Ziemie Zachodnie - byłe niemieckie tereny, które po II wojnie światowej zostały włączone do Polski - zawierają wiele lokalnych doświadczeń, które są dzisiaj upamiętniane przez Dolnoślązaków.
Już po raz czwarty przeprowadzono we Wrocławiu wydarzenie Remembrance and Future Forum. Tegoroczny temat brzmiał: "Między miastem a regionem - wielka pamięć poza metropolią". Z perspektywy wielkiego miasta czasem trudno jest zaobserwować wydarzenia i procesy, które miały jednak wielkie znaczenie dla naszej współczesności. Często to peryferia przesądzają o całości doświadczenia społeczności narodowej.
Jeden z paneli dyskusyjnych w Centrum Historii "Zajezdnia" dotyczył doświadczenia polskich Ziem Zachodnich - obszaru pełnego świadectw panowania obu totalitaryzmów. Jego dzieje po drugiej wojnie światowej są przykładem radzenia sobie z trudną przeszłością.
Ziemie Zachodnie - byłe niemieckie tereny, które po II wojnie światowej zostały włączone do Polski - zawierają wiele fenomenów lokalnych doświadczeń, które są upamiętniane i utrwalane przez powstającą właśnie sieć izb pamięci. Wszystko odbywa się w ramach projektu "Ocalone Dziedzictwa", rozpoczętego przez wrocławski Ośrodek "Pamięć i Przyszłość".
- Mówimy o ok. 170 regionalnych izbach pamięci, prowadzonych przez lokalne stowarzyszenia, z instytucjonalnym wsparciem lub bez. Posiadają one niezabezpieczone dziedzictwo, które znajduje się poza oglądem państwa. Te podmioty funkcjonują absolutnie wolontaryjnie, bo tutaj słowem kluczem jest "miłośnik". Ci ludzie zgłębiają historię ziem, na których żyją - mówi dr hab. Wojciech Kucharski, wicedyrektor Ośrodka "Pamięć i Przyszłość".
Wspomniani miłośnicy lokalnych losów intuicyjnie zbierali przez lata cenne zbiory, związane ze swoimi społecznościami, ale nie do końca wiedzą, jak je zabezpieczyć oraz jak je ciekawie prezentować. Przykładem bardzo udanej współpracy w ramach projektu jest Regionalna Izba Pamięci w Kątach Wrocławskich. Właściwie to działanie w Kątach spowodowało, że rozszerzono pomysł na terytorium Ziem Zachodnich i Północnych. W Kątach Wrocławskich zabytkowe przedmioty w liczbie kilku tysięcy nie były ewidencjonowane. W końcu zdecydowano, że trzeba wymyślić, jak je odpowiednio zaprezentować zwiedzającym.
- Zbudowaliśmy taki model, w którym odpowiedzialność za dziedzictwo biorą trzy podmioty - najmocniej środowisko lokalne (stowarzyszenie, fundacja), potem samorząd, który wspiera finansowo, oraz ekspert - instytucja, która doradza, jak zabezpieczyć i prezentować dziedzictwo - wyjaśnia dr Kucharski.
Skutkiem takiego działania miedzy instytucjami i organizacjami jest popularyzowanie nieznanego dotąd dziedzictwa - prezentacje, wystawy, lekcje. Chodzi także o tworzenie mikromuzeów, w których obiekty są uporządkowane i mają formę zdefiniowaną.
- Początkowo izba pamięci w Kątach była magazynem zabytków, prowadzonym oddolnie. Bardzo długo zajęło lokalnej społeczności kolekcjonowanie i szukanie miejsca na pokazanie zbioru. A przeszkód mieliśmy do pokonania sporo. Potrzebna była wizja stworzenia jednego miejsca. Kluczowa okazała się współpraca między instytucjami - przyznaje Magdalena Klag z Izby Pamięci w Kątach Wrocławskich.
Obecna forma to minizabudowa muzealna, czyli odtworzenie małego miasteczka, które można zwiedzać od 2,5 roku. - Budujemy długofalowe relacje ze szkołami, ale także z mieszkańcami. Oni przekazują historie, opowieści i przedmioty, które wyciągają ze strychów i piwnic. Udało nam się nawiązać kontakt z dawnymi mieszkańcami Kątów. Niemcami, którzy mieszkali tam przed wojną. To kolejny krok w budowaniu unikatowej wiedzy o naszym mieście - opowiada M. Klag.
Kluczem do powstawania udanych izb pamięci jest nastawienie lokalnej społeczności. Obecni mieszkańcy Kątów nie odwrócili się od dziedzictwa przedwojennego, od niemieckiej historii tej miejscowości. - Te losy się spotykają. One muszą być przez współczesnych mieszkańców zrozumiałe, a jednocześnie oni przywożą nowe dziedzictwo z Kresów czy np. z Kielecczyzny, której dotąd tutaj nie było. I pojawia się płynna granica. Nie da się dostrzec konkretnego momentu wymiany ludności. To były lata - wyjaśnia M. Klag.
Propagowanie historii z czasów, kiedy na tych ziemiach mieszkali Niemcy, spotykało się czasem ze sprzeciwem. - Wielokrotnie mierzyliśmy się z zarzutami, że promujemy niemieckość, że pokazujemy niemiecką historię. A jaką mamy pokazywać? - pyta M. Klag. - Czy winne 4-miesięczne dzieci niemieckie, które nie przetrwały ewakuacji Breslau w mrozie? Czy nam się to podoba czy nie, ta historia nazizmu tu miała miejsce.
Jej zdaniem, mieszkańców trzeba z tą historią oswajać. - My opowiadamy historię niemieckiego ks. Adolpha Moeperta, proboszcza Kątów, który zginął z rąk sowieckich w obronie siostry zakonnej. To pokazuje, że historia tych ziem jest wielowątkowa i skomplikowana. Mamy nawet u nas akcent o ludności żydowskiej. Nie jest łatwo o tym opowiadać, bo ludzie nie chcą o tym słuchać - dodaje pani Magdalena.