Nowy numer 17/2024 Archiwum

Zakopać i spokój?

Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 33. niedzielę w okresie zwykłym przygotował franciszkanin o. Oskar Maciaczyk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Franciszkanów we Wrocławiu.

Słuchając Ewangelii, zwłaszcza w czasie liturgii eucharystycznej, zastanawiamy się nad swoją obecnością w proklamowanych treściach słowa Bożego. Taka jest właśnie natura liturgii, iż nie pozostawia biblijnych wydarzeń w dalekiej historii, lecz sprawia je w naszym „tu i teraz”. Jako uczniowie słuchamy przypowieści Jezusa o talentach i uświadamiamy sobie, że jest to nauka dla każdego z nas. Rozdawanie talentów przez owego pana z przypowieści nie zakończyło się. Podobnie jest z jego powrotem i rozliczaniem. Ta historia dzieje się na naszych oczach i doświadczamy jej na naszej skórze.

Transmisja Mszy św. w 33. niedzielę zwykłą

Kiedyś pewna kobieta zagadnęła mnie po Mszy świętej, w czasie której czytana była właśnie ta przypowieść. Powiedziała z żalem, a zarazem lekkim uśmiechem, że ona żadnych pieniędzy do pomnożenia nie dostała. Zapewne niejeden raz słyszeliśmy różne objaśnienia tej przypowieści. Oczywiście, że przekazane przez owego majętnego człowieka talenty, to rodzaj waluty, która obowiązywała w czasach Jezusa. Jeden talent to około 30 kilogramów złota lub srebra i można było przeliczyć to na około 6000 drachm. W Ewangelii według św. Mateusza talenty rozumiane są także jako różne okazje, jakie życie przynosi każdemu człowiekowi. W tym fragmencie talenty dla Mateusza to odpowiedzialność, to zadania albo obowiązki, jakie są człowiekowi powierzone. Czytamy przecież w przypowieści, że właściciel majątku dał „każdemu według jego zdolności” (Mt 25,15). Czy pani, która przyszła zagadnąć mnie po Mszy świętej, nic nie otrzymała do pomnożenia?

Co mamy na tym świecie, czego byśmy nie otrzymali? Przecież nadzy się urodziliśmy i po śmierci nic nam już nie będzie potrzebne z tego, czym dysponowaliśmy za życia. Nic ze sobą nie zabierzemy. I to jest właśnie ogromny akt miłości - dać komuś swoje życie, dać komuś siebie i to, co mam. A dlaczego to mam? Dlaczego mam takie, a nie inne umiejętności? Dlaczego mam takie, a nie inne życiowe powołanie? Owe biblijne talenty powierza mi Bóg. Kiedy nie chcę inwestować, zakopuję je. Kiedy inwestuję w nie, korzystają inni ludzie, oraz Bóg coś odbiera – odbiera chwałę. On błogosławi dalszemu pomnażaniu miłości i budowaniu królestwa na świecie.

To jest Ewangelia, która przypomina nam, że Bóg nie przestał powoływać. To jest Ewangelia, która prowokuje nas do podjęcia refleksji nad tym, co robimy ze swoim powołaniem. Może właśnie w postawie trzeciego sługi został ukazany współczesny kryzys powołań. Ten kryzys może przejawia się w zakopaniu tego, co dostajemy od Boga. Dlaczego ludzie zakopują? Dlaczego trzeci sługa zakopał talent? „Panie, wiedziałem, że jesteś człowiekiem twardym: żniesz tam, gdzie nie posiałeś, i zbierasz tam, gdzie nie rozsypałeś. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” On swoje powołanie ukrył. Pozostał egoistą, pomyślał jedynie o własnym interesie, żeby wizerunkowo wypaść jak najlepiej. W duchowym rozumieniu ewangelijnej przypowieści jest to człowiek, który nie dał możliwości pomnażaniu miłości, nie pozwolił na budowanie królestwa Bożego. Bo przecież kogo będą krytykować? Tego, kto nic robi? Nie. Będą krytykować tego, który właśnie coś robi. Będą wytykać mu, że źle robi. Dlaczego nie robi tego inaczej? Dlaczego nie robi tego lepiej? Ci, którzy nie odpowiadają na powołanie Boże, takimi pretensjami nie będą się przejmować, bo ich nie usłyszą.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy