W katedrze wrocławskiej zainaugurowana została peregrynacja po archidiecezji wrocławskiej relikwii rodziny Ulmów wyniesionych na ołtarze we wrześniu.
Mszy św. przewodniczył ks. Jacek Froniewski, kanclerz Kurii Metropolitalnej Wrocławskiej. Homilię wygłosił diecezjalny duszpasterz rodzin ks. Przemysław Vogt. - Pragniemy dziś oddać chwałę Panu Bogu i cześć błogosławionej rodzinie Ulmów - Józefowi, Wiktorii i ich dzieciom. Podziwiamy ich miłość małżeńską i do każdego człowieka. Bóg przez nich objawił swoją miłość, a oni są jej świadkami. To rodzina miłości pełnej i wiernej - podkreślał.
Kliknij i zobacz harmonogram peregrynacji relikwii z programem nawiedzeń kolejnych parafii
Kaznodzieja przypomniał słuchaczom, że Józef i Wiktoria zawarli związek małżeński 7 lipca 1935 roku. - To był ich akt woli i chcieli być temu wierni aż do śmierci - zaznaczył.
Ks. Vogt przybliżał następnie sylwetki błogosławionych. Mówił o tym, że Józef był głęboko wierzący. Był ogrodnikiem i sadownikiem, a do tego hodował pszczoły i jedwabniki. - Był człowiekiem bardzo rozwojowym. W świetle dzisiejszej Ewangelii można powiedzieć, że otrzymał wiele talentów, które rozwijał i mnożył. Jegpo pasją było fotografowanie, a aparat zrobił sobie sam. Tak troszczył się o swój dom i był tak pomysłowy, że jako jedni z nielicznych mieli prąd. Dużo czytał, dokształcał się, a wiedzą i umiejętnościami dzielił się ze swoimi sąsiadami, udzielał się społecznie - dodał.
O Wiktorii mówił, że zajmowała się domem, dziećmi i przydomowym ogródkiem. - Była cicha, skromna, otwarta, bardzo gościnna. Dom był otwarty na drugiego człowieka, ale w świetle dzisiejszego pierwszego czytania z Księgi Przysłów trzeba o niej powiedzieć, że była kobietą dzielną, pracowała starannie i była pobożna. Była piękna w swojej kobiecości i macierzyństwie, otwierała dłoń dla każdego człowieka w potrzebie. Stanowiła oparcie dla męża i swoich dzieci - zaznaczył.
Zauważył, że ich życie wypełniała modlitwa i praca, a przy tym byli otwarci na życie, bo na świat przyszło sześcioro dzieci: Staś, Basia, Władziu, Franuś, Antoni, Marysia i to siódme, które rodziło się podczas egzekucji. Wyjaśniał, że dla nich każde życie, nie tylko ich dzieci, było darem od Pana Boga. - Byli wierni temu, co wydarzyło się w nich - wierni Bogu i wierni miłości - przekonywał.
Kapłan wspomniał o tej wierności aż do końca, której uczyli się z Pisma Świętego. Przypomniał, że na czerwono mieli zaznaczoną przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, a obok było zapisane słowo "tak". - Pod koniec 1942 roku Ulmowie zdecydowali się na udzielenie pomocy ośmiu Żydom, których ukrywali na terenie swojego gospodarstwa.za co groziła im śmierć - opowiadał. Zaznaczył, że możemy sobie tylko wyobrazić, co oznaczało przyjęcie dodatkowych osób do domu, ich utrzymanie, a przy tym jaki musiało to wzbudzać w nich lęk. - Z pewnością rodziło to strach i problemy. Człowiek gdy swoich zaprasza, to ma czasem dość po dwóch tygodniach, a oni tam byli przez 15 miesięcy. Ile w nich było miłości, ile w nich było tego "tak, chcemy wypełniać wolę nie swoją, ale Boga, który jest miłością".
Józef był namawiany, by oddalił Żydów, bo naraża swoją rodzinę. - Odpowiadał: "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni". Pismo Święte było dla nich miejscem spotkania z Bogiem, z niego czerpali siłę i z niego odczytywali wolę Bożą. Uwierzyli, że człowiek potrafi w imię miłości bliźniego poświęcić własne życie - przekonywał.
Ks. P. Vogt wyraził przekonanie, że na postępowanie Ulmów miał wpływ ich ksiądz proboszcz - ks. Ewaryst Dębicki. - Był proboszczem w Markowej od 1936 roku, był również prefektem szkoły i profesorem w gimnazjum dla dorosłych w Markowej. To właśnie on zachęcał do pomocy innym, organizował pomoc charytatywną, z pewnością otwierał ludzkie serca słowem i sakramentami - zaznaczył. Wspomniał również, że ks. E. Dębicki po wojnie odprawiał Msze św. w katedrze wrocławskiej jako kanonik kapituły katedralnej. - Tak się potoczyły jego losy, że od 1952 roku przebywał we Wrocławiu, pełniąc funkcję wykładowcy we wrocławskim seminarium i oficjała sądu.
22 marca 1944 roku niemieccy żandarmi otoczyli dom Ulmów. Odebrali życie najpierw Żydom, następnie, na oczach dzieci, zamordowali Wiktorię i Józefa, a po namyśle zabili również dzieci. - Tak naprawdę to otrzymali życie w pełni miłości z Bogiem, w radości. Rodzina Ulmów, prawdziwi Samarytanie z Markowej - ich życie święte przez swoją zwyczajność niech będzie dla nas wzorem, że można swoim życiem głosić Ewangelię i świadczyć o Jezusie - rozwijać swoje talenty, by otrzymać więcej, by otrzymać niebo.
Posłuchaj całej homilii: