Punktem centralnym uroczystości 40-lecia koła wrocławskiego Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta była Msza św. pod przewodnictwem bp. Jacka Kicińskiego, asystenta kościelnego organizacji.
W homilii bp Jacek zwrócił uwagę, że gdyby nie powiew Ducha Świętego, Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta by nie powstało. - Dziś dziękujemy za minione lata koła wrocławskiego oraz że tu wszystko się zaczęło - na tej dolnośląskiej ziemi, we Wrocławiu. Dziękujemy za tych, którzy odpowiedzieli na zaproszenie Pana Boga, by służyć ludziom ubogim. Tak to już jest, że Pan Bóg powołuje tych, którzy będą przedłużeniem Jego obecności w świecie - mówił.
Zwrócił uwagę, że każdy czas ma swoje znaki. Tymi sprzed 40 laty były ubóstwo, nędza, ludzie opuszczeni, bardzo często skazani na margines codziennego życia. - A Pan Bóg nigdy nie pozostawia bez odpowiedzi. Dlatego mocą Ducha Świętego wzbudza pragnienie pomagania ubogim w sercu śp. brata Jerzego [Marszałkiewicza, przyp. red.] i tych, który z wraz z nim rozpoczynają to dzieło - dodał.
Następnie zauważył, że 40 lat temu świat, nasza ojczyzna i Wrocław wyglądały zupełnie inaczej. Ale tak jak wtedy, tak i teraz taki sam jest człowiek, zwłaszcza ten ubogi, który potrzebował uwagi drugiego człowieka. - Dlatego to Boże dzieło miłości spotkało się przez te minione lata z wielkim odzewem ludzkich serc, z pragnieniem pomocy ludziom ubogim. Choć początki tego działa były bardzo trudne, to pragnienie czynienia dobra stawało się jeszcze większe - tłumaczył i zapewniał o Bożym wsparciu od samego początku. - Bóg wyposaża, daje świadków, zabezpiecza i ochrania. (...) Jeśli Bóg powołuje do życia jakieś dzieło, to je prowadzi.
Kaznodzieja odwołał się do Bożej ekonomii. - Dobre dzieło zawsze się zeruje, ale nigdy nie jest na debecie - przekonywał.
Ksiądz biskup przypomniał, że w dniu świętowania jubileuszu dziękujemy, ale też prosimy. - Przed nami nowe wyzwania związane z ubóstwem, migracją, odrzuceniem i toczącymi się wojnami. To wszystko sprawia, że próbujemy, jako Towarzystwo Pomocy im św. Brata Alberta, na nowo odczytać znaki czasu. Podejmujemy wiele wysiłków, by towarzyszyć drugiemu człowiekowi w doświadczeniu osamotnienia. A z drugiej strony zastanawiamy się, by tego nie było - ludzi osamotnionych, bezsilnych, odrzuconych i niekochanych - zauważył i jednocześnie wyraził smutek, że coraz częściej takie osoby nie wołają o pomoc. - To jest dramat XXI w.
Jako jedno z największych wyzwań TPBA wymienił milczenie tych, którzy zostali bez pomocy. - Dlaczego oni milczą? Bo stracili nadzieję na wysłuchanie. W wielu przypadkach zostali pozostawieni sami sobie. Dlatego my nie możemy się zgodzić na ich wykluczenie - tłumaczył. Nawoływał do działania - do wyjścia im naprzeciw. - Z jednej strony mamy być obecni w tych miejscach, które są przez nas prowadzone - w ogrzewalniach, noclegowniach i schroniskach, ale mamy się też pytać co na naszym miejscu zrobiłby dziś brat Albert; co by zrobił brat Jureczek. Myślę, że każdy z nich, by powiedział: "popatrzcie na Jezusa".
Przypomniał, że Jezus szedł przez miasta, nawet do Jerycha, które było miastem wzgardzonym i odrzuconym, o najgorszej reputacji i zapomnianym. - Co jest dzisiaj Jerychem i czy chcemy do niego iść? Jezus przywrócił w Jerychu godność Zacheuszowi - warto iść choćby dla jednego człowieka. Jesteśmy posłani, by iść do współczesnego Jerycha i musimy szukać, zastanawiać się. Zacheusz nie był ubogi fizycznie, ale duchowo i potrzebował uzdrowienia. Uzdrowienie stało się doświadczeniem miłości, jaką Jezus okazał Zacheuszowi, On okazał mu szacunek. (...) Różne jest oblicze ubóstwa, ale musimy pamiętać, by pomagając innym, nie zatracić samego siebie - przekonywał.
Tłumaczył też, że chodzi o to, by wołać o pomoc duchową. Nawiązał do odczytanej Ewangelii, gdy Jezus po wejściu do świątyni wyrzuca z niej sprzedających i mówi: "Mój dom, będzie domem modlitwy, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców". - Co jest domem modlitwy Chrystusa? To nie tylko kościoły, ale nasze serca, nasze wnętrza. (...) Jeśli chcemy nieść pomoc innym, musimy stać się domem modlitwy Pana. Te słowa z dzisiejszej Ewangelii są dla nas drogowskazem, ale też ostrzeżeniem. Pamiętajmy: Duch upomina się o swoją własność. Jezus chce zaprowadzić porządek w naszym sercu, chce usunąć bałagan i nieuporządkowanie naszego serca - dodał.
- Bóg poszerza serce człowieka, jeśli stanie się ono domem modlitwy. Takie zadanie stoi przed Towarzystwem Pomocy im. św. Brata Alberta. My, rodzina brata Alberta, jego duchowi synowie i córki, jesteśmy powołani, by na pierwszym miejscu stać się domem modlitwy Boga, domem, w którym nikt nikogo się nie pyta kim jest, po co przyszedł i dokąd zmierza. Niech to nasze dzisiejsze świętowanie pozwoli nam na nowo odkryć wyzwania, jakie stoją przed TPBA, byśmy nigdy ne odwrócili twarzy od żadnego człowieka. Jesteśmy wezwani do odkrycia w ubogich Chrystusa. Mamy też użyczać im naszego głosu w ich sprawach. Naszym zadaniem jest to, byśmy ich słuchali i rozumieli, ale potrafili też przyjąć tajemnicę mądrości, którą Bóg przekazuje nam przez życie - mówił na zakończenie.