W bardzo skondensowanej formie twórcy dzieła - Juliusz Woźny (scenariusz, tekst) i Martin Venter (rysunki) - zawarli zaskakująco wiele. Komiks "Edyta Stein. W poszukiwaniu prawdy" to mocna dawka treści, uczuć, graficznej wirtuozerii.
Opowieść zaczyna się jakby od środka historii – od sceny chrztu Edyty. Drogę, jaką doszła do tego momentu, poznajemy w trakcie spotkania neofitki z mamą, Augustą Stein. Rozmowa dwóch kobiet o bardzo silnych osobowościach, kochających się, a zarazem w tamtej chwili tak bardzo rozdzielonych poprzez odmienne życiowe wybory, to naprawdę dramatyczny moment.
Zdjęcia:
O powstawaniu komiksu i swoim spotkaniu z Edytą opowiadał Juliusz Woźny w Domu Edyty Stein podczas spotkania promującego komiks, wydany przez Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu. – Dzięki Juliuszowi Edyta Stein trafiła do popularnej kultury – zauważył prowadzący rozmowę z autorem Robert Gawłowski. Przypomniał, że J. Woźny ma na swoim koncie wiele komiksów – poświęconych m.in. Jerzemu Woźniakowi, listowi biskupów polskich do niemieckich, oblężeniu Wrocławia przez Mongołów w 1241 r. czy słynnemu "Ogórkowi".
Jak się tworzy tego typu dzieła? Jak dokonać selekcji pośrodku ogromu treści? – Trzeba to wszystko jakoś spasować i tak naprawdę każdy z was zrobi sobie z tego swoją własną "zupę" w domu – stwierdził J. Woźny. Kiedyś, jak wyznał, marzył o zostaniu reżyserem filmów animowanych. Może komiksowa twórczość jakoś do takich marzeń nawiązuje?
Zauważył, że – wbrew pozorom – komiksowy sposób przedstawiania świata nie jest produktem jedynie nowoczesności. Początków tej formy można się doszukiwać tysiące lat wcześniej, choćby w egipskiej sztuce, z lapidarnymi obrazkami opatrzonymi hieroglifami. Coś z komiksu mają nawet… stacje Drogi Krzyżowej – łączące krótkie teksty z wizualnymi przedstawieniami.
Opowiadał o rozmaitych wyzwaniach stojących przed twórcami rysunkowej opowieści o Edycie. Już pierwsze sceny wymagały np. ustalenia, gdzie kiedyś stała chrzcielnica w kościele św. Marcina w Bad Bergzabern, w którym Edyta przyjęła chrzest. Rysownik musiał odwzorować dawny strój liturgiczny, przywołać formułę wypowiadaną po łacinie. J. Woźny ustalił, że właściwie o tej porze dnia i roku z innej strony powinno padać światło przez okno, niż zostało to ukazane w komiksie. Może jednak ten snop światła – łamiący jakby prawa natury – interpretować powinniśmy wedle odmiennych kategorii i widzieć w nim odwołanie do nadprzyrodzoności?
J. Woźny wyjaśniał bliżej ów dramat rozgrywający się między matką a córką – dla pobożnych Żydów wykluczoną po chrzcie z ich społeczności. Matka właściwie nie powinna wpuścić Edyty do domu ani zasiąść z nią przy stole. Podkreślił fakt, że Edyta była pruską patriotką. To, że państwo niemieckie tak potraktowało również Żydów głęboko utożsamiających się z nim, musiało być dla niej szokiem.
Uczestnicy spotkania zwrócili uwagę na to, jak chybione bywają próby przedstawiania postaci takich, jak Edyta, przez ludzi wrogo nastawionych do katolicyzmu, patrzących na nie przez pryzmat własnych emocji i uprzedzeń. Przykładem jest choćby film „Siódmy pokój” Márty Mészáros, który w sposób rażąco niezgodny z rzeczywistością odmalowuje choćby życie klasztorne.
Wspominano o przejmujących relacjach dotyczących transportu Edyty i Róży Stein do Auschwitz – podróżujących w pociągu, który jechał przez Breslau. Dostępna jest m.in. relacja pracownika poczty wojskowej ówczesnego Wrocławia, który miał dostrzec Edytę właśnie w pociągu.
Przypomniano – również ujęty w komiksie – fakt, który zadecydował o śmierci Edyty: 26 lipca 1942 r. holenderscy biskupi wydali dekret potępiający nazistowskie deportacje holenderskich robotników i Żydów. To w odwecie za ów dekret objęto represjami Żydów, którzy zostali katolikami. Edyta poniosła więc śmierć nie tylko z powodu żydowskiej narodowości, ale za wiarę katolicką (Żydów, którzy przyjęli protestantyzm, wówczas oszczędzono).
– Dla mnie najbardziej fascynujący jest moment przełomu w jej życiu. Chwila, kiedy Edyta – po przeczytaniu autobiografii św. Teresy z Avila – stwierdziła: "To jest prawda". Wiele razy zastanawiałem się, jak wyglądała ta noc w jej życiu – mówił J. Woźny. – Na ile to, co przeżyła, jest rzeczywistością dla nas dostępną?