Jedyne takie w roku nabożeństwo Transitus było wspomnieniem przejścia św. Franciszka z życia doczesnego do wiecznego. W kościele pw. św. Antoniego na wrocławskich Karłowicach wierni dziękowali Bogu za życie i wzór Biedaczyny z Asyżu.
Transitus w kościele franciszkanów przy al. Kasprowicza we Wrocławiu rozpoczął się w ciemności. Uczestnicy nabożeństwa przynieśli świecie. Bracia franciszkanie weszli procesyjnie do prezbiterium także ze świecami. Część zakonników niosła na noszach św. Franciszka z bandażami w miejscach stygmatów, którego zagrał jeden z alumnów seminarium franciszkańskiego. Nabożeństwo było wzbogacone o krótką inscenizację pożegnania świętego ze swoimi braćmi.
- Dzisiaj nie chodzi tylko o pobożne wspominanie połączone z modlitwą, ale również o kreatywne inspirowanie się dziedzictwem św Franciszka. On ukochał ubóstwo, które nazywał swoją panią. Nam zostawił ogromny spadek, dziedzictwo duchowe o niewyobrażalnej wartości - mówił w homilii o. Alard Krzysztof Maliszewski OFM.
Zwrócił uwagę na wartość rozeznawania poprzez słuchanie i dialog, nawiązując do odbywającego się w Kościele synodu.
- Żeby rozeznać, trzeba słuchać. Żeby prowadzić dialog, trzeba słuchać. Słuchanie jest fundamentalne. Wiara rodzi się ze słuchania. Jak słuchał św. Franciszek, że usłyszał głos Boga? Swoich przeciwników i prześladowców uważał za swoje odbicie w prawdzie. Słyszał głos przyrody i natury, która nie umie przecież przemawiać ludzkim głosem - dodał o. Maliszewski.
Dopiero po nawróceniu Franciszek rozeznał wolę Bożą w swoim życiu i słuchał słowa autentycznie. Potraktował je na poważnie, przyjął bez żadnych założeń. Kiedy usłyszał Boga, poszedł za nim. Czasem też popełniając błędy, czy źle interpretując słowo.
- Gdy Bóg mówi do niego: "Idź Franciszku, odbuduj mój kościół", ten źle to zrozumiał. Dopiero z czasem pojął i podjął odpowiednie działania. Franciszka cechowała cierpliwość. Święty słuchał Boga całe życie i do samego końca miał odwagę oraz pokorę, by korygować swoje życie. Nie dobierał fragmentów Pisma tak, by pasowały do tego, co chce powiedzieć. A my mamy w głowie gotową tezę, potrafimy przerzucać się cytatami, fragmentami - stwierdził prowincjał franciszkańskiej prowincji św. Jadwigi.
Franciszek słuchał Boga poprzez Kościół, który jest ciałem Chrystusa. Dla niego słuchanie głosu Bożego oznaczało posłuszeństwo. Wiemy, że żył tak do samego końca.
Jak słuchać drugiego człowieka? Jak słuchał Franciszek. Najpierw z obawą i dystansem, ale potem, po nawróceniu, to się zmieniło w aktywne słuchanie, czyli przyjęcie autentycznie tego, co ktoś chce nam przekazać. Czasem słuchanie Boga oznacza ciszę, która wydawała się dla Franciszka milczeniem Boga. My często słuchamy po to, aby dać odpowiedź, by pomóc. I później mamy tych rad bardzo dużo.
- A w słuchaniu Franciszek odkrył bycie świadkiem tego, co usłyszał i przeżył. Wielu katolików obraziło się albo zdumiało, kiedy papież Franciszek inicjując synod o słuchaniu, zachęcał, by posłuchać tych, którzy są poza Kościołem, którzy są niewierzący, którzy są wrogami. Słuchanie to bycie świadkiem i bratem. A to prowokuje, daje nadzieję. Franciszek w sile natury widział i słyszał to, co czyni Pan Bóg - powiedział o. Alard.