistycznym. My, jednostka jadąca za granicę, jesteśmy absolutnie samowystarczalni. Tam zbieramy cenne doświadczenia. Szkolimy też młodych strażaków - mówi st. bryg. Bogusław Brud, zastępca komendanta wojewódzkiej straży pożarnej.
Polska udzieliła pomocy Grecji w ramach międzynarodowej solidarności.
- Widzimy wzrastającą częstotliwość zdarzeń ekstremalnych, na przykład z powodu wysokich temperatur czy bardzo znaczących opadów. W niewielkim odstępie czasu zanotowano rekordowe temperatury na południu Europy, a teraz widzimy, jak Słowenia mierzy się z wielką powodzią. Patrząc na takie zjawiska, możemy przypuszczać, że mogą przyjść momenty, i to niedługo, że my też będziemy potrzebować wsparcia - dodaje Jarosław Obremski, wojewoda dolnośląski.
Wręczył on dolnośląskim strażakom listy gratulacyjne za służbę na greckich terenach. Wyraził także uznanie dla fachowości polskich strażaków.
Z pożarami w Grecji walczyli strażacy niemal z całej Europy. Polski oddział był jednym z największych. Dolnośląscy strażacy mieli bazę tam, gdzie przed dwoma laty, gdy w 2021 r. także pomagali ujarzmić ogień w Grecji. - Tym razem nasz pododdział stanowił uzupełnienie komponentu dowódczego i logistycznego. To już czwarta misja zagraniczna, jeśli chodzi o strażaków z Dolnego Śląska. Mieliśmy bronić przed ogniem terenów wokół regionu Attyki, czyli okolic Aten. W tamtym regionie żyje jedna trzecia populacji greckiej. Z drugiej strony stanowiliśmy obronę w Przesmyku Korynckim, w takiej furtce dla ognia, który mógł rozprzestrzenić się na Peloponez - wspomina mł. kpt. Przemysław Rogalewicz, który nie pierwszy raz gasił trudne pożary za granicą.
Informuje, że podczas greckiej misji zostało zgłoszonych prawie 40 pożarów ma terenie Attyki. - Broniliśmy przed ogniem m.in. koczowiska migrantów. Chroniliśmy życie ludzkie. Braliśmy udział w pomocy przy wypadkach drogowych, które zdarzały się na naszym terenie chronionym. Największym utrudnieniem było zróżnicowane ukształtowanie terenu oraz brak dostępności wody gaśniczej. Korytarze wodne były wyschnięte zarówno teraz, jak i 2 lata temu. Do tego wiał silny wiatr. Także formacje roślinne nie pomagały, bo szybko zamieniały się w żywy ogień - opisuje mł. kpt. Rogalewicz.
Pamięta, jak w pierwszych dniach wybuchł 30 km od bazy pożar, który bardzo szybko się rozwinął. Dosłownie w kilka minut objął kilkadziesiąt hektarów. I wszyscy, którzy akurat odpoczywali, musieli podjąć akcję w kilka minut. - Musieliśmy wziąć byka za rogi, czyli nie bać się i działać szybko. Temperatury przekraczały 40 st. Celsjusza. Kilka dni przed naszym przyjazdem spaliło się 12 tys. hektarów różnego terenu. Staraliśmy się bronić okolic Aten i to się udało - podsumowuje strażak z Wrocławia.
Podkreśla, że grecka straż pożarna dobrze przyjęła swoich kolegów po fachu z innych krajów. Strażacy mogli liczyć na dużą przychylność społeczności lokalnej.