- Nie można nawrócić się raz na zawsze, nie można pokochać raz na zawsze. Miłość trzeba wciąż na nowo rozpalać - mówił ks. Piotr Żuber w katedrze wrocławskiej, głosząc katechezę podczas rejonowego spotkania presynodalnego.
Synod archidiecezji wrocławskiej to czas wsłuchiwania się „co mówi Duch do Kościołów”. Presynodalna droga zaczyna się od rozważania siedmiu listów z Apokalipsy, skierowanych do wspólnot kościelnych. Pierwszy adresowany jest do Kościoła w Efezie.
Zdjęcia:
Ks. Piotr Żuber przypomniał, że Efez to starożytne miasto o bogatej historii. To tu działał wielki filozof Hieraklit, tu znajdowała się świątynia Artemidy, zaliczana do starożytnych „cudów świata”. W tym mieście działał św. Paweł; tu także, zgodnie z tradycją, przebywał św. Jan, mieszkała Matka Boża.
Co mówi do Kościoła w Efezie Chrystus – „Ten, który trzyma siedem gwiazd w prawej ręce. Ten, który się przechadza wśród siedmiu złotych świeczników”?
Po pierwsze, zauważył kapłan, to On trzyma w swoich dłoniach Kościół. To nie my, jak się nam czasem wydaje, musimy go podtrzymywać. Efeski Kościół miał swoje mocne i słabe strony – podobnie jak i nasz dzisiaj. Wedle obrazu Apokalipsy „świecznik” efeskiego Kościoła został „ruszony z miejsca” – tamta wspólnota nie funkcjonuje dziś tak, jak za czasów apostolskich. Chcemy modlić się, by Pan zachował nasz Kościół; byśmy mogli wciąż tu, w tym miejscu, spotykać się z Nim.
Jezus zaczyna od pochwały efeskiego Kościoła, docenia jego wytrwałość, zaangażowanie, dobre funkcjonowanie na wielu polach. – I my także na wielu poziomach jesteśmy dobrze zorganizowani, zaangażowani, chętni do pomocy. Potrafimy rozpoznać, co dobre, co złe, mamy właściwie uformowane sumienia – mówił ks. Piotr.
Co więc jest „nie tak”?
„(...) Mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od pierwotnej miłości . Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i poprzednie czyny podejmij!” – wzywa Pan.
– Bóg swoje przymierze z ludem wielokrotnie ilustrował słowami proroków, które nawiązywały do miłości oblubieńczej. Izrael to oblubienica Pana, Pan – jej Oblubieniec, zawsze wierny – przypomniał kapłan, wskazując na częste zdrady oblubienicy i ból Boga, porównywany do bólu zdradzanego małżonka.
Gdy Izrael oddalał się od Pana, kult stawał się mechaniczny, wiara przechodziła w rutynę. Brakowało szczerej miłości, bez kalkulowania, wyrachowania, bez angażowania serca. „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary” – wołał Pan głosami proroków.
– To jest też pytanie o naszą relację z Bogiem – mówił ks. Żuber. Czy chcę trwać w żywej więzi z Nim, w autentycznej, pełnej miłości relacji? Czy chcę spędzać z Nim czas w ciągu dnia – tak bezinteresownie, tylko dla Niego samego? Bez tego, jak mówił, odcinamy się od źródła. „Opuścili Mnie, źródło wody żywej” – mówi Pan. Opuszczenie „pierwszej miłości”, bliskości z Bogiem, powoduje osunięcie się w rutynę, osłabienie miłości braterskiej, zagubienie czegoś kluczowego.
– Bez miłości Boga ludzie zaczynają „udawać Kościół”; zaczyna im brakować tego, co stanowiło o ich tożsamości – zauważył. Zachęcał, by zadać sobie pytanie: co dla mnie konkretnie oznacza powrót do pierwotnej miłości? Jakie „pierwsze czyny” powinienem podjąć? Jak mam powrócić do bycia wierną oblubienicą Pana?
Ks. Żuber zwrócił uwagę na rozważania rabinów na temat menory – 7-ramiennego świecznika płonącego w świątyni. Dyskutowali nad tym, czy powinien płonąć nieprzerwanie, czy też należy gasić go wieczorem, a rankiem zapalać. Przeważała ta druga interpretacja. Codzienne zapalanie świecznika o poranku to znak, że nasza miłość do Boga wciąż nieustannie winna się rozpalać.
– Nie można nawrócić się raz na zawsze, nie można pokochać raz na zawsze. Miłość trzeba wciąż na nowo rozpalać – mówił ks. Piotr. – Pan chce przyjść z nową mocą i zrobić w naszych sercach miejsce dla Siebie. Na końcu czeka nagroda: owoc z drzewa życia... Ciągle, każdego poranka, ma się w nas rozpalać miłość do Niego, aż w końcu rozkwitnie na całą wieczność.