Wystawa pod takim tytułem została otwarta 31 sierpnia w KMiL przy pl. Kościuszki we Wrocławiu, a oglądać ją można do 27 września. Ekspozycja zawiera fotografie i inne materiały ze zbiorów Janusza Wolniaka ukazujące konfrontację z wszechobecną w czasach PRL-u cenzurą.
Zaangażowany w działalność Niezależnego Zrzeszenia Studentów oraz Solidarności, kolporter podziemnych wydawnictw (za co został aresztowany), wykonał wiele fotografii dokumentujących rzeczywistość tamtych lat.
Sam zetknął się z cenzurą m.in., gdy jako absolwent filologii polskiej rozpoczął pracę nauczycielską w SP nr 17. Przez ręce cenzorów musiała przechodzić wtedy nawet makieta szkolnej gazetki przygotowywanej z uczniami.
W czasie wernisażu Janusz Wolniak opowiadał o sposobie funkcjonowania Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, który istniał od 1946 do 1990 r. Zajmował się on książkami, czasopismami, ale także np. scenariuszami przedstawień i filmów, programami koncertów, fotografiami, twórczością dziecięcą.
O wytycznych, jakie otrzymywali cenzorzy, społeczeństwo dowiedziało się dzięki wydanej w 1977 r., nakładem niezależnego wydawnictw „NOWA”, „Czarnej księdze cenzury PRL” autorstwa Tomasza Strzyżewskiego – byłego pracownika wspomnianego urzędu, który wyemigrował do Szwecji.
Zgodnie z zaleceniami, nie należało „zwalniać do publikacji”, czyli dopuszczać do druku, np. informacji o sprzedaży przez Polskę mięsa do ZSRR, o budowie czy przebudowie obiektów sakralnych, tekstów obarczających ZSRR odpowiedzialnością ze śmierć polskich oficerów w Katyniu, informacji dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy, poziomu alkoholizmu w skali kraju, obniżek i podwyżek cen. Całkowicie zakazywano publikacji utworów Kazimierza Orłosia; wymieniano nazwiska osób, o których dorobku naukowym nie należało pisać pozytywnie.
– Powstanie „S” było de facto końcem cenzury – mówił K. Wolniak, wspominając, że setki, a wkrótce tysiące wydawnictw zaczęło wówczas publikować swoje materiały, nie pytając władzy o zgodę. Mimo aresztowań, zamykania drukarni, funkcjonariusze państwowi nie byli w stanie zapobiec „uwolnieniu” słowa drukowanego. Największy rozkwit niezależnych wydawnictw nastąpił w czasie stanu wojennego. Prym wiodły Warszawa, Wrocław i Gdańsk. Szczególnie często pisano o Katyniu, a jeśli chodzi o prezentowaną twórczość – przywoływany był zwłaszcza Czesław Miłosz.
Podczas wernisażu Ryszard Sławczyński, dyrektor Klubu Muzyki i Literatury, mówił o historycznych wydarzeniach poprzedzających i wpływających na powojenną sytuację polityczną w Polsce – o relacjach z Rosją, z ZSRR.
Kamil Dworaczek, dyrektor wrocławskiego oddziału IPN, podkreślił, że Polska wyróżniała się na tle innych państw socjalistycznych w Europie stopniem rozwoju tzw. drugiego obiegu. W czasie stanu wojennego wydawano prawie 1000 niezależnych tytułów prasowych, pod koniec lat 80. już 1200. W sumie w latach 1976-1990 ukazało się ponad 5,5 tys. takich tytułów.
Wernisaż wpisany był w obchody 43. rocznicy powstania NSZZ „Solidarność”.