- Bogu nie zależy na tym, aby zrobić na Nim dobre pierwsze wrażenie - mówił abp Józef Kupny we wrocławskim kościele pw. Opatrzności Bożej w czasie Eucharystii transmitowanej przez TVP Polonia. - Bóg nie dba o PR, promocję czy marketing polityczny. Pyta nas o to, jacy jesteśmy naprawdę, a nie jakich udajemy czy jaki nasz wizerunek funkcjonuje w świecie.
W swoim rozważaniu pasterz Kościoła wrocławskiego nawiązał do przypowieści o dwóch synach, których ojciec poprosił o pracę w winnicy. Pierwszy wprawdzie zadeklarował gotowość, lecz ostatecznie nie podjął się tego zadania. Drugi, który początkowo odmówił ojcu, przemyślał swoje postępowanie i spełnił jego prośbę.
Punktem wyjścia homilii abp Kupny uczynił słowa, którymi Jezus skomentował tę opowieść: "Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego", zwracając uwagę, że zostały one skierowane do bardzo konkretnej grupy słuchaczy - arcykapłanów i starszych ludu. Oni bowiem od momentu wyrzucenia przekupniów ze świątyni trwali w sporze z Jezusem.
Im też Chrystus zarzucał obłudę, fałsz i dwulicowość. Zwracał uwagę, że wykorzystują miejsce święte, aby ukryć to, jacy są w rzeczywistości. Świątynia była dla nich - tłumaczył arcybiskup - kamuflażem, który miał sprawić, że ludzie będą lepiej oceniać i lepiej traktować ówczesnych przywódców religijnych.
W tym kontekście - zdaniem metropolity wrocławskiego - opowieść o dwóch synach demaskuje postawę arcykapłanów. - "Idę, panie", lecz nie poszedł - pierwszy z synów udzielił odpowiedzi dokładnie takiej, jakiej ojciec oczekiwał, ale za nią nie poszły czyny - zaznaczył abp Kupny. - To jest postawa człowieka, który dba o to, żeby na innych zrobić dobre pierwsze wrażenie, który mówi to, co ludzie chcą usłyszeć, ale to wszystko jest maską, pod którą ukrywa swoje prawdziwe "ja", co więcej - kiedy już nikt nie patrzy i może być sobą, często postępuje wbrew temu, co wypowiadał ustami. Takie zakłamanie, dwulicowość Jezus odrzuca i mówi bardzo wyraźnie, że Bóg, który zagląda do serca człowieka, nie zaakceptuje takiej postawy.
Wrocławski biskup mówił przy tym, że Bóg pyta człowieka o wybory, których ten dokonuje w swoim życiu, a nie o te, które deklaruje i o których głośno opowiada. - Bóg pyta się o konkretne uczynki miłości wobec konkretnych ludzi, a nie o zapowiedzi, obietnice, deklaracje dobrych chęci. Dla Niego ważne jest przede wszystkim to, co masz w sercu, a nie na języku - stwierdził abp Kupny.
W dalszej części homilii pasterz Kościoła wrocławskiego zauważył, że chociaż konkretne słowa Jezusa były adresowane do wąskiej grupy słuchaczy, to Dobra Nowina, jaką jest Ewangelia, jest kierowana do wszystkich, którzy jej dziś słuchają, i dodał, że ta dobra nowina znajduje się paradoksalnie w zdaniu: "Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego".
- Tam dosłownie jest napisane: "wyprzedzają was", ale to oznacza ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że Pan Jezus nikomu nie zamyka drogi do nieba. Ona jest otwarta dla wszystkich - mówił arcybiskup, tłumacząc, że zbawienie nie jest zarezerwowane dla nielicznych. - Uwierzmy w to, że królestwo Boże jest w naszym zasięgu. Jezus swoją śmiercią i zmartwychwstaniem wysłużył je wszystkim - apelował hierarcha. - Można nawet powiedzieć, że skoro ludzie uważani za największych grzeszników - celnicy i nierządnice - mogą osiągnąć królestwo niebieskie, to znaczy, że nie ma człowieka, którego by Pan Bóg z założenia chciał wykluczyć z grona zbawionych. Jedynie człowiek ma taką moc i tylko on może sam siebie z tego grona wykluczyć, ale Bóg chce nas wszystkich mieć w niebie.
Syn, który odmówił pierwotnie pracy w winnicy, był szczery: powiedział "nie". Potem jednak, jak mówi Ewangelia, nawrócił się, zmienił swoje myślenie. To wystarczyło, by podjąć zadanie wyznaczone przez Ojca. - W tej przypowieści jest zamknięta głęboka nadzieja dla uczniów zbuntowanych, zagubionych i dla wszystkich innych, którzy z jakiegokolwiek powodu znaleźli się poza kręgiem wierności Bogu - mówił arcybiskup. - Pamiętajmy, że drzwi Bożego domu ciągle są otwarte, a w drzwiach ciągle stoi Ojciec oczekujący na wszystkich, również te marnotrawne dzieci swoje.