Na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu odbył się pochówek dzieci utraconych, których rodzice nie odebrali ze szpitala. Była to uroczystość smutna, ale jednak przepełniona wielką nadzieją i wiarą w życie wieczne.
Fundacja sióstr boromeuszek Evangelium Vitae razem z miastem Wrocław od 2015 roku organizuje pochówki dla dzieci martwo urodzonych. Inicjatywa ta przed laty wypłynęła od rodziców, którzy sami stracili dziecko, a wówczas mieli problemy z procedurami jego pochowania. Szukali i walczyli o swoje prawo.
- Po wielu analizach, debatach i przygotowaniach razem z miastem i wrocławskimi szpitalami udało się wypracować te procedury. Trzy razy w roku organizujemy takie pochówki, czasem kilkudziesięciu do kilkuset dzieci. Ich rodzice nie zdecydowali się na indywidualny pochówek, dlatego są chowane we wspólnym grobowcu na Cmentarzu Osobowickim - mówi boromeuszka s. Ewa Jędrzejak z fundacji Evangelium Vitae.
Grobowiec dla dzieci znajduje się pod bardzo symbolicznym i charakterystycznym pomnikiem, który powstał z finansowania z Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego. Tam praktycznie przez cały rok rodzice stawiają kwiaty, znicze i zabawki.
Ceremonia kolejnego pochówku rozpoczęła się 18 października Mszą św. w kaplicy cmentarnej, po której zebrani przeszli w stronę grobowca dzieci (kwatera nr 79, po prawej stronie kaplicy).
- Jest to dla samych rodziców bardzo ważne. Uroczystość i to wyjątkowe miejsce pozwala im odpowiednio przeżyć żałobę i zakończyć ją w odpowiednim momencie - dodaje s. Ewa.
O. Dominik Banaś OFM, który odprawiał Mszę Świętą, podkreślił, że to modlitwa nie za same dzieci, ale w intencji małżonków, którzy przeżywają stratę potomstwa.
- Nasz pochówek odbywa się w okolicy 15 października, czyli Dnia Dziecka Utraconego. Ma swój szczególny wymiar. Przypomina nam o tych dzieciach, które zostały utracone przed urodzeniem, w różnym okresie. To dzień solidarności i pamięci wobec rodziców, którzy przeżywają ogromną stratę. Nasza modlitwa jest trwaniem przy nich. Bardzo ważny okazuje się tu wymiar wiary w to, że dziecko nie było tylko kawałkiem ciała, które nie mogło się rozwijać, ale było istotą żywą i kochaną. Otoczoną najgłębszym uczuciem, jakim człowiek może obdarzyć drugiego - mówił franciszkanin w homilii.
Zaznaczył, że Bogu zależy na życiu, szczególnie małego dziecka. Człowiek może o nim zapomnieć, ale Bóg nie zapomni. On pamięta, bo nie tylko życie daje, ale każde życie kocha. I jest z tymi, którzy je tracą.
- Nie możemy tymi dziećmi gardzić, nie możemy o nich tylko pamiętać, ale chcemy umacniać wiarę w to, że są u Boga, bo On sam o tym zapewniał. Kościół przypomina o tym, choćby przez dokonaną niedawno beatyfikację rodziny Ulmów. Tam wśród ofiar męczeństwa było właśnie dziecko, które w chwili śmierci przychodziło na świat. Przeszło chrzest pragnienia i chrzest krwi. Bóg odkupił wszystkich i dlatego mimo że dzieci w łonach matek nie otrzymały sakramentu chrztu, Jego zbawienie jest ich udziałem. Stąd nie modlimy się za te dzieci, ale za rodziców, ufając że dzieci są już u Boga. I wzywają rodziców do siebie z miłością, aby oni również mogli cieszyć się zbawieniem - stwierdził o. Banaś.