XVIII Międzyparafialna Pielgrzymka do kościoła NMP Częstochowskiej wróciła po kilku latach przerwy spowodowanej pandemią. Wrocławianie modlili się, idąc ulicami miasta i dając świadectwo swojej wiary.
Kilkadziesiąt osób wyszło w sobotnie popołudnie z kościoła pw. Świętej Rodziny we Wrocławiu do Parku Szczytnickiego, a później do kościoła pw. NMP Częstochowskiej. Po drodze dołączyli do nich wierni z parafii pw. NMP Matki Pocieszenia. Niedługą pieszą pielgrzymkę ulicami Wrocławia zakończyła suma odpustowa w kościele przy alei Kochanowskiego. Modlitwie przewodniczył ks. Jacek Froniewski, kanclerz wrocławskiej kurii. Po Mszy świętej odbył się parafialny piknik.
- Mamy szczególne nabożeństwo do Matki Bożej Częstochowskiej. Nie mogliśmy iść na pieszo do Częstochowy, dlatego idziemy do Maryi Królowej Polski we Wrocławiu. To krótka pielgrzymka, ale daje namiastkę pieszego pielgrzymowania - mówi Maria Klementowska z parafii pw. św. Faustyny we Wrocławiu.
Na pielgrzymkę wybrała się z mężem, którego całe życie właściwie związane jest z Maryją.
- Matka Boska dała mi zdrowie i życie. Po urodzeniu wiosną 1946 roku byłem bardzo ciężko chory. Lekarze rozkładali ręce i mówili, że nie wyzdrowieję, że nic z tego. Traciłem przytomność. Miałem objawy padaczki. Mama zawiozła mnie jako niemowlę do Częstochowy, na Jasną Górę. Tam powierzyła mnie opiece Maryi. Wyspowiadała się z całego życia. I wówczas starszy ojciec paulin powiedział jej, że jej dziecko będzie piękne, zdrowe i mądre. To się sprawdziło. Przez całe życie czułem się dobrze. Dowód? 14 razy uczestniczyłem w wyprawie na Spitsbergen na Morzu Arktycznym - opowiada "Gościowi" Jan Klementowski.
Podkreśla, że przez całe życie wyraża wdzięczność Maryi.
- Innym razem byliśmy w Chorwacji i mąż zaginął. Całą noc się modliłam do Matki Bożej i znalazł się. Wiele zawdzięczamy Matce Bożej - podsumowuje p. Maria.