Potrzebujemy Bożego dotyku przez św. Jadwigę

Uroczystości jadwiżańskie rozpoczęły się już na dobre. W dniu liturgicznego wspomnienia św. Jadwigi Śląskiej przed południem do jej grobu przybyli chorzy.

Mszy św. w bazylice trzebnickiej przewodniczył ks. Piotr Filas SDS, kustosz Międzynarodowego Sanktuarium św. Jadwigi Śląskiej i proboszcz. W homilii przypomniał, że czas odpustu jest szczególny, bo "dojrzewają w nim Boże rzeczy w nas". Dodał, że śląska księżna osobiście wychodziła do chorych i potrzebujących, nie zważając na zagrożenia i konwenanse. W ten sposób odczytywała słowa Jezusa: "Nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć".

- Przeżywamy w tym roku 780. rocznicę śmierci św. Jadwigi. Gdy się czyta na temat momentu jej śmierci, bardzo często, jak refren, powracają słowa, które mówią, że ludzie uważali ją już za życia za świętą, a także to, że po jej śmierci ludzie zaczęli pielgrzymować do Trzebnicy. Przychodzili zwłaszcza chorzy, szukając u niej ratunku - zaznaczył.

Salwatorianin odwołał się do znajdującego się w bazylice krzyża, pod którym modliła się święta. Zwrócił uwagę, że Pan Jezus błogosławił jej i mówił, że jej modlitwy zostały wysłuchane. - Rodzą się we mnie chęci, by być do niej podobnym, by nie zrażać się trudnościami, które przynosi codzienność, aby tak jak ona to wszystko, nawet to, czego nie rozumiem, ofiarować Panu Bogu. A Pan Bóg wcześniej czy później uczyni taki cud, jaki uczynił w jej życiu - przekonywał i zapraszał, by to dzisiejsze spotkanie przeżyć podobnie jak Jadwiga.

Czytaj dalej pod zdjęciem

Potrzebujemy Bożego dotyku przez św. Jadwigę   Ks. Piotr Filas SDS. Karol Białkowski /Foto Gość

Kaznodzieja przytoczył również jedno ze świadectw sprzed wieków, które wskazuje, że w murach bazyliki, przy grobie św. Jadwigi, łaską zdrowia byli obdarzani ludzie od dawna. Historia opowiadała o żyjącym Wawrzyńcu z Łukowic, mającym na piersiach owrzodziałą ranę, z której sączyła się ropa i wydobywał się odór. Z tego powodu porzuciła go żona. Chory miał również obrzęk nogi i nie mógł chodzić. - Ufając Bogu, wzywał Jego miłosierdzia przez zasługi św. Jadwigi i doznał tak wielkiej ulgi, że powstał z łoża i mógł chodzić. Uczynił więc ślub, że pójdzie do grobowca św. Jadwigi. Podpierając się szczudłami, jako że był jeszcze słaby, poszedł, chwiejąc się, ze swojego domostwa odległego o 3 mile od Trzebnicy. Dotarł do grobowca szóstego dnia, gdzie zaraz rozpoczął modlitwy: "Święta Jadwigo, uzdrów mnie, a za to będę sługą twoim do końca życia". Człowiek, który cierpiał prawie 15 miesięcy, natychmiast całkowicie wyzdrowiał - opowiadał.

Jak dodał, podanie mówi również o tym, że ks. Wolimir, biskup włocławski, który był jednym z inkwizytorów cudów, sam stwierdził, że dokonał się cud uzdrowienia. - My też potrzebujemy Bożego dotyku przez św. Jadwigę. Dlatego nie bójmy się jej zaufać. Powierzmy jej wszystko, nawet to, czego do końca nie jesteśmy w stanie ogarnąć - nasze rany i cierpienie fizyczne, to, co nas przeraża, ale także cierpienie duchowe. Nie bójmy się! W naszym życiu też może dokonać się cud. Spróbujmy nie tylko zaufać, nie tylko razem z nią klęknąć pod krzyżem, ale oddać jej wszystko, prosząc, by ona zaniosła to przed Boży tron. Życzę, aby to spotkanie w uroczystość św. Jadwigi przyniosło błogosławione owoce w naszym życiu - mówił.

Posłuchaj całej homilii:

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..