Instytut Pamięci Narodowej zaprezentował we Wrocławiu premierową projekcję 3D czaszki katyńskiej. Było to przejmujące przeżycie dla Dolnośląskich Rodzin Katyńskich i mieszkańców miasta.
Wrocławski oddział IPN zorganizował premierę cyfrowej projekcji czaszki ofiary zbrodni katyńskiej, która przechowywana jest w stolicy Dolnego Śląska. Przy tej okazji odbyła się debata o losach artefaktów wydobytych z grobów w Katyniu w 1943 roku.
Siedem czaszek katyńskich trafiło do niemieckiego Breslau. Od lat trzy czaszki przechowywane są w bazylice pw. św. Elżbiety we Wrocławiu. Jedna z siedmiu czaszek została zidentyfikowana, należała do Janiny Lewandowskiej, jedynej kobiety zamordowanej w Katyniu.
- Jedną z tych czaszek poddaliśmy projekcji 3D, chroniąc ją od zapomnienia. Po jakimś czasie tego typu szczątki rozpadają się, więc przenieśliśmy ją w świat cyfrowy dla następnych pokoleń. Chcemy ten cyfrowy materiał wykorzystywać w projektach edukacyjnych czy popularyzatorskich - zapowiedział Kamil Dworaczek, dyrektor wrocławskiego oddziału IPN.
Tłumaczył, że projekcja to trójwymiarowe odwzorowanie czaszki, tworzone za pomocą serii zdjęć i pomiarów laserowych, które łączy program komputerowy. Czaszka została odtworzona w takim stopniu, że możemy ją oglądać w 360 stopniach.
Po prezentacji odbyła się debata o losach czaszek katyńskich we Wrocławiu oraz innych artefaktach wydobytych z grobów katyńskich. W spotkaniu wzięli udział znawcy tematyki katyńskiej: prof. Tadeusz Wolsza (Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy), dr Ewa Kowalska (IPN Warszawa), dr Ewa Dulna-Rak (IPN Warszawa), dr Jędrzej Siuta (Zakład Medycyny Sądowej we Wrocławiu). Debatę poprowadził dr Krzysztof Łagojda z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN we Wrocławiu. Wyjaśniał, że metoda superprojekcji czaszki to nakładanie na siebie zdjęć ofiary za życia i zdjęć czaszki. Jeżeli w tym zestawieniu punkty i linie antropometryczne się zgadzają, to dochodzi do identyfikacji tej osoby. - Ta metoda może przyczynić do identyfikacji w przyszłości żołnierzy podziemia niepodległościowego - stwierdził dr Łagojda.
Eksperci debaty podkreślili, że Niemcy dość długo czekali na ogłoszenie wyników ekshumacji w 1943 roku. Sytuacja międzynarodowa ich skłoniła do tego, ponieważ chcieli skłócić sojuszników. - W czasie ekshumacji pracowali nie tylko Niemcy, ale komisja międzynarodowa, także komisja techniczna Polskiego Czerwonego Krzyża. Ostatecznie wydobyto 4143 ciała. Przy prawie każdej z ofiar odszukano dokumenty papierowe lub przedmioty charakterystyczne. Wszystko to służyło identyfikacji osób. Materiały znalazły się w Krakowie na badaniach, część z nich trafiła też do Wrocławia - opowiadała dr Kowalska.
Niemcy zachodzili w głowę, jak udało się polskim ofiarom, pomimo rewizji, ukryć przedmioty wartościowe, np. pierścionki, scyzoryki. Miały przy sobie dokumenty papierowe - dowody osobiste z opisami, dokumenty medyczne, np. oświadczenie o szczepieniach, książeczki oszczędnościowe, weksle, rozmaite notatki, pamiętniki prowadzone niemal do końca, modlitwy, listy od najbliższych i te niewysłane do rodzin, kartki oraz zdjęcia najbliższych. - To byli ludzie ponad 44 profesji, kwiat polskiej inteligencji - dodała dr Kowalska.
Profesor Wolsza wspomniał także o znalezionych portfelach z całą wartością. Pieniądze przy ekshumacjach wyrzucano albo palono, leżały po całym Lesie Katyńskim. - Katyń wizytowało w 1943 roku 31 tys. osób. 30 tys. to byli żołnierzy Wehrmachtu, którzy mieli zobaczyć okrucieństwo Sowietów i zmobilizować się na koniec wojny, a tysiąc osób pochodziło z całej okupowanej Europy. Niektórzy brali na pamiątkę polskie banknoty. Co ciekawe, bardzo ważnym źródłem co do daty mordu stały się... gazety. Leżały w lesie, wiatr je roznosił. To był dowód rzeczowy w ustaleniu terminu śmierci Polaków - opowiadał T. Wolsza.
Podkreślił, że Niemcy przy ekshumacjach chcieli skłócić Sowietów z aliantami. W 1943 r. widzieli już przegraną na wojnie, ale chcieli wykorzystać ostatnią deskę ratunku - poróżnienie aliantów ze sobą. - Potem okazało się, że zbrodnia katyńska nie grała żadnej roli dla Anglików. Oni potrzebowali Sowietów i Polski los stał się kompletnie nieważny - podsumował historyk.