Doświadczony i uznany wokalista przyjechał do Wrocławia specjalnie do studentów z DA "Maciejówka". Młodzi pytali Muńka o jego podejście do Boga, proces nawrócenia i o życie zadeklarowanego katolika w świecie show-biznesu.
Gwiazda polskiego rock&rolla gościła na początku roku akademickiego we wrocławskim Duszpasterstwie Akademickim "Maciejówka". Studenci chcieli dowiedzieć się, jak Muniek Staszczyk łączy muzykę z wiarą i jak wyglądał proces jego nawrócenia.
O tym dowiecie się w 41. numerze "Gościa Wrocławskiego". [KLIKNIJ, SUBSKRYBUJ I CZYTAJ]
Lider T. Love opowiadał także, jak mu się współpracowało z Dawidem Podsiadło, który jakiś czas temu przyznał, że chce dokonać apostazji.
- Jak go poznałem, to był jeszcze przed tą deklaracją o apostazji. Na pewno trzeba się za niego modlić. To bardzo mądry, zdolny i sympatyczny artysta. Jest wielką gwiazdą. Dobrze nam się współpracowało. Ja nikogo nie namawiam i nie spieram się w kwestiach wiary. Mam wielu niewierzących kolegów, także z innych wyznań. Jestem otwarty. Nie krytykuję tego, to wybór człowieka. Nie jestem agresywnym neofitą. Nie będę się wykłócał, kto ma rację - wyjaśniał Staszczyk.
Studenci przyznali, że trudno im być osobami jawnie wierzącymi w gronie akademickim, na uczelni. Podziwiają Muńka Staszczyka, że z tak silną pozycją muzyczną i popularnością nie wstydził się przyznać do Jezusa.
- Kościół sobie tutaj sporo zaszkodził, bo dużo ludzi odsunęło się do Boga. Kościół musi się oczyścić. Ale wielokrotnie w swojej historii był w kryzysie i wielokrotnie z niego wychodził. Ludzie jednak lubią generalizować i powtarzać, że księża to pedofile itd. A ja poznałem świetnych duchownych. I zakonników, i księży diecezjalnych. W mojej parafii w Warszawie głoszone jest czyste słowo Boże. Może mam szczęście. Rozumiem, że studentom dzisiaj jest trudno świadczyć o swojej wierze. Warto mówić swoje zdanie, ale nie stawać od razu na ringu. Mam świadomość, że chrześcijaństwo nie jest modne. I może łatwiej mi o tym mówić, że bo jestem starszy i popularny. Jestem z wami w tych trudnych chwilach - oświadczył wokalista T.Love.
Czy dzisiaj coś by zmienił w swoim życiu?
- Życie to jest nauka. Niczego bym nie zmienił. Tak miało być. Trzeba wykazywać się pokorą i wyciągać wnioski zarówno z porażek, jak i sukcesów. Nie będę się bawił w planistę swojego życia. Niech nas nasi aniołowie stróżowie prowadzą. Trzeba życie planować w kategorii praktycznej, ale nie takiej filozoficznej. Miałem wylew krwotoczny, 6 godzin leżałem w hotelu w Londynie na podłodze. Teoretycznie nie powinno mnie tu być, ale chyba mam coś tu jeszcze do zrobienia. Mogę tylko Bogu dziękować - podsumował muzyk.